Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie => Wątek zaczęty przez: Szaleniec w 28 Czerwiec, 2018, 10:16

Tytuł: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Szaleniec w 28 Czerwiec, 2018, 10:16
Witam.

Przeglądam tak sobie to forum i czytam wasze historie pewnie jakbym poświęcił dużo czasu to bym znalazł odpowiedź na kilka pytań. Sam jestem byłym Świadkiem Jehowy od prawie już roku jestem drugi raz wykluczony. Dorastałem w dosyć rozbitej rodzinie. Od strony ojca cała rodzinka to alkoholicy i osoby grzecznie mówiąc z problemami psychicznymi lubujących się w znęcaniu psychicznym, fizycznym, gnębieniu, poniżaniu. Mój ojciec zawsze twierdził że jestem wybrykiem natury który nie powinien się urodzić i za całe zło odpowiedzialne w domu byłem oczywiście ja. Z drugiej strony mama i moich 3 braci zawsze byli świadkami jehowy nie którzy z "przerwami". Przez tą mieszankę prowadziłem dosyć różne i "bujne" życie. Raczej nigdy nie ciągnęło mnie do tej organizacji dlatego też w wieku 11lat toczyłem batalię dosłownie z matką i z braćmi że nie chcę chodzić na ich zebrania, głoszenie itp, itd. Często byłem do tego przymuszany pod pretekstem "kary", tak więc robiłem co chcieli. Punkt kulminacyjny właśnie był w wieku 11lat. Wpadałem w histerię jak miałem iść na zebranie dlatego w końcu udało mi się przekabacić mamę i braci że nie będę nigdy Świadkiem Jehowy no i wtedy usłyszałem jakby nie inaczej że jak nie chcę to jest moja decyzja ale mam mieć pewność że Bóg mnie za to ukara i w końcu mnie zabije za złe postępowanie. Nie czułem akceptacji jako tako w mojej rodzinie z wiadomych przyczyn tak więc znalazłem przyjaciół w "świecie". Oczywiście byli to starsi ode mnie ludzie więc dosyć szybko poznałem smak alkoholu, papierosów, używek po których w wieku 18 lat się wykoleiłem i musiałem iść na odwyk. Między czasie miałem 2 próby samobójcze. Wraz z rozpoczęciem odwyku zostałem kompletnie sam tak więc tutaj zaczęła się rola Świadków Jehowy w moim życiu. Potrzebowałem towarzystwa, więc nagle byli, zacząłem studium i w nie całe pół roku wziąłem chrzest. Po wzięciu chrztu pojawił się powrót do rzeczywistości. Nagle już nie było takiego zainteresowania moją osobą bo już zostałem "uratowany". Ludzie w zborze znali mnie z przeszłości tak więc dobitnie zacząłem czuć dystans od tych osób. Wiele razy rozmawiałem o tym ze starszymi lecz zawsze mówili że mam się nie przejmować, że teraz muszę udowodnić wszystkim i Bogu że na prawdę mi na nim zależy. Zostałem wtedy pionierem, udzielałem się w zborze, dostawałem przywileje i znowu wszystko zaraz po chrzcie. Dosyć szybko, nie? Studium, zostanie głosicielem, chrzest, od razu pionier, przywileje i wszystkie ciekawostki. Pomimo wysiłków znalezienia tego czegoś w tej organizacji to dystans nadal był. Po jakimś czasie zastanawiałem się dlaczego tak wszystko od ręki dostaje jeśli chodzi o mówione wcześniej przywileje. Usłyszałem od starszego wtedy że ochrzcili mnie tak szybko ponieważ teraz mam pewność że jak wyjdę z organizacji to stracę całą rodzinę która mi została. Pamiętam że byłem mocno zdezorientowany i po raz pierwszy poczułem się że zrobiłem największą głupotę w swoim życiu czyli zostałem świadkiem jehowy, tak więc napisałem list że nie chcę być świadkiem jehowy. Gdyby nie to że i tak chciałem się wyprowadzić to byłbym do tego przymuszony. Brat wtedy mi powiedział że mam miesiąc na wyprowadzkę. Wyprowadziłem się po tygodniu. Zostałem potem bez rodziny. Ojciec nie chcę mnie znać, mama i bracia mieli zakaz. Ciężko było zacząć wszystko od nowa będąc samemu więc stwierdziłem że spróbuje jeszcze raz jako świadek i znów bardzo szybko wróciłem po zaledwie 4 miesiącach zostałem przywrócony lecz znów nie na długo. Dystans był jeszcze większy, miałem wrażenie że jestem jeszcze bardziej wyobcowany niż byłem. Zawsze miałem swoje zdanie i może też to był kolejny powód żeby trzymać się ode mnie z daleka. Tym razem zostałem wykluczony przez starszych przez moje postępowanie. Stwierdziłem że jak będę sam to trudno. Trzeba dać sobie radę jak dawałem przez całe życie. Obecnie już nie czuje że mam rodzinę i tęsknotę za nimi, bardziej rozgoryczenie, złość i nienawiść w stosunku do nich. Ciągle szukają powodów żebym sobie uświadomił jak bardzo jestem wielkim kretynem dążąc do swoich celów które realizuje lecz brakuje im argumentów żeby mnie do tego przekonać. Mieszkam sam, realizuje swoją pasje, realizuje siebie i naprawiam błędy przeszłości. Kończę szkołę, mam stałą pracę, zdałem prawo jazdy, staram się dbać o siebie i małymi kroczkami do przodu. Napisałem tak to w wielkim streszczeniu może i zapewne na pewno ktoś miał tak samo. Mam parę pytań. Jak sobie radzicie z sytuacją kiedy rodzina życzy wam śmierci pod pretekstem że obudzicie się w raju i czekają aż upadniesz i wrócisz jak zbity pies? Macie czasami wątpliwości czy dobrze zrobiliście? (ja jestem przekonany że zrobiłem dobrze i robię dobrze) ale są dni w których łapie mnie takie myślenie. Jak u was wygląda walka z tym co nauczyli cię Świadkowie Jehowy? chodzi mi o postrzeganie świata widzę po sobie że jeszcze pozostałości czasami dają o sobie znać typu podziały na świadków jehowy, a ludzi ze świata i inne nauki których wyuczyli was świadkowie jehowy? Wiem że jestem wykluczony i w końcu wolny dlatego staram się nie żyć organizacją nie będąc w niej więc staram się unikać takiego myślenia o nich. Ciekawy jestem trochę waszych spostrzeżeń na ten temat i zaistniałe historie które się przewijają. Obecnie mam 22 lata.

