Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Mayte Garcia - The Most Beautiful Moje życie z Prince’em  (Przeczytany 997 razy)

Offline Snow

Mayte Garcia - The Most Beautiful Moje życie z Prince’em
« dnia: 20 Październik, 2020, 01:43 »
Mayte Garcia była w latach 1996 - 2000 żoną Prince’a. Czas ich małżeństwa zbiegł się z okresem w którym ten artysta zainteresował się naukami Świadków Jehowy. W roku 2017 Mayte wydała wspomnienia, opisuje w nich m. in. swoje dzieciństwo, karierę taneczną, związek z Prince’m oraz jak ułożyła sobie życie po rozstaniu z nim. Autorka w swojej książce kilkukrotnie porusza temat wpływu, jaki wywarło nauczanie Świadków Jehowy na życie Prince’a i jego bliskich. [1]
Poniżej kilka obszernych fragmentów:


   „Pod koniec tamtego lata mój mąż grał w Pyramid Arena w Memphis i zauważył, że w ten sam wieczór Larry Graham [2] grał w mniejszym miejscu nieopodal. Po koncercie występował w Music Mix Factory w Nashville. S zadzwonił do Larry’ego i zapytał, czy nie chciałby przyjść, żeby wspólnie zagrać i poimprowizować. Kiedy do mnie potem zadzwonił, był rozradowany. Powiedział, że jego i Larry’ego łączy porozumienie bez słów – nie musieli nawet na siebie patrzeć, żeby wiedzieć, w którą stronę zmierza muzyka. Larry połączył psychodeliczny soul i funk, co było świetne, grał na basie w Sly and Family Stone i wynalazł swój charakterystyczny styl nazywany „thumpin’ and pluckin’”, polegający na uderzaniu w struny, dzięki czemu uzyskiwał całkowicie nowe dźwięki.
   Ale więź, którą mój mąż czuł z Larrym była nie tylko muzyczna, ale również duchowa.
– Wiara tego człowieka jest niezachwiana – powiedział. – Nie ma miejsca na wątpliwości czy obawy.
   Cieszyłam się z jego radości. Pomyślałam, że ta przyjaźń wpłynie na niego w zdrowy i pozytywny sposób. Powiedział mi, że Larry jest bardzo rodzinnym człowiekiem i genialnym muzykiem. Nagrał sporo hitów R&B i jeden, który przebił się do pierwszej dziesiątki na liście Billboard’s Top Ten w roku 1980. Potem jego doświadczenia w branży były bardziej typowe niż doświadczenia mojego męża. Ciężko pracował i dużo jeździł w trasy z prawdziwą pasją do muzyki i prawdziwą wiarą, że będzie prowadzony w kierunku, w którym Bóg chciał, żeby poszedł. Kiedy Larry i jego żona, Tina, przyjechali do Minnesoty, żeby się z nami zobaczyć, byłam pod wrażeniem ich córki i więzi rodzinnej, która ich łączyła. Tina miała silną osobowość, donośny śmiech i grację kobiety chodzącej do kościoła. Larry miał życzliwe spojrzenie i szeroki, luzacki uśmiech i widać było, że kocha żonę, co wydawało mi się urocze.
   Jedyną rzeczą, przez którą czułam się trochę nieswojo, było to, że Larry czasami wygłaszał długie kazania o… nawet nie wiem o czym. Nie jestem w stanie wam powiedzieć, o czym one były. Te przydługie nauki były inne niż jakikolwiek rodzaj chrześcijaństwa, z jakim się spotkałam. Im więcej słyszałam o świadkach Jehowy, ich magazynie „The Watchtower”, Armagedonie i pogańskich korzeniach urodzin i świąt, tym mniej to do mnie przemawiało. Było tam tak mało miejsca na celebrację i jeszcze mniej na wątpliwości. Nie był to dla mnie problem. Szanuję wierzenia innych, ale nie czułam z ich strony tej wzajemnej więzi w stylu: „Cokolwiek ci odpowiada”. Nie pasowało to do mnie.
– Nie oceniam. Po prostu tego nie czuję – powiedziałam mężowi po przesiedzeniu kolejnego drętwego wieczoru. Pogładziłam swój brzuszek.
– Nie wiem, jakiego leczenia będzie potrzebowało to maleństwo. A kiedy będzie tu z nami zdrowe i silne, nie powiem mu, że jego urodziny zostały odwołane. Będziemy celebrować. Balony, akrobaci, te nadmuchiwane, skaczące rzeczy, małe zoo na całych ośmiu metrach. Będzie ci się wydawało, że umarłeś i poszedłeś do glamslamowego nieba.
