Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => ŻYCIE ZBOROWE, GŁOSZENIE, SALE KRÓLESTWA => Wątek zaczęty przez: Ślepy w 29 Styczeń, 2018, 13:16

Tytuł: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Ślepy w 29 Styczeń, 2018, 13:16
Witajcie!
 
W ramach przypomnienia to chciałbym napisać, że jestem aktywnym ŚJ. Około dwa latat temu wszedłem na to forum pierwszy raz, a co za tym idzie moje oczy zaczeły sie otwierać coraz szerzej...twało to długo , ale lepiej późno niż wcale :)

Od pewnego czasu wraz z moją żoną dość mocno opuszczamy zebrania oraz zbiórki do służby. Od około 3 miesięcy zdarza nam się być na sali około 2-3 razy w miesiącu. Jest to wynik poznawania 'prawdy o prawdzie' jakiego zapewne wielu z was doświadczyło. Pisząc szczerze to jest nam ciężko żyć z tą wiedząa zarazem tkwić w zborze i właściewie to jedną z ważniejszych rzeczy, która nas tam trzyma to rodzina a własciwie to zachowanie stosunków z nią oraz brak znajomych spoza zboru. Czujemy się...jakby to ująć...troche jak w przysłowiowej 'czarnej d.pie'. Mieliśmy zamiar totalnie się oderwać od zboru bez pisania listów bo tego nie czujemy, ale to nie jest takie proste jak nam się wydawało.

Tak jak pisałem to trwa już jakiś czas i póki co (pomijając 2,3 osoby) właściwie nie ma odzewu ze strony członków zboru na naszą 'chorobę duchową'. Nikt się nami nie interesuje-nikt nie zadzwoni, nikt nie napisze wiadomości a już o wproszeniu się na wizytę paterską to zapomnij. Dotyczy to starszych zboru, którzy jako pasterze powinni o nas 'dbać jako o trzodę',jak i całej reszty. Nasuwa mi się tutaj przykład Jezusa o pasterzu, który zostawia 99 owiec i wyrusza w poszukiwaniu tej jednej zaginionej,rannej. Odszukuje ją i leczy. A tu w naszym odczuciu 'zborowi pasterze nie oddalili sie od tych 80ciu nawet na krok by pokazać, że tu faktycznie można znaleźć schronienie i prawdziwą miłość. Jest to dla nas przykre. Wychodzi na to, że jeśli chcemy dostać tą braterską miłośc i zainteresowanie to musimy MY o nią zabiegać. Cytując moją żonę: 'oni położyli już na nas lache'. Czy ona ma rację?

Dostrzegamy już od dawna, że w zborach nie ma miłości chrystusowej, ale mimo wszystko inaczej się to odczuwa gdy dotyczy to nas osobiście, ale dośc już wylewania gorzkich żali :P

Moja prośba do was drodzy forumowicze.

Opiszcie proszę jakie wy mieliście przeżycia jeśli byliście w podobnej sytuacji.

Jak się wtedy czuliście i co wam pomogło?

Co polecacie nam by sobie z tym poradzić?

Bedziemy wdzięczni za każdy pomocny komentarz.
Pozdrawiamy  :)

Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Roszada w 29 Styczeń, 2018, 13:23
Dla mnie laika to najważniejsze jest to, że WY (żona i Ty) razem jesteście jednomyślni. :)
To Wasz sukces. :)
No tak, ale dalsza rodzina też ważna.
Nic nie piszesz o rodzicach Waszych i dzieciach, czy kuzynostwie.
Nie wiem ilu Waszych członków rodziny jest w zborze tym i i innych zborach.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: accurate w 29 Styczeń, 2018, 13:38
......
 Pisząc szczerze to jest nam ciężko żyć z tą wiedząa zarazem tkwić w zborze i właściewie to jedną z ważniejszych rzeczy, która nas tam trzyma to rodzina a własciwie to zachowanie stosunków z nią oraz brak znajomych spoza zboru. Czujemy się...jakby to ująć...troche jak w przysłowiowej 'czarnej d.pie'. Mieliśmy zamiar totalnie się oderwać od zboru bez pisania listów bo tego nie czujemy, ale to nie jest takie proste jak nam się wydawało.

Tak jak pisałem to trwa już jakiś czas i póki co (pomijając 2,3 osoby) właściwie nie ma odzewu ze strony członków zboru na naszą 'chorobę duchową'. Nikt się nami nie interesuje-nikt nie zadzwoni, nikt nie napisze wiadomości a już o wproszeniu się na wizytę paterską to zapomnij. Dotyczy to starszych zboru, którzy jako pasterze powinni o nas 'dbać jako o trzodę' jak i całej reszty. Nasuwa mi się tutaj przykład Jezusa o pasterzu, który zostawia 99 owiec i wyrusza w poszukiwania tej jednej zaginionej,rannej. Odszukuje ją i leczy. A tu w naszym odczuciu 'zborowi pasterze nie oddalili sie od tych 80ciu nawet na krok by pokazać, że tu faktycznie można znaleźć schronienie i prawdziwą miłość. Jest to dla nas przykre. Wychodzi na to, że jeśli chcemy dostać tą braterską miłośc i zainteresowanie to musimy MY o nią zabiegać. Cytując moją żonę: 'oni położyli już na nas lache'. Czy ona ma rację?

Dostrzegamy już od dawna, że w zborach nie ma miłości chrystusowej, ale mimo wszystko inaczej się to odczuwa gdy dotyczy to nas osobiście, ale dośc już wylewania gorzkich żali :P

Moja prośba do was drodzy forumowicze.

Opiszcie proszę jakie wy mieliście przeżycia jeśli byliście w podobnej sytuacji.

Jak się wtedy czuliście i co wam pomogło?

Co polecacie nam by sobie z tym poradzić?

