Mnie tu nic nie szokuje.
Obydwoje szczerze do bólu opowiadają, jakie jest prawdziwe oblicze tej tzw. "religii".
Jak traktuje się osoby, brutalnie potraktowane już od dzieciństwa przez los, nie z ich winy.
Najpierw zwerbowali dziecko (którego nikt nie ochronił) na obrazki. Później życzliwe rady, "nie interesuj się nią bo ona nic nie ma," A co miał Radek!
(Dziś to po 18 latach widać że szczerą miłość)
Czyli co świadki biorą między sobą ślub z wyrachowania dla kasy z rozsądku ?
Miłość przychodzi później lub wcale?
Są takie zwyczaje w krajach bliskiego wschodu. Ale nikt mi nie mówił, że też w wielkiej Bożej rodzinie, która zadowala się skromnym życiem, pracą porządkową i służbą dla Jehowy.
Niejeden z nas, może się pod tym podpisać.