   We wrześniu pojechał w trasę Jam of the Year i zabrał Larry’ego ze sobą. Jesienią pracował nad Newpower Soul. Zostawał w studiu do późnych godzin, a ja chciałam być przy nim. Czasami o 3.00 lub 4.00 spałam z otwartymi oczami, ale siedziałam na tej sofie w studio, kiwając głową do rytmu.
   Cieszyliśmy się z każdej najmniejszej oznaki zdrowej ciąży. Jeśli robiłam się roztargniona albo śpiąca, był ze mną i obejmował mnie ramieniem. Kładł dłonie na moim brzuchu, mierząc zaokrąglenie, które zaczęło być zauważalne. Ta ciąża była zupełnie inna niż poprzednia i zgodziliśmy się, że to dobrze. Moja waga była dobra. Mój brzuch za bardzo się nie powiększał, a symptomy nie były ani trochę tak widoczne. Piersi rosły i kręciło mi się w głowie, ale nic poza tym. Chcieliśmy poczekać trzy miesiące, zanim posłuchamy bicia serca i zrobimy USG, ale byliśmy pewni, że to dziecko jest zdrowe.
   „No dawaj, 19 grudnia – modliłam się cicho. – Damy radę, malutki”.
   19 grudnia obudziłam się, przygotowałam na pracowity, radosny dzień. Poszłam do łazienki i zobaczyłam, że cieknie ze mnie krew. Przejście do telefonu zdawało się nie mieć końca.
– Krwawię.
Wziął krótki, urwany wdech:
– Okej.
– Jadę do lekarza.
– Okej.
– Zadzwonię do ciebie.
– Okej. Na razie.
Klik.
   Weszłam do gabinetu lekarki na USG.
   – Dobra wiadomość jest taka, że nie słychać bicia serca – powiedziała. – Jest łożysko, ale nie ma płodu. Pani ciało naturalnie stara się pozbyć pozostałości po zapłodnieniu.
   Pamiętam, że pomyślałam: „Dzięki Bogu”. Byłam całkowicie i samolubnie wdzięczna za każdą minutę, w czasie której tuliłam Amiira w swoich ramionach. Żeby ochronić go przed cierpieniem, byłabym gotowa ścierpieć wszystko – łącznie z rozczarowaniem, jakie cierpiałam w tym momencie. Siedziałam w samochodzie, płacząc i starając się znaleźć siłę, żeby wejść do środka i powiedzieć mężowi to, co musiałam mu powiedzieć.
   Kiedy w końcu stanęłam z nim twarzą w twarz, byliśmy w moim
biurze. Powiedziałam mu, co lekarka mi przekazała, ale słowa nie były nawet potrzebne. Rzeczywistość kolejnej druzgocącej straty wisiała w powietrzu między nami. Nie sposób było odczytać jego wyrazu twarzy.
– Czy… – zaczęłam.
– Muszę wracać do studia – powiedział, po czym odszedł w stronę drzwi.
   Pojechałam do mamy na kilka dni. Była zaniepokojona, że nie przestawałam krwawić. Poszukałam informacji na temat poronień i miałam nadzieję, że to nie będzie nic groźnego, ale po kilku dniach wydawało się, że jest gorzej, a nie lepiej. Starałam się być w trasie z mężem na tyle, na ile mogłam, ale kiepsko się czułam i w dalszym ciągu krwawiłam. Kiedy wróciliśmy do domu, poszłam do lekarki.
– Mówi, że potrzebuję łyżeczkowania macicy – powiedziałam mężowi. – W ten sposób usuwa się wyściółkę płodu, dzięki czemu nie dochodzi do krwotoku.
– Natura się tym zajmie, jeśli jej pozwolisz.
– Ale natura nie zawsze…
– Albo mamy wiarę albo nie. Larry zawsze mówi…
– Larry ma dziecko! Powinien za to dziękować Bogu i trzymać się z dala od spraw innych ludzi.
   Wyszło bardziej nerwowo, niż chciałam. Nie w ten sposób wyobrażałam sobie rozmowę. Spojrzałam na męża, szukając czegoś, co było opiekuńczym nastawieniem, dzięki któremu kiedyś czułam się bezpieczna i pewna świata. Zobaczyłam tylko to odrzucające przeświadczenie, które mnie niepokoiło w Larrym oraz stanowcza odmowa postawienia mojego fizycznego samopoczucia ponad jego własnym poczuciem słuszności.