Bedziemy wdzięczni za każdy pomocny komentarz.
Pozdrawiamy  :)


Jak ja to znam...i czuję....
Masz namacalny dowód jaka jest prawda o tym w czym byłeś wiele lat Byliście z żoną ....
macie część rodziny większą mniejszą nadal w środku...
Niestety nie liczyłbym na masowe  przebudzenie rodziny ..to nie takie proste...
Nastaw się na poznawanie świata i rzeczywistości taką jaka ona jest naprawdę..
 będąc wewnątrz Matrixa nie dostrzegasz wielu rzeczy .....ale to normalne powoli zaczynasz w pełni  dostrzegać świat realny... Teraz sam  Stwórz swoją rzeczywistość.... zainteresowania ...poznawaj nowych ludzi całkiem innych...normalnych ...roznych bardzo....
Żeby posłużyć się cytatem z Seksmisji .zostaw tamtego świata się nie da już uratować..

Polecam zbadanie które przekłady biblijne są bliższe oryginałów..... jeśli masz zacięcie to też  poznawanie języków oryginalnych biblijnych aby spokojnie odłożyć w należna jej miejsce książkę która jest pomocna ale nie zastępuje całego świata .... nie odpowiada też w pełni na pytania podstawowe ......
Rzeczywistość całego świata Jest to dużo bardziej złożona...
Co do zainteresowania zboru osobami które rzekomo są słabe lub czasami chore niepełnosprawne i w takim stanie oddalają się od organizacji podaję pewien przykład......
Gdyby zamienić liczenie godzin w tak zwanej świętej służbie na liczanie godzin ale ......najpierw poprzez odwiedziny osób tzw. Slabych duchowo lub fizycznie niepełnosprawnych w zborze i poza nim ......Prawdopodobnie wszystkie osoby które rzekomo słabo miałyby notesy i pionierzy pionierki umawiali by się z wyprzedzeniem dużym żeby nabijać licznik godzin odwiedzając osoby w takim stanie...
Takie moje spostrzeżenie online..
Myślę że dużo dużo ciekawszych rzeczy Możesz teraz robić pod warunkiem że uwolnisz się od uzależnienia od sekty....bo niestety taki syndrom posiada większość byłych Świadków Jehowy....
Ew. pisz  na priv...
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Salamander w 29 Styczeń, 2018, 13:58
Mnóstwo osób przewija się przez zbór. Jak wy reagowaliście, jak ktoś przestawał chodzić? W drugą strone będzie podobnie. Więzi międzyludzkie u świadków są z reguły powierzchowne, opierają się na służbie i zebraniach. Nie ma potrzeby zapraszać kogoś na herbatę do domu, skoro można ten czas spożytkować na służbę.
Nie chcecie głosić, chodzić na zebrania, to z automatu ludzie przestają was zauważać.
Po kilku miesiącach mogą sobie przypomnieć starsi, ale nie po to, by zachęcić "do dobrych uczynków", raczej żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie trzeba was wykluczyć. Jeśli osłabliście duchowo, to zachęcą was do zebrań, być może do służby na jakąś zbiórkę i na tym się skończy kontakt.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: zona_abrahama w 29 Styczeń, 2018, 14:51
...
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Puszek w 29 Styczeń, 2018, 15:05
A ja powiem tak: Skoro wiem, że to wszystko jest kłamstwem i bujdą na resorach to z całym szacunkiem po co wizyty starszych i zainteresowanie "zaprogramowanych robotów" ze zboru?
Sądzisz, że jak okażą wam zainteresowanie i braterską miłość, to odsunięcie na bok całą zdobytą wiedzę na temat organizacji i wrócicie do zboru?
Na moim przypadku olanie mnie przez zbór i starszych spowodowało pewien komfort psychiczny i możliwość dłuższego tkwienia wewnątrz. Mam gdzieś ich wizyty, fałszywe uśmieszki i ciepłe rady - to i tak nie zmieni tego, co już wiem na temat "prawdy o prawdzie".
Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: wrzesien w 29 Styczeń, 2018, 15:15
Nie chodziłem poł roku na zebrania- bylem po komitecie (sam na siebie nakablowalem) ograniczony. Zero reakcji, aż obwodowy kazał zrobić wizytę nieczynnym, więc natychmiastowo się mną "zainteresowano" żeby zrobić wizytę pasterską.

Na wizycie pasterskiej powiedziałem co myślę o ich pomocy i zainteresowaniu. Co odpowiedzieli?
"Ciężko dostrzec że ktoś ma problem jak go nie widać"
Lol... Nie wiemy że masz problem duchowy bo nie widzieliśmy Cię na zebraniu :D

Cała wizyta to jedna wielka parodia na której odezwałem się może z 5 razy, a resztę oni się żalili jak to starsi mają ciężko, jak to wszyscy mają do nich pretensje i czasu nie mają się interesować innymi przez obowiązki jakie mają :D

Kiedyś jak wyjdę to wrzucę nagranie z tej wizyty.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: rychtar w 29 Styczeń, 2018, 15:26
Nie licz na zainteresowanie zboru. Mieliśmy dokładnie to samo i tylko czekaliśmy na odpowiedni moment, żeby wyjść z JW.org. Na początku jeszcze któryś ze starszych do nas zadzwonił zapytać się o możliwość wizyty pasterskiej, czasem któryś zadzwonił zapytać czy potrzebujemy zachęt, ale z czasem i to się skończyło. Definitywny koniec zainteresowania nami nastąpił wtedy gdy zapuściłem brodę i kilka razy widziano mnie gdy na mieście rozmawiałem z wykluczonymi. Od tamtego czasu to nawet starsi nas zaczęli omijać.
Dla nas przełomem była sytuacja gdy jeden z tych "interesujących się" starszych zboru z rodziną nas ominęli na ulicy i udali, że nas nie znają. W tym samym dniu wysłaliśmy stosowny list o odłączeniu się. I od tamtej pory słuch o nas zaginął w JW.org. Oczywiście są jednostki ze zboru, z którymi utrzymujemy sporadyczny kontakt, ale to tylko kwestia czas aż i one odpadną od jedynej słusznej doktryny WTS.