Czekam na jakieś ciekawe odpowiedzi :)
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 28 Czerwiec, 2018, 10:22
Przede wszystkim witaj wśród nas! :)
Pytania się same narzucą, ale trzeba wpierw skonsumować Twój długi tekst przywitania.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Evilshadow. w 28 Czerwiec, 2018, 11:33
Witaj.
Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki. Jak widać sił masz dość sporo mimo tego co w życiu przeszedłeś. Jeśli chodzi o spostrzeżenia i dzielenie ludzi na "tych i tamtych" też często łapię się na tym nieświadomie, że tak robię chociaż bardzo staram się tego unikać. Nie wiem jak sobie radzić bez najbliższych bo odsunęłam się od organizacji z rodziną, wątpliwości już nie mam chociaż na początku bywało różnie. Świat widzę w różnych barwach i jest coś co mnie razi często to spora dawka jakby nie było niemoralności, ale to tyczy się również tego co dzieje się w zborach niektóre rzeczy przyprawiają wręcz o mdłości.
Ze swojej strony życzę Ci byś wytrwał i nie wracał do świata, w którym się męczysz i tak naprawdę nie jesteś sobą.
Pozdrawiam




Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Nadaszyniak w 28 Czerwiec, 2018, 12:22
Witaj-SZALENIEC

Złota myśl: 
''Nie wiń za nic nikogo w swoim życiu,
dobrzy ludzie dają szczęście,
źli – doświadczenia,
najgorsi ludzie dają ci dobre lekcje
a najlepsi piękne wspomnienia''
 
Z uwagą przeczytałem Twoich kilka słów.
Nie miałeś kolorowo w życiu, nie jedną lekcję zaliczyłeś, jak przedstawiłeś i otworzyłeś się na Forum, to szlachetna zaleta.
Ale najważniejsze jest, pożegnałeś się z (Ww), która w wielu sytuacjach Ciebie brutalnie doświadczyła.
Bądź, czuj się z nami dobrze - jeszcze raz serdecznie witaj.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 28 Czerwiec, 2018, 13:26
 Witaj

  Po pierwsze zazkceptuj siebie takim jakim jesteś. Bądź sobą, nie próbuj się dopasować w jakiś tam szablon. Żyj po swojemu, to Twoje życie i nikt nie ma prawa Ci czegoś narzucać. A miłość, przyjaźń lubienie na jakiś warunkach nie wchodzi w grę, bo jest nic nie warte.