– Nie mam zamiaru ryzykować mojej przyszłej płodności dla czegoś, w co nie wierzę – powiedziałam. – Zrobię to, co mówi lekarka. Jadę do szpitala.
Spojrzał na mnie i był w tym błysk… czegoś. Obawy. Żałoby. Lub może po prostu strachu. Powiedział:
– Chcesz, żeby Tina pojechała z tobą do szpitala?
– Nie, chcę ciebie!
– Nie wierzę w to, co robisz.
– Muszę to zrobić. Mogłabym się wykrwawić na śmierć. Może Bóg się mną opiekuje, wysyłając mi lekarza.
   Posłał po kierowcę limuzyny, żeby zawiózł mnie do szpitala. Kompromis, jak sądzę. Zrobili mi łyżeczkowanie, a biopsja tkanki, którą usunęli, pokazała chromosomy XX.
– Nazywa się to częściową ciążą zaśniadową – wytłumaczyła mi moja położna. – Jajeczko jest zapładniane i implantowane, ale z tego czy innego powodu nie rozwija się, przyczyną może być genetyka albo nieprawidłowe odżywianie.
– Takie jak dieta wegańska?
– Nie jestem w stanie powiedzieć bez badań genetycznych. Pani i pani mąż musieliby się przebadać. To tak naprawdę jedyny sposób na to, żeby się dowiedzieć, co się dzieje.
– Wystarczyłoby, żebym sama się przebadała?
– W pewien sposób – powiedziała. – Jeśli wyszedłby pani pozytywny wynik oznaczający genetyczne problemy, to mogłaby być
pozytywny wynik oznaczający genetyczne problemy, to mogłaby być odpowiedź, niezależnie od wyniku mężczyzny. Jeśli wyjdzie pani wynik negatywny… proszę sobie wykalkulować.
   Wiedziałam, że mój mąż nie weźmie udziału w badaniach, ale ja musiałam wiedzieć. Próbowałam nie czuć się jak zdrajca, kiedy pobierali mi do tego krew. Świetnie. Nieważne, mówiłam sobie. Jestem poganką, która uwielbia obchodzić urodziny. Nie ma w tym nic złego. Nic o tym nie wspomniałam, kiedy dostałam wyniki testu. Nie było w moim DNA żadnych anomalii. Nie widziałam wtedy powodu, dla którego miałby o tym wiedzieć. Pomyślałam, że dam mu się bawić i się wyleczę, a potem możemy pojechać w jakieś prywatne miejsce i porozmawiać o naszych opcjach. Liczyłam mój Vicodin co rano i starałam się mieć go na oku w nocy. Próbowałam wrócić do normy, nadążać. Siedziałam w publicznej toalecie na stadionie w Fargo czy jakimś miejscu tego typu, czując, jak moje ciało wywraca się na drugą stronę, ale byłam zdeterminowana, żeby iść dalej, aż nie będę w stanie. [3]

===

   Wspólna praca nad The One przyniosła nową falę czułości i bliskości, za którymi tęskniłam. Zdecydowaliśmy, że kupimy dom w Hiszpanii. Coś w Marbelli, z widokiem na morze. Kiedy on pojechał znowu w trasę, poleciałam do Hiszpanii i zaczęłam szukać. Wydawało mi się, że widziałam setkę miejsc. W końcu mój mąż zaznaczył jedno w katalogu Realtora i powiedział, żebym je kupiła. To była duża posiadłość na wybrzeżu, a nie zwyczajny dom, taki jak nasz w Minnesocie. Z balkonu było widać Skałę Gibraltarską i dalekie wybrzeże Afryki Północnej. Plan był taki, żebym pojechała do Hiszpanii i kupiła ten dom, jak skończę występy w mediach. W czerwcu 1998 roku poszłam na premierę The One, który został puszczony na kanale BET. Potem jednak zostałam na dłużej, więc postanowiłam wesprzeć męża w programie Vibe, w którym jeszcze brali udział Chaka Khan i Larry.
   Mój mąż uwielbiał szczegóły kostiumów z The One, łącznie z moimi dwoma wystylizowanymi loczkami na czole, które miałam zamiast grzywki. Mąż namówił mnie, żeby jego fryzjerka Kim zrobiła mi loczki w dzień programu. Jeśli chodzi o loki, Kim jest prawdziwą artystką.