Nie licz na to, że ktokolwiek się Wami zainteresuje. Oni jeszcze wam dokopią jak zobaczą, że "źle z Wami". Lepiej faktycznie poznać kogoś spoza WTS i zadzierzgnąć naprawdę prawdziwe przyjaźnie, nie takie papierowe jak opisane w Strażnicy czy innych gazetkach JW.org.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: dziewiatka w 29 Styczeń, 2018, 17:00
Ja i moja żona cenimy sobie ten brak zainteresowania.Każdą próbę ze strony braci neutralizujemy.O czym mielibyśmy z nimi rozmawiać.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Estera w 29 Styczeń, 2018, 17:22
Witajcie!
W ramach przypomnienia to chciałbym napisać, że jestem aktywnym ŚJ. (...)
Od pewnego czasu wraz z moją żoną dość mocno opuszczamy zebrania oraz zbiórki do służby. Od około 3 miesięcy zdarza nam się być na sali około 2-3 razy w miesiącu. (...)

Tak jak pisałem to trwa już jakiś czas i póki co (pomijając 2,3 osoby) właściwie nie ma odzewu ze strony członków zboru na naszą 'chorobę duchową'. Nikt się nami nie interesuje-nikt nie zadzwoni, nikt nie napisze wiadomości a już o wproszeniu się na wizytę paterską to zapomnij. (...)
Moja prośba do was drodzy forumowicze.
Opiszcie proszę jakie wy mieliście przeżycia jeśli byliście w podobnej sytuacji.
Jak się wtedy czuliście i co wam pomogło?
Co polecacie nam by sobie z tym poradzić?
Bedziemy wdzięczni za każdy pomocny komentarz.
Pozdrawiamy  :)
   Ślepy.
   A jednak nie ślepy i brawo Tobie i Twojej połówce, że dostrzegacie, to co dostrzegacie.
 
   Jeszcze na chwilę, przed odkryciem prawdy o tej całej prawdzie, odsunęłam się od zboru z pewnych przyczyn.
   Stałam się mniej gorliwa, nie było mnie widać na zbiórkach, na niektórych zebraniach.
   I już czas obsługi w zborze, przestał być dla mnie taki "święty", jak kiedyś.
   Czas zgromadzeń, akcji - "rewelacji", kampanii i co tam by jeszcze te struktury nie wymyśliły.
   Nie musiałam długo czekać, żeby poczuć tę wspaniałą "braterską" miłość i zainteresowanie, a właściwie brak.

   Starsi, za wiele się nie przejmowali, że powoli znikam ze zboru, reszta też miała mnie gdzieś.
   Nikt do mnie nie dzwonił z władzy zborowej, nikt nie zainteresował się, jaki jest mój stan duchowy?
   A wiadomo, że skoro mnie nie ma, to za wesoło ze mną nie jest! Słabi z nich lekarze duchowi.
   I nie czułam się z tym dobrze, ogarniał mnie smutek, że tak to właśnie wygląda i jak ja to towarzystwo mam nazywać swoją rodziną?
   Albo zbór traktować, jak pełny miłości i jedyną drogę do zbawienia?
   Nie mieściło mi się to w głowie, zastanawiałam się, gdzie ja tak naprawdę jestem?
   I nadszedł ciężki czas odkryć, na początku bardzo szokujący, potem już szoku było coraz mniej.
 
   Jak odkryłam prawdę o tej religii, to już w ogóle wyautowałam ze zboru.
   Jeszcze myślałam, że dam radę znać prawdę o tej sekcie i jeździć na zebrania, ale niestety, moja psychika tego nie wytrzymywała.
   Od ponad dwóch lat, żaden starszy nie zrobił do mnie telefonu.
   Poza nielicznymi osobami, które mają ze mną kontakt i do mnie dzwonią, reszta, jakby nie istniała.
   I ja zapewne dla nich nie istnieję.
   Co niektórzy, to się zapewne czują bardzo dowartościowani poprzez moją nieobecność w życiu zboru.
   Ale mało mnie to interesuje.

   Posłuchałam dobrych rad osób, które odeszły od tej sekty.
   Zaczęłam przede wszystkim, budować na nowo krąg przyjaciół, znajomych, zanim oficjalnie odejdę od nich.
   Zajęłam się więcej swoim życiem, pracą, rodziną, rozwijam swoje zainteresowania.
   I coraz grubszą kreską podkreślam swój pobyt w "strażnicy", powoli odcinam się od tej przeszłości.
   Odbudowuję różne kontakty, które gdzieś tam zawisły w przestrzeni, bo przecież trzeba było pozbyć się znajomych ze świata.
   Przybliżyłam się do swojej, w całości katolickiej (na szczęście) rodziny.
   I cieszę się tym nowym etapem w moim życiu.

   A starsi?
   No cóż, ostatnimi czasy, zaczęli w zborze kampanię przestrzegania owiec zborowych przede mną.
   Kreują mnie na złe towarzystwo i zaczęli od osób, z którymi byłam blisko w zborze.
   Tak to wygląda to ich bycie "dobrym, czułym, miłosiernym" pasterzem, który zostawia te 99 owiec, a poszukuje tej jednej, zabłąkanej.
   Więcej o tym pisałam niedawno na swoim wątku powitalnym: "Hejka, tu ESTERA".
   https://swiadkowiejehowywpolsce.org/powitanie/hejka-tu-estera/390/   
   Tam możecie sobie poczytać o mojej "zborowej, świętej inkwizycji", która zaczęła swoje prześladowania.