Jesteś młody dasz radę, ważne mieć swoje cele, pasje i dobrze się czuć samemu ze sobą.

Miałam trochę mniej lat niż Ty, gdy mi matka powiedziała, że żaluje iż się urodziłam. Później powtórzyła to kilka razy, ale za każdym razem bolało mniej.
Pewnie, pierwszy raz myślałam, że mi serce pęknie. Ktoś kto powinien kochać najbardziej, chronić, bronić tak rani.
To mnie tylko zmobilizowało do tego aby sobie udowodnić, tak sobie. Że taki ktoś wydał na świat kogoś takiego jak ja.
Człowieka bez zawiści, bez pogardy, tolerancyjnego, cieszącego się z życia, sukcesów przyjaciół.
I najważniejsze, nie wyglądać zagłady dla całego świata, byle swoje dupsko w raju ulokować.

Dasz radę, trzeba tylko chcieć. A oni raz Tobą pogardzili, zrobią to ponownie.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Szaleniec w 28 Czerwiec, 2018, 13:42
Witaj

  Po pierwsze zazkceptuj siebie takim jakim jesteś. Bądź sobą, nie próbuj się dopasować w jakiś tam szablon. Żyj po swojemu, to Twoje życie i nikt nie ma prawa Ci czegoś narzucać. A miłość, przyjaźń lubienie na jakiś warunkach nie wchodzi w grę, bo jest nic nie warte.

Jestem młody dasz radę, ważne mieć swoje cele, pasje i dobrze się czuć samemu ze sobą.

Miałam trochę mniej lat niż Ty, gdy mi matka powiedziała, że żaluje iż się urodziłam. Później powtórzyła to kilka razy, ale za każdym razem bolało mniej.
Pewnie, pierwszy raz myślałam, że mi serce pęknie. Ktoś kto powinien kochać najbardziej, chronić, bronić tak rani.
To mnie tylko zmobilizowało do tego aby sobie udowodnić, tak sobie. Że taki ktoś wydał na świat kogoś takiego jak ja.
Człowieka bez zawiści, bez pogardy, tolerancyjnego, cieszącego się z życia, sukcesów przyjaciół.
I najważniejsze, nie wyglądać zagłady dla całego świata, byle swoje dupsko w raju ulokować.

Dasz radę, trzeba tylko chcieć. A oni raz Tobą pogardzili, zrobią to ponownie.