   W ciągu pierwszej części show, Sinbad, gospodarz programu, odgrywał rolę dużego, milutkiego misia. Wspaniała Chaka była po prostu sobą, a Larry był najfajniejszym facetem, koło którego chciałoby się siedzieć. Czekałam za kulisami z moim mężem, nie spodziewając się, że wezmę udział w programie. Kiedy Sinbad zapowiedział „Funkateer we własnej Osobie”, kiedy grały ikoniczne akordy 1999, wziął mnie za rękę i nie puszczał.
   – Co, idę do programu? Nie jestem podłączona do mikrofonu – powiedziałam, ale on już mnie ciągnął w kierunku kierownika sceny, który odchylał kurtynę.
   Kierownik sceny i ja uśmiechnęliśmy się do siebie i wzruszyliśmy ramionami. Razem z mężem zeszłam po schodach i usiadłam na sofie obok Chaki po szybkim uścisku Larry’ego. Wszystko zaczęło się świetnie. Mój mąż rozśmieszył wszystkich, mówiąc jak Myszka Miki, a potem powiedział coś słodkiego i emocjonalnego o tym, jak „małżeństwo bardzo mi pomogło, otworzyło mnie, czuję się bardziej komfortowo, kiedy mam mówić do publiczności”. Potem mądrze opowiadał o sprawie, o którą walczył przez ostatnie trzy lata:
   – Wielu artystów, moim zdaniem, nie zauważa tego, że kiedy zaczynają prowadzić interesy i podpisują prawa do nagrań, stają się w pewnym sensie niewolnikami, ponieważ zyski z ich pracy zawsze będą wędrowały do tego, kto posiada do nich prawa.
– Do jakiegoś kota, który nie potrafi grać – powiedział Sinbad.
Widownia zagwizdała, a my śmialiśmy się i kiwaliśmy głowami.
– Ty to powiedziałeś, nie ja. – Mój mąż się uśmiechnął. – To, co staraliśmy się zrobić z New Power Generation, to zdobyć finansową i twórczą wolność, żeby prowadzić i zarządzać swoją Księgą Rodzaju, że tak to ujmę. W ten sposób dążymy do o wiele pozytywniejszego Objawienia.
   Nastąpił aplauz, do którego dołączyłam. Byłam bardzo dumna z tego, jak walczył o swoje prawa jako artysta. Nareszcie zaczął zdobywać sojuszników. Nie ludzi z wytwórni, tylko muzyków. Ludzi, którzy go kochali i szanowali, którzy chcieli z nim pracować, oraz ogromną publiczność, która chciała po prostu oglądać go i słuchać, jak robi swoje.
– Kiedy ta płyta się ukaże? – zapytał Sinbad, pokazując płytę Newpower Soul.
– Bam – powiedział S i to widowni też się spodobało.
Mówił o The One i Crystal Ball, o tym, jak spotkał się z Chaką i Larrym w latach 70. Potem Sinbad poruszył temat imion i opowiedział, że wybrał swoje po nieustraszonym kolesiu ze starych filmów.
– To dla mnie dość niepewna sytuacja – powiedział mąż – ponieważ ludziom, którzy mnie kochają – to sprawiło, że widownia oszalała, krzycząc: „Kochamy cię!” – ludziom, którzy mnie kochają, wystarczy, że myślą o mnie jako o księciu. To mi nie przeszkadza. Chodzi o sytuacje, w których nie szanują tego, że przyjąłem niewymawialne imię. Wtedy dochodzi do nieporozumień.
Sinbad zrobił przerwę na reklamy. Tina, żona Larry’ego, nie zamierzała stać z boku po tym, jak ja wyszłam, więc przyszła i usiadła z nami, co mnie trochę zdziwiło, ale w porządku. Tina była super, a Larry i Tina byli super, dopóki nie zaczęli…
   O, Boże. Zaczęło się.
– Na początku, kiedy napisałem tę piosenkę – zaczął mój mąż – muszę przyznać, trochę się bałem zatytułować ją Christ, ale mój dobry przyjaciel Larry wyjaśnił mi kilka rzeczy i to mi otworzyło oczy na… Może niech Larry sam o tym opowie.
Larry już siedział na skraju kanapy, bardzo chętny, żeby się włączyć i wyjaśnić.
– Cóż, mieliśmy kilka, eee, ciekawych dyskusji na temat Biblii – powiedział. – Często o tym rozmawiamy, cała nasza rodzina i…
– To już jest trasa innego artysty – zażartował Sinbad, próbując utrzymać lekką atmosferę programu.
– Tak, dużo rzeczy robimy wspólnie, i każdego dnia, za każdym razem kiedy rozpoczyna się taką głęboką dyskusję, doznajesz oświecenia w stosunku do różnych spraw i korygujesz pewne rzeczy w swoim życiu. Zmieniasz je na wielu poziomach.
