Na pewno docierały do was informacje o tym jak poważnym przedsięwzięciem były Światowe Dni Młodzieży i jakie zagrożenia były z tym związane. Trzeba przyznać, że to wszystko, o czym się mówiło było jak najbardziej realne. Nawet w pracy nie raz przekonywaliśmy jeden drugiego:
-"nie no, nie będzie zamachu"
-"musi być, nie dadzą rady tego upilnować"
itp.
No i oczywiście było wiele innych trudności i zagrożeń "nieterrorystycznych".
Stosunek ŚJ do katolików jest chyba powszechnie znany. Zastanawia mnie co czuli Świadkowie, kiedy na to wszystko patrzyli. Czy trzymali kciuki, żeby coś nie wypaliło? Gdyby do czegoś doszło, to czy mówiliby "Yeah! Babilon płonie!!" Rozmawialiście w zborach na ten temat?