Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
BYLI... OBECNI... => ŻYCIE ZBOROWE, GŁOSZENIE, SALE KRÓLESTWA => Wątek zaczęty przez: Gandalf Szary w 08 Czerwiec, 2019, 20:56
-
Gdy poznałem prawdę strasznie bałem się sytuacji, gdy stawiany byłem przed sytuacjami, gdzie miałem moralny dylemat jak postąpić. Ba nieraz odzywało się sumienie czy dobrze postąpiłem. Strasznie się tym stresowałem i przejmowałem, jakby od tego moje życie zależało. Dla przykładu napiszę o wydarzeniu z mojej przeszłości. Otóż w latach 90 mój zakład pracy miał za zadanie opróżnić mieszkania po byłych zawodnikach ligowych. Wynosiliśmy meble, sprzęt, ubrania sportowe markowe itp. Jeden z moich współpracowników postanowił ukraść/przywłaszczyć sobie żyrandol. Niefart był taki, że osoba odpowiedzialna za te mieszkania w ten sam dzień zorientowała się w kradzieży. Już w samochodzie były naciski na moją osobę abym mordkę trzymał na kłódkę. Ale przed fajrantem wpadł nasz przełożony z awanturą i dalej maglowanie. Postawił ultimatum albo żyrandol się znajdzie albo wszyscy dostajemy paragraf 52. Ja jako Świadek Jehowy miałem ogromny dylemat: zgodnie z zasadami powinienem powiedzieć prawdę, ale jak ta prawda miałaby wyglądać. Sprzedać osobę, która ukradła? Czy też powiedzieć, że ja tego nie zrobiłem? Obydwie opcje były prawdziwe, ale sumienie nie dawało mi spokoju. Jak się zachować, co na to Bóg jak nie ujawnię wszystkiego? Czy to będzie grzech jak tylko część prawdy powiem i zachowam lojalność wobec kolegi z pracy? Takie dylematy dręczyły mnie całą noc. Na szczęście kolega się ugiął i rano dnia następnego żyrandol się znalazł. Kamień spadł mi z serca.
Jak to u Was wyglądało jak byliście w organizacji? Mieliście dylematy, jak to odbiło się na Waszej psychice? Dla mnie było to stresujące. Zawsze czułem się tak jakbym miał utracić życie wieczne w raju na ziemi.
-
Opowiadanie z mego życia nr 2.
Zawsze miałem jakąś psychozę na temat mówienia prawdy. To było to, co mną wstrząsnęło w organizacji po roku 2006 gdy kilku starszych przyłapałem na kłamstwie. Jakby ktoś chciał mnie w nocy obudzić krzyknąć: Gandalf kłamstwo to od ręki cytuje Jana 8:44 (Ojcem waszym jest diabeł i chcecie postępować według pożądliwości ojca waszego. On był mężobójcą od początku i w prawdzie nie wytrwał, bo w nim nie ma prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa).
Otóż pewnego dnia w mojej pracy wezwany zostałem do Prezesa, aby wyjaśnić jakąś sprawę(tematu sprawy już nie pamiętam i nie jest ona w tym momencie istotna). Oczywiście jako ŚJ postanowiłem zgodnie ze szczerą prawdą wszystko dokładnie wyjaśnić. Jak zacząłem mu ze wszystkimi szczegółami wyjaśniać to tak zaciemniłem sprawę, że w pewnym momencie sam się w niej zgubiłem. Mój szef patrzył na mnie jak na wariata i się nie odzywał. Ale po twarzy widziałem, że zastanawia się czy aby Gandalf nie jest dobrze nastukany.
-
A gdy się już zbliżał do Egiptu, rzekł do swojej żony, Saraj: "Wiem, że jesteś urodziwą kobietą; skoro cię ujrzą Egipcjanie, powiedzą: to jego żona; i zabiją mnie, a ciebie zostawią przy życiu. Mów więc, że jesteś moją siostrą, aby mi się dobrze wiodło ze względu na ciebie i abym dzięki tobie utrzymał się przy życiu".