   Siedziałam z zastygłym uśmiechem, myśląc: „Hej, hej, hej, przystopuj, proszę”.
– W tej konkretnej rozmowie o Biblii zajmowaliśmy się staurosem, który jest prostym słupem lub kijem…
Larry zaczął jedną z ezoterycznych lekcji o Biblii, z którymi miałam do czynienia w życiu więcej, niż bym sobie tego życzyła. Ścisnęłam dłoń męża, ale on uważnie słuchał Larry’ego i patrzył na niego jak urzeczony.
– …i doszliśmy do tego – Larry wydawał się nareszcie kończyć –
– …i doszliśmy do tego – Larry wydawał się nareszcie kończyć – że Jezus zmarł na prostym słupie lub kiju.
– Został przybity do słupa – powiedział mój mąż.
– Tak, do słupa – powtórzyła Tina.
– W ten sposób. – Larry zademonstrował splecione ręce nad głową. – Został przybity do słupa w przeciwieństwie do tego. – Rozłożył ramiona, ilustrując ukrzyżowanego Jezusa.
   W mojej głowie uruchomiło się coś, co brzmiało jak alarm przeciwpożarowy. Jakim cudem to się dzieje? Obserwując męża kątem oka, czułam, jak serce mi się kraje. Nie ma mowy, że pozwoliłby Larry’emu na takie opowieści, gdyby uprzednio z nim nie uzgodnił, że tak się to potoczy.
– Wtedy pytanie było takie, że, cóż, dlaczego jest tak, że wiesz, ludzie robią to i wybierają to czy tamto i, ee, więc on chciał, żeby było jasne, że…
   Widownia siedziała w ciszy i zakłopotaniu. Dało się niemal słyszeć, jak oczy ludzi patrzyły bezwiednie. Przyszli, żeby zobaczyć Artystę Wcześniej Znanego jako Prince. Przyszli dla muzyki. A w tym momencie studio było wypełnione tym uczuciem, które pojawia się, kiedy do twoich drzwi puka świadek Jehowy i wiesz, że już zobaczył twój samochód na podjeździe. Nie chcesz być niemiły, ale – trzask.
– …i czasami prawda… może trochę czasami boleć… różne rzeczy… kiedy ktoś się dowiaduje: „Myślałem tak albo inaczej przez cały ten czas”, a teraz nagle musisz coś zmienić w swoim myśleniu, cóż, to nie dzięki mnie. To jest zapisane. To jest zapisane…
Mówił dalej w ten sposób przez kolejne trzy minuty, dopóki Sinbad delikatnie nie zainterweniował, mówiąc:
– Wygląda na to, że pójdziemy do kościoła!
Mnóstwo śmiechu.
   Nastąpiła kolejna przerwa na reklamy, dzięki Bogu, a potem S, Chaka i Larry dali występ i pozamiatali miejsce, bo urodzili się po to, żeby grać funk. [4]
   Tego wieczoru, kiedy byłam sama z mężem, zauważyłam, że był bardzo dumny. Wiedział, że podczas show balansował na granicy, ale uważał, że poszło świetnie. Nie miałam serca, żeby powiedzieć, jak było, więc zatrzymałam swoje opinie dla siebie. Cieszyłam się po prostu, że jesteśmy razem. Mówiłam sobie, że to przez żałobę. Każdy przeżywa żałobę na swój sposób. Byłam pewna, że przejdzie przez tę trudną fazę. Że Larry coś dołoży do muzyki mojego męża, a potem zniknie. Zajmie się kolejną rzeczą. Widziałam, jak mój mąż przechodził przez wiele różnych twórczych etapów. Uwielbiał się uczyć i potrzebował przyjaciela. Larry był dobrym nauczycielem i przyciągał do siebie swoją energią. Jak mogłoby być w tym coś złego? Wydawało mi się, że byłam jedyną osobą, która miała z tym problem.
   W miarę jak sesja studiowania Biblii się przedłużała, coraz mniej czułam się częścią grupy, ponieważ było widać, że moje przekonania odstają od reszty. Od tej pory, kiedy wspomniałam o Echnatonie i Nefertiti, mój mąż tłumaczył mi, jak bałwochwalczy i zagubieni byli ci ludzie. Ciągle zachęcał mnie, żebym spotykała się z Tiną. Próbowałam brać udział w sesjach grupy dyskusyjnej, ale to po prostu nie była moja prawda. Mężczyźni i kobiety uczyli się osobno, a ja uważam, że wiara powinna jednoczyć ludzi. Uważam, że urodziny są cudowne. Uważam, że wszyscy dobrzy ludzie zostaną koniec końców nagrodzeni.
