Jako ze juz się zarejestrowalem to opowiem swoją historię. Od dziecka byłem kierunkowany na ŚJ, mama od dziecka była w Prawdzie a ojciec później (byli małżeństwem i mieli dziecko jak nadal jedno było ŚJ a drugie "światusem". Oczywiście jak wszystkim nie podobało mi się jako dziecku, że inni dostają prezenty, święta, urodziny itp a u mnie zero. Zawsze było info które też innym dzieciom i ludziom przekazywałem: prezenty można ofiarować w każdy inny dzień, zupełnie bez okazji. Oczywiście były zebrania, służba, studium itp. Mnie jarało często podawanie mikrofonu, obsługa sprzętu audio podczas zebrań, dysponowanie literaturą itp. Jednak ciągle mnie karcono, że takie zadanie bardziej zaangażowane osoby mogą realizować. Kilka razy się udało bo nie było osób które to robią czy jakaś awaria i wtedy czułem się ważny (najbardziej pamiętam jak komórkę miałem blisko nadajnika i jak był sms czy połączenie na całej sali był dźwięk na głośnikach fal telefonu :-D). Swoje życie w szkole podstawowej przeżyłem, gimnazjum to był koszmar bo weszło palenie, wagary, bez alkoholu i rodzice byli wzywani do szkoły - czego się nie zrobi dla poklasku wśród kolegów i koleżanek. Niestety w trakcie gimnazjum odszedłem z organizacji - powodem jest coś co gorszy nawet katolików. Wydało się przypadkiem w domu i potem przez kilkanaście miesięcy był horror. Rodzice byli załamani i płakali. Najbardziej szkoda było mi mamy, ojciec alkoholik (starszy) i często się zastanawiałem czy dobrze robię ale jednak silniejszy był świat. Wspomnę ze dopiero teraz od kilku dni dowiaduje się jakie są faktycznie problemy i akcje w Organizacji. Wcześniej nie odszedłem z powodu poznania jakiejś wiedzy czy informacji. Podziękowania dla
www.przerywamymilczenie.pl - reklama w autobusie w Warszawie pokonała mnie i musiałem zaspokoić ciekawość. Nigdy nie sądziłem, że można tak jawnie o tym mówić. Wracając do mnie po wyjściu z Organizacji oczywiście nikt już mnie nie poznał na ulicy, odwracali wzrok (nigdy na szczęście nie byłem ochrzczony), czesc osób się odzywala i odzywa do mnie. Rodzice początkowo stosowali wobec mnie kary typu szlaban na wyjście z domu czy inne. Ale po dłuższym czasie jednak mam najpierw powiedziała, że skoro wybrałem to moja decyzja a ona zawsze będzie mnie kochać. Jako że byłem niepełnoletni to nie mogli mnie z domu wyrzucić aby całkowicie zerwać kontakt. W międzyczasie rodzice wzięli rozwód wiec ojciec został sam a ja z rodzeństwem młodszym zostałem z mama. Starsze rodzeństwo miało swoje życie (brat i siostra wykluczeni, brat stara się wrócić a siostra żyje w zgodzę z własnym życiem). Niestety całą rodziną jakoś tak nie po drodze miała z Prawdą. Brat tez początkowo przekazywał mamie, że odpowiedni lekarze i leczenie może mi pomóc. Ale jak przychodził czas aby mu pomóc w przeprowadzce czy czym innym to nagle miał brata młodszego... Zdaje sobie sprawę, że rodzice grzeszą utrzymując kontakt ze mną ale tak jak moja siostra mówi: mama grzeszy wg ludzi, Jezus by powiedział: Kochaj! I tak też myślę, mama jest w Organizacji, jest na zebraniach, głosi itp (co prawda o hipokryzji ludzi ze zborów to już temat na inna dyskusję) i żyje w zgodzie z Bogiem. Ja ją kocham i nie wyobrażam sobie abym mógł zerwać kontakt bo nie jestem w Organizacji - dla mnie to bzdura. Ale już wcześniej widziałem hipokryzje w zborze, jak starsi mają klapki na oczach, jak udają świętych. Ale to też na inny dział temat. Miłego wieczoru ODSTĘPCY
Wysłane z mojego SM-N910F przy użyciu Tapatalka