   Także Kochani.
   Nie przejmujcie się tymi ludźmi, żyjcie swoim życiem, nie dajcie się sztucznie sterować.
   I zmierzajcie w kierunku absolutnie przeciwnym do Watch Tower, naprawdę będziecie zdrowsi i szczęśliwsi.
   Pozdrawiam Was.
  "Estera".
   :) :)
 
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Trzy Kominy w 29 Styczeń, 2018, 17:34
Podpisujemy się pod wypowiedziami powyżej. Grubo ponad 20 lat byliśmy w tak zwanej prawdzie, a jak przestaliśmy chodzić na zebrania itp. i się odsunęliśmy na bok, to o nas najzwyczajniej zapomnieli. I tak to trwa ponad dwa lata. Jedynie ino po półtora roku zadzwonił NO i chciał się umówić na WP. Argumentował to tym, że bracia nie potrafią się z nami skontaktować. Dobrze, że ten telefon moja druga połowa odebrała, bo mi ciśnienie by skoczyło, że ho ho. No pewnie, nie był z nami kontakt bo zaginęliśmy w czasie i przestrzeni. Dwa BS'y mieszkają na tej samej ulicy, a jeden nieco dalej. Wcześniej jak coś potrzebowali albo coś nie działało to numer telefonu do mnie znali. A teraz nie potrafili się skontaktować. Kłamstwo i wstyd. Z nudów stojąc na stojaku mogli zadzwonić, wysłać sms'a lub e'maila. Fakt, że nic by to nie dało.  Ale cierpliwie czekałem.

Teraz wiem, że poczucie bezpieczeństwa, braterstwa, jedności itp., które "zapewnia" ci zbór to fatamorgana, to jak lina bezpieczeństwa zrobiona z bibuły.

pozdrawiam wszystkich
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: jankowalski82 w 30 Styczeń, 2018, 02:41

Jak się wtedy czuliście i co wam pomogło?

Co polecacie nam by sobie z tym poradzić?






  Witajcie Ślepi. Bardzo cieszy mnie fakt że, że razem z żona przejrzeliście na oczy. Nigdy nie jest za pózno na zmiany. Jeśli chodzi o mnie, to w zasadzie nic nadzwyczajnego się nie stało w czasie kiedy wraz z żoną przestaliśmy chodzić na zebrania. Członkowie zboru zaczęli stosować stały schemat postępowania z osobami o odmiennych poglądach na całokształt działalności organizacji. Oficjalnie jeszcze jesteśmy w tej sekcie. W miarę poznawania coraz to nowych perełek na temat CK i całej reszty tego bałaganu, jesteśmy przekonani że wjechaliśmy na właściwą drogę w naszym życiu.
  Może napiszę coś o sobie i mojej piękniejszej połówce. Oboje z żoną wychowaliśmy się od dziecka w rodzinach śj. Około 90% rodziny to śj. Jak ogłosimy oficjalnie że się odłączamy to będzie szok i niedowierzanie.
   Jeśli chodzi o moja część rodziny, to wszyscy wiedzą że nie chodzimy na zebrania ale udają że nie widzą problemu. Myślę że dla dobra sprawy temat ten jest sprytnie pomijany. Na razie metoda unikania pewnych tematów zdaje egzamin. Ciekawe jak długo. Muszę dodać że mam bardzo gorliwych wręcz fanatycznych rodziców oraz siostry.
  Jeżeli chodzi o rodzinę żony, to rzeczy mają się zupełnie inaczej. Moi teściowie w zborze od zawsze byli znani z tego że głośno mówili o tym co im się nie podoba. W takim samym duchu wychowali swoje dzieci. Bez fanatyzmu, z trzezwym spojrzeniem na religię.

  W zborze od dawna jesteśmy traktowani jak osoby wykluczone. Na ulicy pseudo bracia rzadko kiedy odpowiedzą cześć. Jak ktoś stoi na stojaku to na nasz widok odwraca wzrok w drugą stronę i udaje że nas nie widzi. Sytuacja staje się bardziej chora kiedy moja siedmioletnia córka pyta mamę, czemu Sara (córka starszego, sąsiada z mojej ulicy) się do nas nie odzywa. Takie i wiele innych przeżyć utwierdza mnie o tym że śj to grozna sekta.

  Odpowiadając na Wasze pytania, mogę bez wątpienia stwierdzić że zmarnowanego czasu i poniesionych strat psychicznych nikt mi nam nie zwróci. Czujemy się jak wypluta guma do żucia którą ktoś rozdeptał na chodniku. Myślę że po mimo tego co przeżyliśmy ze strony organizacji i mojej duchowo usposobionej rodziny (długa historia), i tak stąpamy twardo po ziemi. Z perspektywy czasu polecam totalnie olać ciepłym moczem swoją historię i zacząć na nowo odkrywać ludzi i świat. Nie jest wcale tak zle jak mówią na zebraniach. Ważne jest to żeby z odzyskanej wolności korzystać z rozwagą. Polecam również aby nie traktować śj jako wrogów. Tam też są ludzie którzy mają uczucia i własny sposób myślenia. Różnią się od nas tym że nie mają na tyle sił żeby to wszystko rzucić i odejść w obranym przez siebie kierunku, Na wszystko trzeba czasu. Obserwując coraz to nowsze światełka CK, mamy go dużo.
 
  Pozdrawiam.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Iskierka w 30 Styczeń, 2018, 12:44
Ślepy,

 Waszą wolność ogranicza teraz nie organizacja, zbór ale rodzina. Jest pewna wzmianka  w Biblii mówiąca o tym, że aby zbudować wieżę należy obliczyć koszty. Wszystko co robimy, w tym nasze decyzje, pociągają za sobą skutki. Jest pewna cena, którą płacimy. To My decydujemy, czy chcemy tę cenę zapłacić, czy chcemy coś stracić aby być wolnym.