Chodziliśmy z rodziną Larry’ego na spotkania w sobotę rano i byłam pewna, że wyczułam alkohol, kiedy szliśmy na swoje miejsca. Albo ktoś się ostro bawił, pijąc poprzedniego wieczoru, albo pił z samego rana. Dzięki temu, że byliśmy małżeństwem, mogliśmy usiąść koło siebie; w przeciwnym razie mężczyźni i kobiety byli rozdzieleni. Ludzie cytowali Biblię, interpretując ją w pokrętny sposób, który wydawał się mieć więcej wspólnego z tym, co chcieli w niej wyczytać, niż z tym, co faktycznie było w niej napisane. „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni” – coś równie prostego jak to, zostało przekształcone w pewnego rodzaju atak, po czym wszyscy kiwali głowami i przytakiwali porażeni tą podniosłą prawdą. Po godzinie czy dwóch takiego spotkania pragnęłam zanurkować w akwarium z rekinami.
   Pocieszałam się wspomnieniem innego celebryty, który lata wcześniej próbował namówić mojego męża do scjentologii.
– To intrygujące – powiedział – ale nie potrzebuję, żeby ktoś mi mówił, jak mam wierzyć w swojego Boga.
   Zawsze poszukiwał duchowości, tłumaczyłam sobie. Sama fascynowałam się wszelkimi możliwościami połączenia znaków zodiaku, trzeciego oka i reinkarnacji z chrześcijańskimi wierzeniami jego matki baptystki i jego ojca, adwentysty dnia siódmego, z którymi miał styczność. Był zbyt mądry, żeby dać się w coś wciągnąć tylko dlatego, że w tamtym czasie przejmował się wieloma sprawami.
Mój mąż pojechał w krótką trasę, w czasie której zbierano pieniądze na naszą organizację charytatywną Love 4 One Another. Byłam zbyt słaba, żeby z nim pojechać, ale chciałam go zobaczyć, więc którejś nocy przyjechałam, żeby zrobić mu niespodziankę. Przy bufecie zobaczyłam dziewczynę, która wyglądała trochę jak ja… Wyglądała zwyczajnie. Dżinsy, płaskie buty, brak makijażu. Była młoda, wyluzowana, jak dziecko tuż po szkole. Mój mąż spędzał dużo czasu na czatach internetowych. Ktoś mi powiedział, że była wielką fanką, która poznała go na jednej ze stron poświęconych Prince’owi. Spojrzałam na nią i instynktownie przeczuwałam coś złego.
   Słuchajcie swojego instynktu, dziewczyny. Intuicja kobiety to nie byle co. Od niechcenia zapytałam kilku osób:
– Co to za dziewczyna? Czy ona też występuje w trasie?
Ktoś mi ją przedstawił.
– Mayte, to jest Manuela. Zatrudniliśmy ją do pracy charytatywnej i sprzedaży.
– Naprawdę? – zapytałam, patrząc prosto w jej ciemne oczy. – Bo to ja odpowiadam za sprzedaż i Love 4 One Another, a nigdy cię nie poznałam.
   Zaśmiała się, a ja pokazałam swój uśmiech baletnicy. Wtedy wszedł mój mąż i uścisnął jej rękę. Tak jak uścisnął moją lata wcześniej, kiedy oboje byliśmy o wiele młodsi.
Kiedy byliśmy później sami w busie, powiedziałam do niego:
– Nie jestem głupia. Wiem, że coś się dzieje.
– Nic się nie dzieje. Dlaczego tak w ogóle myślisz?
– Znam ten uścisk dłoni. Pamiętam go z czasów, kiedy miałam osiemnaście lat, a Carmen Electra stała obok mnie, myśląc, że jest jedyną kobietą, jaką kiedykolwiek będziesz kochał. Kiedy uścisnął moją dłoń przy Carmen, nie mieliśmy za sobą intymnych doświadczeń, ale oboje wiedzieliśmy, że to się wydarzy.
   Jeśli chodzi o Manuelę, wyczuwałam energię „nadchodzącej atrakcji”, tak jak w teatrze, kiedy gasną światła, zanim wychodzi na scenę gwiazda wieczoru. Jeszcze nie zbliżyli się do siebie, przynajmniej tak mi powiedziano, ale uwertura już grała. I tym razem on był żonaty. W moim pojęciu – i wiem, że w jego również – to stanowiło ogromną różnicę.
