WTS jest dziś czymś innym niż kiedyś. Ale w latach 90., gdy zbory rosły w siłę, miłość braterska nie była czczym frazesem. Z tamtych lat pamiętam kilka dobrych praktyk wśród głosicieli, które z różnych powodów zanikły.
1) Notatki z wykładów. Sam znalazłem podczas robienia porządków kilka zeszytów z zapiskami. Ciekawe, czy w dobie tabletów ktoś jeszcze notuje w kajecie ?
2) "Las rąk". W moim zborze podczas studium Strażnicy było grono ludzi w zróżnicowanym wieku, którzy zgłaszali się do wszystkich pytań. To było motywujące, czuło się ducha aktywności. Do tego mówili z sensem.
3) Punkty w zastępstwie. Nie ma już TSKK, ale przez wiele lat, jeśli jakiś brat nie przyszedł na przemówienie ćwiczebne, można było je przedstawić "z głowy", na ochotnika. Prowadzący mówił o tym na początku zebrania i było kilkanaście minut na przygotowanie. Kilkakrotnie skorzystałem z tej możliwości.
A czy Wy pamiętacie inne dobre zwyczaje praktykowane niegdyś w zborach, które dziś trafiły do lamusa ?