Bardzo dawno nikt w tym wątku nie pisał, ale chcę się z Wami podzielić pewnym doświadczeniem z ostatniego czasu.
Wybudzona osoba została poproszona o spotkanie się z komitetem sądowniczym z zarzutem odstępstwa.
Poszła na to spotkanie, bo nawet już go wyczekiwała i chciała sobie uporządkować sprawę bycia w tej organizacji.
Sama już chciała z niej odejść po nabyciu wiedzy czym ta religia jest i co sobą reprezentuje.
Rozmowa jak rozmowa, za dużo nie mogła im powiedzieć, bo to przecież ona miała ich słuchać a nie oni jej.
Po wysłuchaniu ich zapytała czy może ich o coś zapytać, pozwolili jej.
Stwierdzenie jej mniej więcej zabrzmiało tak:
- Jestem dobrym człowiekiem, nikogo nie krzywdzę, komu mogę to też służę pomocą, żyję według wysokich mierników moralnych i każdych innych.
- Kocham Boga, jestem osobą wierzącą, kocham zwierzęta.
- Nie ćpam, nie upijam się, nie palę papierosów, żyję jak przystało na normalnego człowieka w społeczeństwie.
- Czy to Wam wystarczy, żebym mogła być świadkiem Jehowy?
- Czego według Was mi brakuje?
- Nie, to nie wystarczy żeby być śj - usłyszała - musisz chodzić na zebrania i respektować słowa ciała kierowniczego.
- Ja nie neguję ciała kierowniczego, ale będę go sprawdzać.
Na to oni odpowiedzieli, że absolutnie nie może tego robić, że ma go bezgranicznie słuchać.
- Bezgraniczne posłuszeństwo należy się tylko Bogu - odpowiedziała.
- A to czego oni wymagają, to jest kult człowieka i bałwochwalstwo, takich rzeczy absolutnie Jezus nie nauczał.
- No to my w takim razie nie wiemy co z Tobą zrobić, bo jesteś duchowym zagrożeniem dla zboru?
- Jeżeli nie wiecie co ze mną zrobić, to ja wam ułatwię sprawę.
- Od wtorku, możecie ogłosić, że ja nie chcę być w takiej organizacji, nie chcę się utożsamiać ze śj.
- Skoro wam to nie wystarczy, że czynem głoszę, że ludzie mnie tu szanują, mam dobrą opinię.
- Jeśli to wam nie wystarczy, to ja nie chcę być w takiej organizacji, skoro moje zbawienie zależy tylko od posłuszeństwa wobec dziewięciu osób.
- Zbawienie zależy zupełnie od czegoś innego.
I stwierdziła, że stała się dla nich niewygodna, bo zaczęła zadawać im kłopotliwe pytania.
Nie wiedzieli co na to mają odpowiedzieć.
Zachęcili ją do powrotu w przyszłości standardową regułkę jej zacytowali, a ona im odpowiedziała, że:
- Nie ma na to szans - usłyszeli - póki niewolnik i ck będzie ponad Bogiem, ponad Jezusem, ja tam nie wrócę.
- Bo ck i niewolnik nie jest równe ani Bogu ani Jezusowi.
- I ja tej ich pozycji, którą sobie przywłaszczyli, absolutnie nie uznaję za właściwą.
Na to komitet sądowniczy stwierdził, że to są nauki odstępcze i że ona w zborze pozostać nie może.
No i tak zakończyło się to spotkanie.
No jak się domyślacie zbyt długo ono nie trwało.
Ta siostra była koło 30 lat w tej "prawdzie", a poświęcili jej około dwudziestu minut na rozmowę.
Wcześniej z tego samego zboru też wyrzucili kilka osób.
Więc jak widać, za wesoło tam nie jest.
Świadkowie Jehowy. Potajemnie czytający to forum.
Mała prośba do Was.
Tak naprawdę zastanówcie się nad tym, czego od Was wymaga ta organizacja?
I czy rzeczywiście Wasze zbawienie zależy od absolutnego posłuszeństwa wobec dyrektyw wypływających od dziewięciu ludzi na szczycie tej piramidy.
Którzy sami o sobie jawnie piszą, że są nienatchnieni i omylni.
Produkują fałszywe doktryny, od których zależy Wasze życie i życie Waszych rodzin.
I nawet nie są w stanie uczciwie Was przeprosić, że swoimi doktrynami wprowadzają Was w błąd.
Ciągle usprawiedliwiając swoje posunięcia powoływaniem się na to coraz jaśniejsze światło od wiadomo kogo.
Zachęcam Was do konstruktywnego myślenia.
I logicznego wyciągania wniosków.
Obserwując dokładnie to, co się w tej organizacji działo i obecnie dzieje.
Pozdrawiam.