   Grad okrutnych słów – zazdrość, zdrada, wyparcie, oburzenie – był obrzydliwie znajomy. Tysiąc razy słyszałam, jak moi rodzice miewali takie same kłótnie. Mój mąż również takie słyszał. Najwyraźniej podtrzymywaliśmy rodzinną tradycję. Czuł się okropnie urażony, wszystkiemu zaprzeczył i wysłał mnie do domu, do Minnesoty. Nie płakałam w drodze. Nigdy nie uważałam tej chwili za moment decydujący. Mój mąż był skomplikowanym człowiekiem. Wiedziałam, na co się piszę. Pamiętałam walkę między moimi rodzicami, jak rutynowo od siebie odchodzili, potem im przechodziło i znowu się schodzili. Mieli dzieci. Stworzyli życie. Ich skomplikowane małżeństwo trwało dekady, bo nawet jeśli nie umieli na siebie patrzeć, w dalszym ciągu się kochali.
   Powiedziałam sobie, że muszę po prostu być przy nim. Musiałam udowodnić swoją siłę jako wykonawca, żona, przyjaciółka i partnerka, która wnosiła coś istotnego i swojego. Myślałam, że jeśli znowu z nim wystąpię, wróci energia, która między nami była.
Któregoś wieczoru chciał, żebym poszła z nim na mecz koszykówki, ale czułam się taka wykończona i wypluta, że po prostu nie byłam w stanie. Z jakiegoś powodu moje „nie, dzięki” zamieniło się w gigantyczną eksplozję – po raz pierwszy i ostatni w ciągu wspólnych lat spojrzał mi w oczy i powiedział:
– Pieprz się.
– Co? – Od razu uruchomił się mój wewnętrzny alarm. – Co ty do mnie powiedziałeś?
– Wiesz, ilu ludzi chce iść ze mną na ten mecz? Ile kobiet się wykańcza, próbując przyciągnąć moją uwagę?
– Och, wiem. Wierz mi, że wiem.
   Larry i Tina mieszkali wtedy w naszym domu gościnnym. Jeździli razem w trasie i pracowali nad albumem. Miałam kłopot ze zrozumieniem formy współpracy między nim a Larrym. Słyszałam dużo ględzenia o tym, jakie kontrakty są niekorzystne. Mama wychowała mnie ze świadomością, że „gdzie interes dmucha, tam przyjaźń krucha”, więc idea takiej współpracy nie miała dla mnie zbyt wiele sensu.
   Przypominałam mężowi o naszej decyzji, żeby wyjechać gdzieś daleko od tego wszystkiego. Zaproponował, że możemy otworzyć w Hiszpanii sierociniec, ale nie miałam pojęcia, jak można coś takiego zrobić. W dalszym ciągu nie wiem. Próbowałam z nim porozmawiać o adopcji, ale on trzymał się tekstu nakazującego poddać się woli Boga i zdać się na mądrość natury. Ale co jest bardziej naturalne niż miłość do dziecka?
   Manuela gorliwie uczyła się z grupą, powiedział mi, i zawsze wyglądała swobodnie w dżinsach i botkach, z naturalnie kręconymi włosami.
– Powinnaś przestać prostować włosy – powiedział mój mąż. – Zostawić je naturalne.
Zaczęłam być zdesperowana. Chciałam tylko, żeby znalazł się w Marbelli, żebyśmy mogli zacząć od nowa. Pojechałam do Hiszpanii, żeby kupić dom, ale okazało się, że nie mam pieniędzy na zaliczkę. Spanikowałam i przypomniałam sobie sytuację, kiedy kupowałam cherokee.
– Akceptujecie kartę American Express? – zapytałam.
   Nie akceptowali. Po dwóch nerwowych dniach pieniądze się pojawiły. Kupiłam dom i zaczęłam skomplikowany proces przeprowadzki.
   Często jeździłam do domu, ponieważ nie chciałam zostawiać go na zbyt długo z Manuelą. Jeśli mam być całkowicie szczera, muszę zaakceptować to, że już i tak zostawiałam go zbyt często. Zastanawiałam się, czy mogłam bardziej się postarać zrozumieć, przez co przeszedł. Myślałam o wielu dniach i nocach, które spędziłam zamknięta w swoim własnym cierpieniu, nie wiedząc ani nie przejmując się zbytnio, gdzie on był, poza odnotowaniem tego, że go przy mnie nie ma. Starając się rozgonić mgłę depresji, spędzałam czas w Nowym Jorku z Jan. Uciekałam do domu mamy w Miami. Pojechałam sama na Hawaje. Kiedy byliśmy razem w łóżku, jeśli byłam w stanie wrócić do domu albo on pozwolił mi zobaczyć się z nim w trasie, układałam się przy nim w łyżeczkę, chcąc być blisko. Czułam wtedy narastającą ciszę, chłód i napięcie.