Nie zawsze Bóg karze kłamców ;)
-
(...)Ale po twarzy widziałem, że zastanawia się czy aby Gandalf nie jest dobrze nastukany.
Bierzesz pod rozwagę opcję, że szefunio się nie mylił?
A moje pytanie brzmi: czy w swojej moralności i wyrzutach sumienia, sprzedałbyś kumpli?
Hipotetycznie. Jest impreza. Ty wypijasz przysłowiowe 3 kieliszki, inni 3 butelki. Doniesiesz? A jeśli nie z własnej woli, to gdy cię przycisną, powiesz, że też tam byłeś, ale tyle nie wypiłeś, za to oni wypili za dużo?
To jest przykład z bytności w organizacji. Zresztą całkiem groteskowy. Większego kalibru nawet nie śmiem wrzucać.
Co na to Twoja moralność?
-
Bierzesz pod rozwagę opcję, że szefunio się nie mylił?
A moje pytanie brzmi: czy w swojej moralności i wyrzutach sumienia, sprzedałbyś kumpli?
Hipotetycznie. Jest impreza. Ty wypijasz przysłowiowe 3 kieliszki, inni 3 butelki. Doniesiesz? A jeśli nie z własnej woli, to gdy cię przycisną, powiesz, że też tam byłeś, ale tyle nie wypiłeś, za to oni wypili za dużo?
To jest przykład z bytności w organizacji. Zresztą całkiem groteskowy. Większego kalibru nawet nie śmiem wrzucać.
Co na to Twoja moralność?
[/b][/size]
Zgadzam się bardzo groteskowy, wręcz głupi patrząc z boku.
Jeżeli chodzi o sytuację z Szefem, nie, nie byłem nastukany tylko nawiedzony.
Tak rozważałem sprzedać swych kolegów z pracy. Dlatego spać w nocy nie mogłem, na szczęście nigdy do tego nie doszło.
Wyrzuty sumienia są tak silne, że nie możesz postąpić inaczej. Oczywiście jak wierzysz, ja wierzyłem szczerze!!!
-
Hmmm nie do wszystkich kłamstw można w 100 % zastosować ten fragment z Ew.Jana ,o którym wspomniałeś.Przynajmniej nie tak surowo.Podam przykład DOROSŁEGO już dziecka,które wychowywało się w rodzinie z problemem alkoholowym.Jednym z "przekleństw"-syndromem jest notoryczne kłamanie, nawet wtedy kiedy nie jest ono zupełnie potrzebne. W przeszłości kłamstwo przynosiło takiemu dziecku profity, w dorosłym życiu już nie potrafi żyć bez kłamstwa.Takich ludzi jest mnóstwo.
-
Hmmm nie do wszystkich kłamstw można w 100 % zastosować ten fragment z Ew.Jana ,o którym wspomniałeś.Przynajmniej nie tak surowo.Podam przykład DOROSŁEGO już dziecka,które wychowywało się w rodzinie z problemem alkoholowym.Jednym z "przekleństw"-syndromem jest notoryczne kłamanie, nawet wtedy kiedy nie jest ono zupełnie potrzebne. W przeszłości kłamstwo przynosiło takiemu dziecku profity, w dorosłym życiu już nie potrafi żyć bez kłamstwa.Takich ludzi jest mnóstwo.
[/b][/size]
Cytrynko w tamtych czasach rozpoznawałem tylko kolory czarno - białe, żadne inne. A kłamstwo dla mnie osobiście miało ogromne znacznie. Nie rozmawialibyśmy tutaj gdybym nie został okłamany.
-
Cytrynko w tamtych czasach rozpoznawałem tylko kolory czarno - białe, żadne inne. A kłamstwo dla mnie osobiście miało ogromne znacznie. Nie rozmawialibyśmy tutaj gdybym nie został okłamany.
Ja do 40 roku życia widziałam w czarno białych kolorach.Dlatego szczęściem jest gdy zobaczyłam całe mnóstwo barw :)
Kłamstwo dużego kalibru tutaj mnie również przywiodło....