Nie znam Twojej rodziny, jak bliskie są Wasze relacje, zależności, czy są dzieci, czy pracujecie wśród świadków albo w rodzinnej firmie, gdzie aktywny świadek nią zarządza. Musicie rozważyć swoją sytuację, na pewno emocje nie są dobrym doradcą. Pokazujecie się na zebraniach co jakiś czas, teraz też pewnie na Pamiątce, skoro tak, to w ocenie starszych nie jest źle.  Zarówno ja, jak i piszący tu Forumowicze, spotkali się z tym, że brakuje zainteresowania osobami, które od dłuższego czasu nie pojawiają się w zborze. To przykre, starsi reagują wtedy, gdy nas podkablują za tzw.  „odstępcze” poglądy, no wtedy wizyta w ciągu tygodnia ale bardziej by wydać sąd, a nie pozyskać.
 
Ważne jest to, że z żoną stanowicie wspólny front, łatwiej zatem jest we dwoje. Teraz powoli uświadamiajcie rodzinę, zadawajcie pytania pobudzające do myślenia ( dobra nauka z TSSK), nie radzę ostro atakować aby nie stworzyć muru, wiem to z własnego doświadczenia, które pomogło mi zmienić taktykę. Inwestujcie w siebie, rodzinę, a zbór pozostawcie organizacji, jak napisano „niech ślepy ślepego prowadzi”. Nie znaczy, że pozyskamy całą rodzinę ale może ktoś się przebudzi.

Wokół nas, w tzw. świecie, są fajni ludzie, poza tym wśród „odstępczych” braci można znaleźć dobre towarzystwo, nie jesteśmy sami. To nie te czasy jak dawniej, że człowiek wykluczony pozostawał sam. Dziś wystarczy się rozejrzeć wokół siebie. Nie zawsze jest łatwo i nie zawsze zgodnie z naszymi oczekiwaniami,  wiem o tym, ale są to koszty, które wszyscy ponosimy.  :)
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: egon olsen w 30 Styczeń, 2018, 14:56
jest 1 zasada  - ile  wnosisz  do zboru  - tyle  otrzymujesz   , przypomnij  sobie  czy   ty  interesowałeś  sie   drugimi , ? dzwoniłes  , odwiedzałeś  zapraszałes itd .  chyba   nie  byliście   zbyt   towarzyscy   skoro   mało kto  zauważył  wasze   znikniecie   itd   przyjśc   na  program  i wyjśc  po  , to  każdy  głupi  potrafi
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Dietrich w 30 Styczeń, 2018, 15:59
jest 1 zasada  - ile  wnosisz  do zboru  - tyle  otrzymujesz   , przypomnij  sobie  czy   ty  interesowałeś  sie   drugimi , ? dzwoniłes  , odwiedzałeś  zapraszałes itd .  chyba   nie  byliście   zbyt   towarzyscy   skoro   mało kto  zauważył  wasze   znikniecie   itd   przyjśc   na  program  i wyjśc  po  , to  każdy  głupi  potrafi

Piszesz jak typowy świadek. Co ma wspólnego brak intensywnego życia towarzyskiego z omijaniem na ulicy ?  :-\
Sami z żoną dość mocno ograniczyliśmy kontakty z braćmi, kiedy przekonaliśmy się jakim siedliskiem plotek były wszelkiej maści spotkania towarzyskie w naszym zborze. 
Skoro z nikim nie rozmawiam o swoich problemach, a tym bardziej o poglądach, to jakim prawem i na jakiej podstawie jakiś zborowy burak ma mnie traktować jak parszywego i rozpowiadać o tym innym?!
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Bożydar w 30 Styczeń, 2018, 18:26
jest 1 zasada  - ile  wnosisz  do zboru  - tyle  otrzymujesz   , przypomnij  sobie  czy   ty  interesowałeś  sie   drugimi , ? dzwoniłes  , odwiedzałeś  zapraszałes itd .  chyba   nie  byliście   zbyt   towarzyscy   skoro   mało kto  zauważył  wasze   znikniecie   itd   przyjśc   na  program  i wyjśc  po  , to  każdy  głupi  potrafi

Sam dobrze wiesz, że do zboru wnosi się posłuszeństwo orgowi i stawianie na zebrania, służbę...
Prawda jest taka, że jeśli nie drapiesz sufitu na strażnicy i nie palisz zelówek od domu do domu to jesteś złe towarzystwo i choćbyś zapraszał prześwietnych pionierów i przednich ze zboru to wymówią się czymkolwiek co by się nie skalać towarzystwem "słabych" i nie tak czynnych w orgu jak sami udają.

A jak bracia potrafią dać wypłatę karząc fochem za zakładanie innej garderoby niż krawat i zapuszczenie brody to co dopiero jak nie będzie cię na zebraniu? Wnosząc plastikowe owoce do zboru otrzymasz takie same plastikowce. Sytuacja Ślepego tylko zdaje się potwierdzać poziom i jakość miłości braterskiej. To korporacyjna miłość warunkowa, która nie ma niczego wspólnego z miłością braterską po jakiej mieli być rozpoznani prawdziwi naśladowcy Chrystusa.

Swoją drogą, ja doznałem podobnej wypłaty w zborze ze strony kliki pioniersko faryzejskiej. Niemal w 100% zborów to codzienność będąca skutkiem nauczania CK i przekręcania Biblii.