Generalnie nie chodzi że sobie rady nie daje. Właśnie sęk w tym że radzę sobie całkiem dobrze. Wierze w siebie i w swoje siły :] Jestem z siebie dumny że w końcu pomimo wszystkiego co tam przeżyłem zacząłem dbać tak na prawdę o swoje cztery litery.
Bardziej byłem ciekaw wypowiedzi osób o podobnych doświadczeniach i jak sobie oni radzą. Praktycznie od zawsze słyszałem że ze mną coś jest nie tak, a więc powoli dochodzę do etapu że raczej ze mną jest wszystko jak najbardziej w porządku tylko ludzie którzy mnie otaczali, otaczają są jakoś sceptycznie nastawieni. No ale jak to ludzie. Tyle ile ludzi tyle spostrzeżeń, opinii, schematów i swoich ideologii. Większość z nich jest słaba psychicznie dlatego też szukają winy u innych ludzi. W mojej opinii z takich ludzi są stworzeni Świadkowie Jehowy. Ludzie którzy nie potrafią sami za siebie podejmować decyzji i trzeba nimi kierować bo inaczej nie widzą sensu życia, nie mają planów, marzeń, nie mają niczego. Przykładem tego był mój brat który tak świetnie sobie życiowo radził gdy był świadkiem Jehowy, miał całkiem w porządku żonę, pracę bardzo dobrze płatną tylko nie za bardzo sobą potrafił kierować i nikt nie nauczył go żyć po za organizacją dlatego też jak go wykluczyli za odkrywanie życia którego nie zaznał będąc świadkiem bo żył pod przysłowiowym kloszem to trochę mu odwaliło i tak zakończył małżeństwo, stracił pracę, osiągnął przez swoje imprezowe życie kompletne dno będąc bezdomnym. Teraz mnie to bawi bo jak wrócił do organizacji zachowywał się mesjasz 21 wieku i to właśnie on wydał nakaz żebym się wyprowadził po moim odejściu z organizacji z tekstem "trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i jak prawdziwy facet nieść swoje błędy na swoich barkach". Wziąłem sobie to do serca i tak idę po dziś dzień żyjąc powiedzmy normalnie z szczegółem że radzę sobie kompletnie sam bez niczyjej pomocy. Brat ponownie jest po za organizacją przez swoje profesjonalne kierownictwo nad sobą do tego stopnia że będąc wykluczonym nadal aktualnie zachowuje się jak pionier specjalny, starszy i sługa pomocniczy po za organizacją. Kompletny bez sens. Bawi mnie fakt że rodzina pomimo prób udowodnienia mi że źle robię, nie ma na to argumentów i sami mi pod nogi kłody podkładają po których sobie skacze udowadniając że nie są wyżej ode mnie będąc w organizacji. Obecnie przez cały ten czas przez który nie jestem świadkiem zrobiłem tyle rzeczy których oni by nie dokonali będąc w mojej sytuacji nawet w jednym procencie. Kiedyś odwiedziłem to forum jak byłem po raz pierwszy przywrócony (i ostatni), a dziś zajrzałem na maila i była jakaś wiadomość z tego forum i tak korzystając z dnia wolnego stwierdziłem że coś napiszę będąc ciekawy jak wyżej napisałem opinii i własnych doświadczeń :>
Fajnie że ktoś odpowiada na moje wypociny. Podoba mi się twoja złota myśl. Na pewno ją sobie zapamiętam :)
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 28 Czerwiec, 2018, 20:18

Cytuj
Większość z nich jest słaba psychicznie dlatego też szukają winy u innych ludzi. W mojej opinii z takich ludzi są stworzeni Świadkowie Jehowy. Ludzie którzy nie potrafią sami za siebie podejmować decyzji i trzeba nimi kierować bo inaczej nie widzą sensu życia, nie mają planów, marzeń, nie mają niczego.

   Nie od dziś wiadomo, że śJ żerują na ludziach którzy są potargani przez los lub na życiowym zakręcie.
Rzucają przynętę w postaci kwiecistych obietnic, a później wiadomo jak to idzie.

Może nie zawsze są to słabi ludzie, może czasem chwilowo osłabieni i dlatego podatni na różne ''wirusy''.A potem wsiąkają w to, przyzwyczajają się do tego, że im się sugeruje jak mają żyć, co myśleć itd itp.

Oni mają plany, mają cel, marzenia..żyć wiecznie, żyć w raju, który na logikę wygląda groteskowo i na dłuższą metę jest jak kwadratowe jajko dla kury. Nie do zniesienia.  Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie na pewno.;D
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Estera w 28 Czerwiec, 2018, 20:50
   Witaj Szaleńcu :)
   Witaj i tak Ci doradzę ze swojego doświadczenia, trzymaj się jak najdalej od tej sekty, niech Ci d...y nie truje i Twojego młodego umysłu.
   Całe życie masz przed sobą.
   BRAWO!!!!!!!!!!
   :)

   Zaradny jesteś, radzisz sobie bardzo dobrze z życiem.
   Wszelkiego powodzenia Ci życzę.
   Chciałabym mieć tyle lat co ty, ale niestety rolki czasu się nie odkręci.
   Pozdrawiam Cię i dalej żyj do przodu.
   Zostaw za sobą wszystkich, którzy Cię porzucili, poszukaj sobie drugiego towarzystwa i nie miej żadnego żalu za nimi.
   Załóż rodzinę i ciesz się swoim życiem i całym szczęściem.
   ;D ;D
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: ewa11 w 28 Czerwiec, 2018, 21:57
Rzucają przynętę w postaci kwiecistych obietnic, a później wiadomo jak to idzie.

