Tego typu rzeczy w zasadzie nie mają znaczenia w jakiej to było sytuacji, bo w każdej sytuacji można odstąpić od zadawania takich pytań. Można na przykład ustalić ogólne zasady. Jeśli ktoś chce rozgraniczyć, do czego doszło, może zapytać, "czy dotykali się w intymnych miejscach". Jest to na tyle ogólne pytanie, że może nie najbardziej komfortowe, ale nie odnoszące się w ogóle do szczegółów. Jeśli muszą to wiedzieć, tyle wystarczy. Następna kwestia, to czy żałują czy nie. Podejście, że musisz wiedzieć więcej, jest absurdalne i niczemu nie służy. Jeśli masz politykę organizacji, że dotykanie się w takich miejscach jest złe, to wystarczy ustalić czy to zaszło czy nie, a nie zabierać się za szczegółowe ustalenie stopnia tego czynu.
Ich procedury dotyczące tych kwestii są wyjęte żywcem z sprzed 50 lat, gdy może to przechodziło też w innych instytucjach. Dziwi mnie też to, że nie ma jeszcze spraw o molestowanie seksualne, gdzie młoda dziewczyna nie pozywa starszych za zadawanie takich pytań, bo w większości przypadków sprawa byłaby jasna. Może kilka przegranych spraw wymusiło by zmianę polityki zadawania takich pytań. Myślę, że oni może nawet widzą w tym jakiś problem, ale w korporacjach często jest tak, że dopóki ktoś na tobie czegoś nie wymusi, to masz milion ważniejszych rzeczy do załatwienia.