Ślepy, znajdź jakieś hobby i poznawaj ludzi, z którymi znajdziesz wspólny język, pasje.
ŚJ nie tracą czasu na hobby bo "za dwa lata koniec świata" ;)

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Estera w 30 Styczeń, 2018, 18:31
jest 1 zasada  - ile  wnosisz  do zboru  - tyle  otrzymujesz   , przypomnij  sobie  czy   ty  interesowałeś  sie   drugimi , ? dzwoniłes  , odwiedzałeś  zapraszałes itd .  chyba   nie  byliście   zbyt   towarzyscy   skoro   mało kto  zauważył  wasze   znikniecie   itd   przyjśc   na  program  i wyjśc  po  , to  każdy  głupi  potrafi
   egon olsen
   Myślę, że trochę się rozpędziłeś w tej swojej ocenie, takiej właśnie w tonie bardzo oskarżającym, bym powiedziała.
   A nic zupełnie nie pisząc, jak Ty się czułeś, o co zapytał ślepy w treści swojego wątku.
   Zainteresowanie, czyjąś trudną sytuacją, ponoć w zborach nie powinno być warunkowe.
   Świadkowskie pojmowanie miłości agape, opartej na zasadach, nie polega na tym, że:

  "... zainteresuję się Tobą, Kochany Bracie, Siostro, bo Ty wcześniej interesowałeś się mną ..." :'( :'(
   A takie podejście do sprawy, jak tu wyżej przedstawiłeś, to od razu przywołuje mi na myśl tylko różne kliki zborowe.
   Towarzystwo wzajemnej adoracji, które się rzetelnie wspiera, tylko dlatego, że stanowi jakąś tam zamkniętą grupę dla własnych korzyści.

   JEZUS NIE DAŁ TAKIEGO PRZYKŁADU!!
   On, bezinteresownie okazywał miłość, życzliwość, dawał wsparcie w trudnej życiowo sytuacji, okazywał zwykłe zainteresowanie drugim człowiekiem.
   I przenosząc to na podniesiony problem w wątku, założonym przez ślepego, uważam, że o to właśnie chodzi.

   A niestety, w zborze jest poważny deficyt w okazywaniu zainteresowania osobami, które odsuwają się od zboru.
   I tak naprawdę ani przyczyna, ani to jak ktoś się zachowywał, nie jest tu ważna, bo starsi mają obowiązek interesować się wszystkimi, życzliwie.
   Jako reprezentanci Jezusa, przedstawiciele niejako tej zasady agape, powinni zadbać o swoją osłabłą owcę.
   I to bez względu na to, czy wcześniej, taka osoba okazywała zainteresowanie innymi w takiej sytuacji, czy nie.

   To starszy ma niejako, z urzędu jaki piastuje, taki obowiązek by okazać czułe i życzliwe zainteresowanie osobami, które z horyzontu zboru znikają.
   Jeśli ktoś tylko pojawia się na program i po nim szybciutko wychodzi, to dla wytrawnego starszego, powinien to już być sygnał, żeby się tą konkretną osobą zainteresować.
   Wcześniejsze życie towarzyskie w zborze, takiej osoby, czy rodziny, nie ma tu nic do rzeczy.
   Trochę stanąłeś w obronie zboru i starszych, którzy tak naprawdę, również bardzo wybiórczo w zborach interesują się poszczególnymi osobami.
   I życie rzeczywiste bardzo dobrze to potwierdza.
   
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: dziewiatka w 30 Styczeń, 2018, 21:27
Co to znaczy ,że ktoś osłab duchowo? Ja czuję się mocniejszy i lepiej mi w nowej sytuacji.A w zborze pewnie mówią ,zobaczcie tak wysoko furgał a jak nisko upadł.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Estera w 30 Styczeń, 2018, 21:42
Co to znaczy ,że ktoś osłab duchowo? Ja czuję się mocniejszy i lepiej mi w nowej sytuacji.A w zborze pewnie mówią ,zobaczcie tak wysoko furgał a jak nisko upadł.
   dziewiątka.
   Przecież wiesz o tym doskonale, że kto nie chodzi na zebrania.
   Nie jeździ na zgromadzenia, nie chodzi na zbiórki i nie ma go w ogóle w życiu zboru,
   to jest tzw. słaby duchowo, żeby nie powiedzieć, wrak duchowy.
   :'( :'(

   Ha, ha, ha ...
   Jakże się mylą!!
   To tak z ich strony wygląda.
   O mnie też zapewne mówią, podobnie, jak o Tobie, bo należałam do tych gorliwych.
   I nie byłam tuzinkowym śj, takim tylko ledwie ciepłym.
   Ale dziś czuję się mocniejsza duchowo, niż kiedykolwiek.
   I wcale mi za nimi nie tęskno.
   
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Vog w 31 Styczeń, 2018, 00:41
Witaj Ślepy  :)
Doskonale Was rozumiem, sami z żoną doświadczyliśmy tej warunkowej miłości. Miłości, która każe unikać "słabych duchowo" z obawy przed jakimś zarażeniem. Po naszych staraniach by zbliżyć się do braci na gruncie towarzyskim, jedyne co otrzymywaliśmy to zaproszenie na wspólne oglądanie brodacastingu.
Nam się o tyle udało, że mamy znajomych w temacie i możemy z nimi podzielić się naszymi odczuciami.
Po ogłoszeniu w zborze naszej rezygnacji, jeszcze tego samego wieczora pousuwali się znajomi ŚJ z fb.
Na ulicy udają, że nie widzą.
Będzie trudno, organizacja otoczyła nas samymi ludźmi z wbudowanym przełącznikiem "ostracyzm" jednak jest życie po Strażnicy  ;)
Warto nawiązywać kontakty, można poznać naprawdę fajnych ludzi jeśli tylko przestaniemy patrzeć na nich okularami organizacji.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 31 Styczeń, 2018, 05:29
   Przecież wiesz o tym doskonale, że kto nie chodzi na zebrania.
   Nie jeździ na zgromadzenia, nie chodzi na zbiórki i nie ma go w ogóle w życiu zboru,
   to jest tzw. słaby duchowo, żeby nie powiedzieć, wrak duchowy.
tak mi sie skojarzyło zdarzenie sprzed kilkunastu lat gdy byłem już na wylocie z organizacji. Działo sie to w 2002 roku. Jeszcze mieszkał u mnie w mieszkaniu Piotrek, przyjaciel ze zboru. I on próbował mna jakoś potrząsnąć i zachęcić do aktywności ale nie bardzo wiedział jak. Któregoś dnia mówi mi, że słyszał na mój temat opinie braci że "Sebastian jest duchowo martwy" (wypowiadając te słowa czekał na jakąś moją reakcję)...