Nie tylko w postaci kwiecistych obietnic, ale też miłości, serdeczności i zainteresowania. Przynajmniej na samym początku.

Ja zaczęłam chodzić na zebrania, bo tam była taka miła, serdeczna atmosfera, a u mnie w domu rodzice ciągle się kłócili. Potem wsiąknęłam w nauki Strażnicy (jakieś tam wątpliwości były, ale na samym początku niewielkie, potem było ich coraz więcej), ale tym, co mnie zwabiło na początku, była właśnie ta fajna atmosfera i że wszyscy byli dla mnie tacy mili. Do czasu. Potem dopiero zobaczylam, jak wygląda "braterska miłość". Ech, nawet nie chce mi się pisać. Może kiedyś, ale na razie mi się nie chce.

PS. Witaj na forum, Szaleńcu :)
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 28 Czerwiec, 2018, 22:42
Nie tylko w postaci kwiecistych obietnic, ale też miłości, serdeczności i zainteresowania. Przynajmniej na samym początku.


     Ktoś powiedział..Im większy pomnik, tym mniejsza wiara. Ja dodam..im większa wylewność, obnoszenie się tym mniejsza miłość.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Exodus w 28 Czerwiec, 2018, 22:46
Naprawdę ktoś tak powiedział ?  :o

 A teraz i ja witam Szaleńca.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 28 Czerwiec, 2018, 22:49
Naprawdę ktoś tak powiedział ?  :o

 Yhy, a co u Ciebie nie było słychać?  :o ;D
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: ewa11 w 28 Czerwiec, 2018, 22:59
     Ktoś powiedział..Im większy pomnik, tym mniejsza wiara. Ja dodam..im większa wylewność, obnoszenie się tym mniejsza miłość.

A to prawda, ale to się wie po czasie :) Faktem jest jednak, że sekty werbują też na miłość, nie tylko na obietnice raju

A raczej powinnam napisać: sekty werbują też na "miłość"; zdecydowanie cudzysłów jest tu na miejscu
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Kerostat w 29 Czerwiec, 2018, 15:00
   Nie od dziś wiadomo, że śJ żerują na ludziach którzy są potargani przez los lub na życiowym zakręcie.
Rzucają przynętę w postaci kwiecistych obietnic, a później wiadomo jak to idzie.

Może nie zawsze są to słabi ludzie, może czasem chwilowo osłabieni i dlatego podatni na różne ''wirusy''.A potem wsiąkają w to, przyzwyczajają się do tego, że im się sugeruje jak mają żyć, co myśleć itd itp.

Oni mają plany, mają cel, marzenia..żyć wiecznie, żyć w raju, który na logikę wygląda groteskowo i na dłuższą metę jest jak kwadratowe jajko dla kury. Nie do zniesienia.  Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie na pewno.;D


Analizując krytycznie moje wstąpienie do świadków to dostrzegam że faktycznie byłem wtedy co najmniej trochę złamany psychicznie.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 01 Lipiec, 2018, 20:45
Analizując krytycznie moje wstąpienie do świadków to dostrzegam że faktycznie byłem wtedy co najmniej trochę złamany psychicznie.

      Tu nie chodzi aby być krytycznym, ale uczciwym i to przed samym  sobą.

Często ludzie zarzucają, że zostali oszukani i wciągnięci do organizacji znając tylko półprawdy.
I to się zgadza, ale do tanga trzeba dwojga. Swój udział w tym procederze też mamy.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Szaleniec w 02 Lipiec, 2018, 19:55
Organizacja może i sama w sobie nie ma w sobie winy. Ona po prostu jest. To ludzie są winni tego że do niej dochodzą, a po czasie odnajdują że przez panujące zasady lub jakiekolwiek inne rzeczy są im uciążliwe i odchodzą sami bez rodziny czy bliskich. Potem pojawiają się opinie jaka to organizacja jest zła. Żałosny jest trochę człowiek pod tym względem, że jak sam zawini i to na całej linii to mało jest takich którzy się do tego przyznają. Lepiej zwalić na innych, tak żyje się prościej i łatwiej swoje uczynki usprawiedliwić. Sam nie jestem idealny i wiem jak bardzo zmieniają się uczucia do organizacji (wstręt i głównie obrzydzenie, nienawiść) ale w sumie to nie organizacja sama w sobie jest winna tylko ludzi którzy nią kierują. Może mnie ktoś poprawić jeśli coś źle ująłem i napisałem :)