-
Żeby nie zwariować nauczyłem się wypierać, wyłączać emocje i uczucia.
Spatologizowałem się w organizacji - im gorzej było ze mną wewnętrznie tym lepiej mi szło w karierze zborowej (a niby to duch oddziałuje).
Terapia pomogła mi dostrzec że toksyczne zasady organizacji do tego też się przyczyniły oprócz toksycznego domu. Teraz bardzo cenię bycie szczerym i nie oszukiwanie siebie - bo to najważniejsze.
Świadkom Jehowy mówię stanowcze NIE.
-
Opowiadanie nr 3. Już ostatnie, nie będę Was zanudzał ;)
Otóż w pracy zawodowej miałem Szefa, który na koniec roku przychodził do nas i składał życzenia i stawiał szampana. Siedzieliśmy w 50 chłopa na stołówce a On do każdego z życzeniami I podaje rękę. Pamiętam zawsze w takiej sytuacji odczuwałem ogromny stres. Ja sam nie obchodzący świąt i reszta załogi. Wreszcie podchodzi do mnie podaje lampkę z szampanem i składa mi życzenia. Ja próbuje wyjaśnić mu moje stanowisko w tej sprawie. Sytuacja wręcz komiczna. On trzyma moją dłoń, składa życzenia, ja mu tłumacze, a towarzystwo w tym czasie chce wypić szampana. Doszło do tego, że w kolejnych latach jak do mnie podchodzì to mówił : wiem że nie obchodzisz. Jednego roku złamałem się i wypiłem szampana ze wszystkimi, potem miałem wyrzuty sumienia.
-
Ja mam zasadę mówić jak najmniej
-
Ja mam zasadę mówić jak najmniej
bardzo dobra zasada szanowny Mefiboszecie
którą stosowałam przez całe życie
ale miałam też presję w szkole mojego dziecka
bo w klasie było dziecko naszych br
później pani pedagog powiedziała żebym te święta traktowała jak polski folklor
opłatek, barszcz, jajko
i tak robię
i jest mi lżej
Gandalf sz pisz nie zanudzasz
-
Jednego roku złamałem się i wypiłem szampana ze wszystkimi, potem miałem wyrzuty sumienia.
A teraz jakbyś do tego podszedł?
Znałem osoby które ze względu na sumienie np.nie weszły do kościoła czy to z okazji zaślubin,pogrzebu czy nawet wycieczki.Najgorsze było to,że takie osoby się gorszyły jak innym sumienie pozwalało to uczynić.W końcu zostały omówione artykuły na studium strażnicy które miały tę sprawę tonować.I podkreślanie tego wersetu,że ze względu na słabych nie będę jadł mięsa.Straszne to ale strażnica produkowała ludzi którzy musieli w pewnych sytuacjach udawać.
-
A teraz jakbyś do tego podszedł?
Znałem osoby które ze względu na sumienie np.nie weszły do kościoła czy to z okazji zaślubin,pogrzebu czy nawet wycieczki.Najgorsze było to,że takie osoby się gorszyły jak innym sumienie pozwalało to uczynić.W końcu zostały omówione artykuły na studium strażnicy które miały tę sprawę tonować.I podkreślanie tego wersetu,że ze względu na słabych nie będę jadł mięsa.Straszne to ale strażnica produkowała ludzi którzy musieli w pewnych sytuacjach udawać.
[/b][/size]
No właśnie u mnie nie jest to takie jednoznaczne. Dla mnie nic nie oznaczało samo wejście do kościoła gdyż wiedziałem, że mój stosunek do obrządków tam odprawianych jest obojętny. Obecnie też tak mam, nie przeszkadzają mi święta czy też urodziny, imieniny. Nie unikam sytuacji ale sam nie obchodzę i nie składam życzeń. Rozumowo jest jak najbardziej ok, lecz zachowałem pewne odruchy czysto świadkowskie i nie mogę z siebie tego wyrzucić. Gdy jestem biernym uczestnikiem takich wydarzeń czuje się strasznie wyobcowany, obserwuje jak ludzie się bawią, ale sam nie potrafię się przełamać. Jestem tak sztywny jakbym kij połknął.