a ja spokojnie zapytałem go: "a skąd w zborze tacy eksperci od medycyny sądowej i zjawisk paranormalnych jednocześnie? skąd oni w ogóle wiedzą że ja jestem martwy i to jeszcze duchowo martwy? A tak z ciekawości: możesz mi powiedzieć kto jest tym wybitnym specjalistą od DUCHOWEJ SEKCJI ZWŁOK?!"
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Trinity w 31 Styczeń, 2018, 09:52
Odkd powstały whatapy vibery wszyscy się spamujemy nawzajem infantylnymi gifami typu ,miłej soboty' i jakiś misio w filiżance. ktoś jakiś mądry wymyśla też złote myśli odnośnie jworg. z jednej strony to fajnie że pamięta z drugiej aż zęby bolą bo jest jak w przedszkolu bo i poziom taki. dostałam taką ,laurkę' od jednej sis typu  ,Bóg cie kocha wszystkiemu dasz rade'  to ja odrazu jej odpisałam właśnie ide na usg w trybie pilnym mam nadzieje że DAM RADE i ta.sis dzwoni
to ja sobie myśle ,jaka kochana chce.mnie pocieszyć własną mową' odbieram
- oj Trinity przepraszam cie ze moze wysłałam to nie wporę!! sorry soł macz! nie chciałam cię dobić, mam nadzieje że wszystko z twoim lekarzem bedzie ok.
ucieszyłam się do niej że wogóle ktoś dzwoni, a ona że też sie cieszy że może wreszcie się ogarne i zapytała czy może zadzwonić później jak już wrócę od doktora
zadzwoniła jak byłam już w pracy i nie chciało mi się odebrać, napisałam że oddzwonie
co mam jej powiedzieć jak zacznie się ze mną umawiać do służby? tzn ja wiem co POWINNAM jej powiedzieć ale nie chce gasić ducha ( w końcu jedyna zadzwonił)
biedni zmanipulowani ludzi zamiast przyjść do mnie na kawę pogadać ona napewno będzie mnie ciągła na klatki
Jestem ciekawa waszego zdania
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 31 Styczeń, 2018, 14:20
Sztywne reakcje starszy-głosiciel, nigdy nie dawały nic dobrego. Co to jest w ogóle wizyta pasterska? Co ona ma za cel? Jakby jeden czy drugi starszy chciał pomóc, to powinien zaprosić taką osobę "słabą duchowo" do siebie, lub przyjść do tej osoby, bez krawata, w luźnej atmosferze, pogadać jak chłop z chłopem. Jakby trzeba było to i jakiegoś kielicha strzelić dla rozluźnienia atmosfery. Wg mnie takie ludzkie spotkanie o wiele więcej dałoby niż wizyta dwóch sztywnych krawaciarzy z pełnymi gębami wyświechtanych sloganów strażnicowych.
 Co do mnie i mojej żony, to zgubił nas telefon stacjonarny, bo komórki nie odbierałem, jak widziałem że dzwoni któryś starszak.
 I ten stacjonarny odebrałem bez zastanowienia, jak w słuchawce usłyszałem "Witaj bracie Nemo", to już wiedziałem o co chodzi. Przyszli, powiedzieli co mieli powiedzieć i wyszli. Od tego czasu przestano mi się kłaniać na ulicy.  ;D
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: Dietrich w 31 Styczeń, 2018, 14:47
To prawda Nemo, ludzie potrzebują czasem zwykłego wygadania się przy butelce piwa, zamiast tej całej strażnicowej oficjalności. Charakter wizyt pasterskich i sposób ich organizowania powoduje, że na 99% w takiej sytuacji usiłujesz sobie przypomnieć czy czegoś nie przeskrobałeś. A pamiętam, że kiedyś były nawet rady, by w celu przełamania obaw starszy zamiast drugiego współstarszego zabrał żonę. Ciekawe kto tak miał. 