Dziękuje za wszystkie komentarze, miło się czyta : )
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Nadaszyniak w 02 Lipiec, 2018, 20:28
moje trzy grosze:
Gdyby osoby nie wstępowałyby do tej szalonej sekty-SAMA umarłaby śmiercią naturalną.
Ale mistrzowskie psychomanipulacje (Ww) zwabiły wiele osób i tak jest a nie inaczej, a każdy ponosi tego a nie inne skutki.
Sam na siebie jestem wściekły, że poddałem się manipulacji owej sekty, jednak los czuwał, nie poniosłem kosztów utraty rodziny, ale piętno pozostało w innym moim wymiarze i doskonale zdaję sobie sprawę nie mam na to żadnego wpływu i MUSI pozostać tak a nie inaczej.
Podpisałby nawet pakt z  samym DIABŁEM, żeby to zmienić za wszelką cenę.
Czasami odpowiadam sobie  "Przeklinam dzień co mnie matka na świat wydała'' - może zaszokować niektórych moja wypowiedź na forum, ale jestem konkretny i szczery aż bólu - taka moja osobowość


Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Tazła w 02 Lipiec, 2018, 20:35
 
    Ona temu winna, ona temu winna...

To jakby  winić producenta czekoladek, że nam d...urosła, bo na opakowaniu pisało...lekkie jak puch i żeśmy się na to nabrali.
A przecież nikt nam na siłę do dzioba nie wciskał i nie kazał połykać.  ;D

Stało się, trzeba przyjąć na klatę przejaw własnej głupoty i wyciągnąć z tego wnioski. Nie my pierwsi i nie ostatni.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Kerostat w 02 Lipiec, 2018, 22:25
      Tu nie chodzi aby być krytycznym, ale uczciwym i to przed samym  sobą.

Często ludzie zarzucają, że zostali oszukani i wciągnięci do organizacji znając tylko półprawdy.
I to się zgadza, ale do tanga trzeba dwojga. Swój udział w tym procederze też mamy.


Krytycznie to chodziło mi o ocenę zdarzeń bez samo usprawiedliwiania.
Była moja wina z wstąpieniem do org.
Aczkolwiek konstrukcja schematów werbowania, powoduje że łatwiej ściągnąć kogoś uszkodzonego, choćby chwilowo, psychicznie.
Pamiętam rozmowy z rodzicami przed wstąpieniem, mieli argumenty na które org już Cię (mnie) przygotował.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Max w 16 Sierpień, 2018, 21:06
Witaj Szaleniec
Sporo forumowiczów ustosunkowało się już do Twojego życiowego credo i daje się wyczuć ich ojcowsko matczyną troskę o Ciebie.
Masz tu rodzinę!
Nie widzisz tego?
Twoje 22 lata to pech ale Twoja nieobecność tam to skarb - za następne 22 lata zobaczysz to wyraźniej.
Na razie tyle
Pozdro.
Tytuł: Odp: Co dalej?
Wiadomość wysłana przez: Martin w 16 Sierpień, 2018, 21:57
Organizacja może i sama w sobie nie ma w sobie winy. Ona po prostu jest. To ludzie są winni tego że do niej dochodzą, a po czasie odnajdują że przez panujące zasady lub jakiekolwiek inne rzeczy są im uciążliwe i odchodzą sami bez rodziny czy bliskich. Potem pojawiają się opinie jaka to organizacja jest zła. Żałosny jest trochę człowiek pod tym względem, że jak sam zawini i to na całej linii to mało jest takich którzy się do tego przyznają. Lepiej zwalić na innych, tak żyje się prościej i łatwiej swoje uczynki usprawiedliwić. Sam nie jestem idealny i wiem jak bardzo zmieniają się uczucia do organizacji (wstręt i głównie obrzydzenie, nienawiść) ale w sumie to nie organizacja sama w sobie jest winna tylko ludzi którzy nią kierują.
Ale ludzie, którzy nią kierują, nie są sami sobie. Ich wskazówki wprowadzają w życie miliony wyznawców. I to oni, jako całość, tworzą organizację. Oszukani oszukują innych i ponoszą swoją cząstkę winy. Chociaż są też ofiarami, których zwiodła właśnie organizacja.