CK zdaje sobie sprawę, że pandemia może się wymknąć narodom spod kontroli, a w tym wypadku w małej grupie wiernych ubytek kilkudziesięciu tysięcy osób, lub setek lub paru milionów może być już nie do odrobienia. Poza tym, dają tylko żywi. Więc trzeba ich wydoić, aby wcześniej, bo może być za późno.
Następna sprawa - pandemia jest wspaniałym bodźcem do dawania. Cóż mi po wielkiej kasie, jak i tak nie kupię za nią lekarstwa. Może dam jednak Jehowie, a nuż mnie wybawi z opresji! A jak bym nawet teraz umarł na Covida, to mam zapewniony raj. Jest to niezła presja i zapewne CK chce to dobrze wykorzystać. Poza tym może dojść niedługo do światowej recesji. Należy ściągnąć z wiernych nieprzydatny im balast i dobrze ulokować.
I nic nie szkodzi, że dotychczasowy scenariusz jaki kreśliło CK, że ONZ wraz z "koalicją narodów" zaatakuje religię i ją zniszczy, a następnie weźmie się za świadków, a wtedy wkroczy Jehowa ma się nijak do rzeczywistości. Okazuje się, że całkiem realne zagrożenie przyszło z innej, niespodziewanej strony. Zagrożenie zarówno dla złego świata, jak i jednocześnie i dla organizacji Bożej. Z jednej i drugiej strony wymierają ludzie często najbardziej aktywni i najbardziej potrzebni, ale ich ubytek w małej organizacji jest tym bardziej widoczny i tym bardziej obciążający. Może się okazać, że nie będzie miał kto prowadzić jakiegokolwiek działania, bo wymrą najlepsi synowie organizacji. A przecież pierwszy artykuł na jworg donosił o umieraniu wieloletnich pionierów stałych i misjonarzy. CK donosiło, że do 30 kwietnia 2020 roku "zmarło na świecie 872 kochanych braci i sióstr." A o nowych ofiarach zdaje się, że od tej pory milczą.
I się okazało jednocześnie, że jedno z trzech osiągnięć stuletniego Królestwa Jezusa panującego od 1914 roku, czyli "grupowe ubezpieczenie od wypadków i od śmierci członków organizacji" to ściema CeKistów. A oni zresztą doskonale pamiętają słowa Jezusa, że "bogaty nie wejdzie do Królestwa Bożego", w związku z tym CK wypełnia po prostu swój niewolniczy obowiązek i toruje swoim wiernym własną piersią (czytaj - ich własną kasą) drogę do wiecznego raju.