Zgadzam się z podłym Światusem (nie żebyś był szczególnie podły - po prostu każdy światus z definicji jest podły; mam nadzieję, że rozumiesz).
Skoro już się nakrytykowałem nadmiernego zwracania uwagi na "porażki" organizacji, to teraz powiem, co z mojego podejścia wynika. A wynika właśnie to, co mówi Światus - trzeba tym ludziom na tyle, na ile to możliwe pokazywać różne kwestie i pracą u podstaw liczyć na to, że w iluś wypadkach to pomoże. Prawda jest warta tego, żeby ją przedstawiać. Ale nie "prawda" w rodzaju "członkowie CK mają rolexy, wyzyskują innych, to maszynka do pieniędzy, tajne domy, luksus, miliony, obudźcie się", tylko prawda w rodzaju "zobacz, tyle lat ukrywania pedofilii, pomyśl o ilu jeszcze skrzywdzonych dzieciach nie wiemy...".
Mówiąc o prawdzie, mam na myśli obiektywne fakty, które przydałoby się odróżniać od teorii spiskowych.
A krytykuję rozdmuchiwanie "porażek" organizacji i jej kolejnego już w tym roku "końca", ponieważ to w żaden sposób nie przybliża do tego, na czym wielu nas zależy, czyli do realnej pracy z ludźmi, z którymi możemy pracować, którzy są w naszym zasięgu i którym możemy pomagać. Rozdmuchiwanie takich spraw, od których zaczął się ten wątek, prowadzi do "lekceważenia przeciwnika". Takie podejście nie opłaca się ani w życiu codziennym, ani w biznesie, w sporcie, czy w ogóle nigdzie. Ktokolwiek lekceważy swoich przeciwników, mówiąc, że upadają, że są słabi, najczęściej wkrótce sam znajduje się w takim położeniu. Także zamiast opowiadać jak to "wszystko leci na łeb na szyję" róbmy swoje bez niepotrzebnego patosu.
A że Lu_Ke Sky_Walker ma "moherowy beton" w domu, to przykra sprawa. Mogę cię tylko pocieszyć doświadczeniami ze Straznic, w których zagorzałe przeciwniczki organizacji po latach stawały się wyznawcami jw.orga. Złożył się na to upór świadków, którzy pukali przez 10 lat do ich drzwi raz w miesiącu albo częściej, po drodze wydarzyło się też coś w życiu, co zmieniło jej perspektywę i w końcu zobaczyliśmy efekty. Nie inaczej może być w tym przypadku, co jest może marnym pocieszeniem, gdy dotyczy naszych najbliższych, ale w życiu zachodzi tak dużo zmian, że nie odmawiałbym ich także twojej żonie. Także życzę ci umiarkowanego optymizmu (co byłoby już sporym sukcesem).