Roszada kończy już akcję, a ja obiecałem, że osobiście z książką odwiedzę Śląskie Centrum Chorób Serca im. Religi w Zabrzu. Więc w te pędy udałem się we właściwym kierunku, tym bardziej, że 18 maja miałem złożyć wizytę w Wojewódzkiej Por. Alergologicznej po drugiej stronie ulicy. Wcześniej spakowałem 15 sztuk książki „Czy Świadkowie Jehowy są kompetentni w orzekaniu o transfuzji krwi?” i trochę ulotek.
1. Panią doktor zaciekawiły sprawy odmawiania przyjmowania krwi. Zadeklarowała także, że będzie pożyczać książkę znajomym lekarzom - 1 książka.
Następne to już było SCCS:
2. Konsultanci Oddziału Chirurgii Naczyniowej i Endowaskularnej- Kardiolodzy Rezydenci – 4 książki.
3. III Katedra Oddziału Klinicznego Kardiologii. Oddział Chorób Serca i Naczyń – 2 książki.
4. Oddział Kardiochirurgii, Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia u Dzieci - 3 książki.
Wszędzie też zostawiałem ulotki, bowiem w pierwszym miejscu spytano mnie czy Centrum Edukacji ma jakiś adres mailowy (przedstawiałem się jako osoba współpracująca z Centrum).
Prawdopodobnie mogłem coś pominąć, bo szpital rozległy, nie bardzo go ogarniałem, na jeden oddział zamknięty się nie dostałem (Mukowiscydozy). Był dzwonek do pielęgniarki oddziałowej ale nikt nie odbierał. Ale nic straconego, bo i tak niedługo będę znowu w tej okolicy.
Po drugiej stronie ulicy jest Szpital Kardiologiczny podległy Śląskiemu Urzędowi Marszałkowskiemu.
1. Kliniczny Oddział Otorynolaryngologii i Onkologii Laryngologicznej – 1 książka + ulotka.
2. Ordynator i Kierownik Katedry – Kliniczny Oddział Kardiologii – Pani profesor doktor habilitowany n. med. - bardzo zajęta. W sekretariacie zostawiona ulotka - otrzymałem radę: z książką proszę próbować innym razem.
W sumie 11 książek trafiło do lekarzy.
Zdarzyło mi się waśnie w tym ostatnim szpitalu, że spotkanej na korytarzu pani lekarce, skądinąd starszej osobie, wyjaśniłem cel mojej wizyty pokazując książkę, a ona doczytawszy tytuł tylko do Świadków Jehowy, uciekła z okrzykiem: O nie! Tylko nie świadkowie Jehowy! W żadnym wypadku! Żadnych świadków! Na nic zdała się moja szybka i głośna uwaga, że nie jestem świadkiem i nie polecam ich ideologii. Reakcja lekarki była tak błyskawiczna, że mówiłem już tylko do szybko oddalających się jej pleców.
Przyznaję, że wielokrotnie mi się wcześniej zdarzało, iż ludzie mylą nas ze świadkami i nie chcą nic przyjąć ani rozmawiać. Myślą, że to jest kolejne wcielenie świadków, ich kolejny trik aby tylko nawiązać rozmowę. To jest konsekwencja tego, jak pisze nieraz ‘niewolnik’, że świadkowie dali się poznać na całym świecie. Tak to prawda. I dlatego, że ich większość zna, wielu przed ich agitacją ucieka. Tego już ‘niewolnik’ nie napisze oczywiście.
- Wiedząc, że niedaleko stąd, na Placu Teatralnym jest stałe miejsce dla stojaka, poszedłem tam, wymyślając chytry plan, jak zainteresować stojących tam świadków książką. Zastałem dwie panie i próbowałem oddać im książkę „Czy Świadkowie Jehowy są kompetentni w orzekaniu o transfuzji krwi?” twierdząc, że dali mi ją przed szpitalami chyba świadkowie, ale ja czytam raczej w Internecie. Zresztą jest tam pełno cytatów z waszej Strażnicy. Panie po obejrzeniu książki stwierdziły, iż to nie ich książka, ale nie były pewne, a ja cały czas twierdziłem, że raczej ich, cały czas podtykając ją im pod nos, oglądając ze wszystkich stron, niby to szukając, gdzie napisane, że jest to wydawnictwo świadków. One widząc nazwisko autora już wiedziały, że to nie jest wydawnictwo ‘niewolnika’, bowiem on drukuje wszystko anonimowo. W pewnym momencie powiedziałem, iż jest ona ich, bo jest tu napisane: „Szymon Matusiak, były długoletni starszy zboru Świadków Jehowy”. Jedna z pań wzięła ją do ręki, sprawdziła i rzekła: Raczej jest tu wypowiedź tego człowieka. Przyjrzała się uważnie okładce z przodu i orzekła definitywnie, że nie jest to wydawnictwo świadków. Oto mi właśnie chodziło, aby się z książką chociaż pobieżnie zapoznały. Ja jeszcze spytałem, czy zna może tego Włodzimierza Bednarskiego, może on jest świadkiem Jehowy. Nie znam, padła odpowiedź, ale wiele osób szkaluje naszą organizację. A ja niby od niechcenia: wydaje mi się, że wy pierwsi zaczęliście szkalować wszystkie religie nazywając ich fałszywymi, idącymi na zagładę. To czego się im dziwicie, oni się tylko bronią przed waszymi oskarżeniami. Nie było protestu. Zaczęła się miła pogawędka trwająca ok. godziny, aż przyszła zmiana. Nie zakończyła się co prawda zostawieniem książki, ale aż na tyle to nie liczyłem. Chciałem tylko, aby zobaczyli przynajmniej okładki i zapoznały się z tytułem. Była tylko pretekstem do rozpoczęcia rozmowy. Jak przebiegała ona cała, opiszę w innym wątku, który myślę założyć: „Spod wózka - czyli stojakowe potyczki”.
-Idąc na dworzec kolejowy Placem Wolności szukałem wzrokiem i tam stojaka, bo kilka razy go tam widziałem wcześniej, ale go tam nie było. Chciałem powtórzyć ten sam numer. Pozostałe mi trzy książki zostawiłem na ulicznych stolikach do gry w szachy, blisko bankomatu i księgarni, widząc tam sporo ludzi. Ostatnią trzecią pozostawiłem na półce przy oknie w pociągu. Liczyłem na to, iż pozostali pasażerowie zwrócą mi uwagę, że zapomniałem książki, ale tak się nie stało. Miałbym okazję konkretnie zachęcić ich do czytania w pociągu. Widziałem, że obsługa pociągu jest bardzo młoda, wiec może ona ją zobaczy, jeśli nie zabierze jej jakiś pasażer. Szkoda, że skończyła się akcja „pociąg do książki”, bo to była wtedy okazja do pozostawiania książek w przeznaczonym specjalnie na ten cel miejscu w pociągu. Tam spotkałem kiedyś niezłą broszurę Epifanistów traktującą o świadkach Jehowy i ich nietrafionych proroctwach. No i to byłoby na przodzie i na tyle.