Kiedyś znajomy starszy przyznał mi wprost, że boi się i unika takiego nieoficjalnego stylu, ponieważ boi się że bracia zaczną się spoufalać i traktować jak kumpla.  Przez to może ucierpieć jego autorytet. No a rady... wiadomo. "Pasajcie" ponad zdrowy rozsądek.
Ja do niego: Wojciech - z jednej strony chciałbyś żeby bracia przychodzili do ciebie i otwarcie rozmawiali co ich boli, a z drugiej robisz wszystko żeby do tego nie doszło. Każdej rozmowie, nawet prywatnej nadajesz oficjalny ton i szukasz artykułu w Strażnicy.  W efekcie powiększasz tylko dystans. I oczekujesz, że ktoś przyjdzie ci się zwierzyć?  W ten sposób autorytetu nie zbudujesz.
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: HARNAŚ w 31 Styczeń, 2018, 16:35
Opiszę jak traktowano moją żonę gdy byłem wykluczony. Nagle większość zapomniała jak z nią rozmawiać. >:( Na sali owszem przywitali się ale już bez entuzjazmu. Tłumaczyli to potem , że nie wiedzieli jak się zachować. /swoją drogą żałosne to strasznie/ . Doszło do takiej kuriozalnej sytuacji , że chciała kiedyś podejść do dwóch przyjaciółek , które stały w przejściu a one rozstąpiły się przed nią aby czasem się o nią nie dotknąć. Wobec tego wycofała się z życia zboru przestając głosić , licząc , że po jakim czasie starsi dopytają się co jest powodem . Nic takiego nie nastąpiło, ??? więc napisała list do obwodowego i jej mama go przekazała. Starsi przedstawili Harnasiową jako rozżaloną z powodu jej zdaniem niesłusznie wykluczonego Harnasia , na dodatek wmawiając obwodowemu ,że ona ma problemy emocjonalne  :-\ i tam trzeba bardzo delikatnie działać , najlepiej czekając na poprawę jej nastroju :o.
Gdy sytuacja osiągnęła szczyt zaprosiłem starszych do biblioteczki/ tak , wiem jak to brzmi , że wykluczony zagania trzech starszych do biblioteczki/ i nakazałem im zrobić potrzeby zboru jak należy traktować członków rodziny gdy ktoś w niej jest wykluczony.  ;D
Wtedy choć wykluczony byłem bardzo wierzącym świadkiem  :)
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 31 Styczeń, 2018, 18:52
U mnie było dokładnie tak jak piszą moi przedmówcy.

"Pogrzebano" mnie jeszcze za życia. Wystarczyło, że rzadziej uczęszczałam na zebrania (m.in. z powodów zdrowotnych; wtedy jeszcze nie byłam "odstępcą") i już czułam chłód ze strony "braci".

Zawsze chciałam mieć kontakty z wieloma osobami; jestem bardzo towarzyska. No więc robiło się w domu a to imprezki, a to spotkania przy kawie. Jak ja zorganiozowałam i dałam "wałówę" na stół, to ludzie chętnie przychodzili. Ale jak mi się marzyło żeby to ktoś mnie zaprosił do siebie, to może ze 2-3 osoby takie były, a reszta ze zboru miała mnie w tyłku.
Oczywiście gdy ktoś nagle czegoś potrzebował (choćby porady w kwestiach urzędowych), to od razu znajdował mój numer telefonu i wydzwaniał w weekendy albo wieczorami.

Najbardziej bolało mnie więc to, że te relacje w zborze nie mają nic wspólnego z miłością jak w rodzinie, ale że to wszystko jest takie sztuczne i wyrachowane. I to mnie bolało przez praktycznie cały pobyt w tej organizacji (choć zawsze to tłumaczyłam sobie wersetem: "miłość większości oziębnie").

Natomiast przełomowym momentem dla mnie, aby wyjść z JW.ORGa było traktowanie mnie przez ludzi w taki sposób jakbym była wykluczona. Nic nikomu złego nie zrobiłam, a jedynie przestałam chodzić na zebrania. I już niektórzy przestali mnie poznawać na ulicy lub przechodzili czym prędzej nawet się nie zatrzymując na minutę rozmowy. O telefonach "co słychać?" mowy nie było. Dzwoniły do mnie może ze 2 osoby (co i tak uważam za sukces).
A jak już wspomniałam na wstępie - zawsze byłam towarzyska i zapraszałam wcześniej sporo osób do siebie. Od nich jednak nie zaznałam rewanżu (pomijając nieliczne jednostki".

Dzisiaj miałam takie przemyślenia dlaczego mi nie było żal odejść z JW.ORGa.
Nie było mi żal, bo nie miałam tam przyjaciół, tylko ZNAJOMYCH.

Gdyby to byli przyjaciele, to dziś byliby przy mnie. A skoro ich nie ma, to znaczy, że to nie byli przyjaciele. To byli tylko znajomi. Znajomych nie szkoda zostawić, bo zawsze można znaleźć nowych - czy to w pracy, czy na wakacjach, na kursie tańca czy gdziekolwiek indziej.

Proponuję przygotować się do wyjścia z JW.ORGa tak jak pisali inni. Nie tak na łapu-capu. Trzeba sobie grunt przygotować. Znaleźć znajomych.
To taka trochę akcja jak przy robieniu podkopu przez więźnia. Zanim ucieknie z więzienia, to musi trochę ziemi przekopać żeby zrobić tunel do wyjścia. Więc róbcie sobie "tunel", szukajcie znajomych (a w zasadzie już ich macie - wystarczy tylko się do nich zbliżyć - do sąsiadów, do kolegów z pracy itp.). Jak już zrobicie tunel, to wyjście z JW.ORGa będzie tylko formalnością. Może uda się Wam przy okazji otworzyć oczy komuś z rodziny? Czego Wam serdecznie życzę i pozdrawiam :)
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: matus w 31 Styczeń, 2018, 19:06
(...) To taka trochę akcja jak przy robieniu podkopu przez więźnia.(...)
Nie należy w tym momencie zapominać o plakacie z Raquel Welch zasłaniającym dziurę ;)
Tytuł: Odp: Reakcje członków zboru na osoby, które osłabły duchowo.
Wiadomość wysłana przez: PoProstuJa w 31 Styczeń, 2018, 19:36
Nie należy w tym momencie zapominać o plakacie z Raquel Welch zasłaniającym dziurę ;)

Dokładnie o tym podkopie myślałam! A akcja była bezbłędna!
Facio całą ziemię wynosił z celi małymi ilościami w kieszeni. W międzyczasie założył sobie kilka kont bankowych i zarobił kupę forsy. Gdy w końcu wyszedł przez tunel miał sporo kasy aby zacząć życie od nowa.
Długo mu co prawda to kopanie zajęło, ale podjął wyzwanie. Gdyby nie robił nic, to czas tak czy siak by zleciał, a on nigdy nie wydostałby się z więzienia (czyli lepiej późno niż wcale :)