Z leczeniem się u psychologów, psychoterapeutów itp są różne skrajności. Znam ŚJ, którzy są psychoterapeutami i psychologami mającymi swoje własne prywatne gabinety. Do jednej z "sióstr lekarek" proponowałem osobiście kilku osobom ze zboru by się udały. Ogólnie zazwyczaj to silna depresja o której w zborze zazwyczaj się nie mówiło. Spowodowana przez różne czynniki od "słabych wyników w zborze" po kłótnie i bicie w rodzinie.
Niemniej jeszcze kilka kilkanaście lat temu leczenie się u lekarzy z przedrostkiem psycho- było uważane za brak zaufania do Boga, za wymówkę by nie przychodzić na zebrania lub do służby.
Na wizytach pasterskich na których byłem pamiętam, że drugi starszy próbował przekonać taką osobę do tego że musi więcej się wytężać w służbie to Bóg da jej spokój wewnętrzny. Radę jaką miał to módl się do Jehowy. Gdy tylko wtrąciłem coś o możliwości zasięgnięciu opinii od specjalisty to się wtrącił w zdanie i zaczął znowu cyt z Biblii. Werset który był najczęściej w takiej sytuacji wykorzystywany to Psalm 55:22 "zrzuć swe brzemię na Jehowę a On cię wesprze"
Pamiętam jak na niedzielnym zebraniu mówca z innego zboru wypalił tekstem że "depresja do problem osoby, która nie ufa Bogu i że powinna się więcej modlić" Brat ze zboru cierpiący na depresje wstał i wyszedł. Nie mógł tego dłużej słuchać - później targnął się na swoje życie. W ostatniej chwili go znaleźliśmy
A co do konferencji? No cóż - wcześniejsze z dużym zaciekawieniem przesłuchałem, nawet zastanawiałem się czy się nie wybrać na jedną z nich. Po tej zostałem wbity w beton i zakręcony. Nie chcę już. Dla mnie to to samo fanatyczne spojrzenie jak u ŚJ, z tym że trochę inni bohaterowie. Nie wybieram się z deszczu pod rynnę. Tak to dla mnie wygląda.