parę lat temu, może 3 przyjechał ważniak z BO
i niby żartem mówił mniej więcej tak:
jak wasze dziecko przychodzi do was po pieniądze na prawko to można
z nim wejść w dil ja ci sponsoruje prawo jazdy a ty się kąpiesz
oczywiście przedstawiłam to w wielkim skrócie,
ale taki był wydźwięk.
Czyli oddanie Bogu (bo to niby chrzest symbolizuje) ma wartość ok. 2000 zł? Cwaniak. Tanio chciał pozyskać nowego niewolnika dla "niewolnika".
To już moja matka była hojniejsza: jak chciała mnie wyciągnąć z "najświętszej", to obiecała mi mieszkanie i wycieczkę, gdzie mi się tylko zamarzy (oczywiście wtedy odmówiłam).
Tak że młodzi: jak rodzice będą was kusić kasą na prawko w zamian za chrzest, odpowiedzcie, że wiecznotrwałe oddanie Jehowie jest więcej warte: co najmniej tyle, co mieszkanie i nowa bryka.
Żart. Żadna kasa nie jest warta tego, żeby się chrzcić, moim zdaniem. Żadna kasa nie jest warta tego, żeby narażać życie, jak będzie potrzebna krew, albo narażać się na ostracyzm, jak "przenajświętsza" wypluje poza swój nawias.
Jak się ma pecha być orgowym dzieckiem, to rzeczywiście lepiej ograniczyć się do potrzymania raz na rok talerzyka z kieliszkiem, i dać sobie spokój ze zbędnymi kąpielami.