A jak u ciebie?
-
Osobiście mam takie skrzywienie ,że nie lubię być solenizantem.Ale jest wino które prostuje tę nieśmiałość i zabawa jest przednia.
-
Osobiście mam takie skrzywienie ,że nie lubię być solenizantem.Ale jest wino które prostuje tę nieśmiałość i zabawa jest przednia.
[/b][/size]
Czyli musisz się znieczulić. A bez znieczulenia?
-
Może być bez wina i tańców tylko po co? Pisząc nie lubię nie znaczy,że się czuję wyobcowany.Po prostu jest to coś nowego,czego wcześniej nigdy nie doświadczyłem.
-
Może być bez wina i tańców tylko po co? Pisząc nie lubię nie znaczy,że się czuję wyobcowany.Po prostu jest to coś nowego,czego wcześniej nigdy nie doświadczyłem.
[/b][/size]
Ja jestem ze świata więc wcześniej obchodziłem święta i urodziny. Ale pod postacią obojętności jaką żywię do tych uroczystości jednak nie potrafię się dziś przełamać. A powinno być odwrotnie, bo z tego co zrozumiałem obchodzenie np urodzin jest czymś dla ciebie nowym, czyli wcześniej gdy byłeś dzieckiem nie obchodziłeś?
-
wytrenowali nasze sumienia jak psa ....niby sumienie jest naszą osobistą sprawą (ulubione słowo ŚJ ) ALE ......i lecą strofujące nas zdania przypinające komendy do psa
Najgorzej pamiętam sumienie mnie gryzło gdy w rodzinie widziałam coś co nie powinno być w Org....na osobach na których mi zależało ....w środku człowiek rozrywał się na kawałki
najgorzej gdy modlitwa nie dawała ukojenia .....zarwane noce i łzy
-
Osobiście mam takie skrzywienie ,że nie lubię być solenizantem.Ale jest wino które prostuje tę nieśmiałość i zabawa jest przednia.
Zawsze możesz też być jubilatem :P
Okazuje się że jest kolosalna różnica - dowiedziałem się gdy na pierwszych urodzinach jakich byłem jako człowiek wolny od sekty powiedziałem;
"no to zdrowie solenizanta"
i zostałem poinstruowany iż:
SOLENIZANT - ma imieniny
JUBILAT - ma urodziny
może komuś się ta wiedza przyda ;D
-
SOLENIZANT - ma imieniny
JUBILAT - ma urodziny
może komuś się ta wiedza przyda ;D
Solenizantem można być podczas imienin jak i urodzin.
Jubilatem podczas urodzin tych dziesiętnych, jak i piątkowych.
Czyli jubilatem jesteś gdy kończysz 70 lub 75 rok życia. Jesteś wtedy też solenizantem.
Ale jak kończysz 14 lat, to jesteś tylko solenizantem. Na imieniny jesteś wyłącznie solenizantem; nigdy jubilatem.
Może się komuś ta wiedza przyda. Nadmieniam, że nie ja to wymyśliłem. Tylko jakiś system.
Osobiście uważam, że na swoje imieniny, urodziny, lub czyjeś imienino-urodziny, lub jeszcze z innej okazji, warto wznieść toast. :D
-
:) Gdyby hipotetycznie założyć, że ktoś po odejściu z orga zaczął obchodzić imieniny i urodziny a dodatkowo byłby skrupulatny na tyle , że po 25 latach obchodziłby swoje imieniny po raz 25 to wtedy można by rzec że obchodzi swój jubileusz ;) Więc w jego 25 imieniny można by go naz solenizantowym Jubilatem ;D ;D ;D Tak czy siak, każda okazja do wzniesienia toastu jest dobra :) Na zdrówko Wszystkim. >:D