   W końcu przyjechał do Hiszpanii, ale z całą swoją świtą. Zauważyłam, że Manuela miała na sobie złoty łańcuch z jego symbolem inkrustowanym diamentami. Nie jest to coś, co kupisz przy stoliku z gadżetami na koncercie. Nawet nie raczył spróbować mi wyjaśnić, dlaczego osoba z administracji organizacji charytatywnej miała być obecna na każdym koncercie, łącznie z pojawieniem się na moim własnym terenie. Bardzo wygodnie, najwyraźniej ten pozamałżeński związek nie kłócił się z nauczaniem grupy „dyskusyjnej”.
   Wróciliśmy do Europy. Podczas lotu czarterowego siedziała tuż za nami. Siedziałam tak i było mi niedobrze. W Marbelli wykonaliśmy na scenie The One. Zastanawiałam się podczas występu, co za kobieta mogłaby patrzeć na mężczyznę, na którym jej zależało, kiedy on na scenie wyznaje miłość swojej żonie, a ona jemu? Czy to jej w ogóle nie przeszkadzało? Później powiedziała mi, że dopiero jakiś czas później doszło między nimi do kontaktu fizycznego, a ja pomyślałam: „Jasne, dobra”. Czas nie ma dla mnie znaczenia.
   Kilkukrotnie, kiedy byłam w Hiszpanii nadzorować renowacje w domu, dzwonili do mnie ludzie, mówiąc: „Hej, widziałem ciebie i Prince’a w Nowym Jorku w takiej i takiej restauracji. Nie podchodziłem się przywitać, bo widziałem, że wchodzicie do prywatnego pokoju”. Stałam tak, trzęsąc się i zastanawiając, co powiedzieć. Miałam dwie opcje: przyznać się, że to nie byłam ja i dać się upokorzyć, albo udawać, że to byłam ja i zostać upokorzona później, kiedy usłyszą plotki.
Mój mąż nigdzie się nie ruszał bez niewielkiej czarnej torby wypchanej gotówką, którą dawał ludziom, kiedy ich po coś wysyłał. [5]
 
===

   Kilka tygodni później w dalszym ciągu czekałam. Trochę pocieszenia dawały mi jego ubrania w szafie i fortepian w pokoju dziennym. W końcu przyjechał na kilka dni, ale potem znowu wyjechał. To się stało naszym tańcem. On mówił: „Wrócę w poniedziałek. Po prostu poczekaj tu na mnie”. Kilka tygodni później znowu się zjawiał na trochę. Pomiędzy wizytami dzwonił prawie codziennie i mówił, mówił, mówił o tym, czego uczy się grupa dyskusyjna. Byłam bardziej niż zaniepokojona kwestią Manueli, ale pomyślałam, że to przejdzie. Widziałam, jak rodzice przechodzą przez romanse i etapy niewierności. Nie było to dla mnie żadną niespodzianką ani zagrożeniem.
   Sprawa religii to osobny temat. Był w to ekstremalnie zaangażowany i wbił sobie do głowy, że Bogu nie podoba się życie, jakie wiódł, gdy był młodszy, i że śmierć Amiira była częścią zapłaty za to. Mówił o Dawidzie i Batszebie i o tym, jak grzech Dawida sprawił, że stracił on najdroższe, co miał, swojego syna Absaloma.
   Nie byłam w stanie się do tego przyłączyć. Nie mogłam brać z nim w tym udziału, nieważne, jak bardzo starał się wskazać mi tę ścieżkę.
– Kiedyś mówiłeś, że nasza miłość jest twoim wybawieniem – przypomniałam mu, myśląc o siedmiu jego wersjach, które zabija w 7 – i razem będziemy kochali poprzez przestrzeń i czas [and together we’ll love through all space and time].
Mężczyzna, który kiedyś pisał do mnie: Jesteś moim Jezusem…Twoja miłość jest moim wybawieniem [U are my Jesus… Ur love is my salvation], teraz uważał te słowa za bluźniercze i ohydne. Ale jeśli ja wyraziłam sprzeciw wobec nauczania grupy dyskusyjnej, no cóż… zacytuję ich czasopismo „Watchtower” z października 1998 roku:
   Przeciwnicy starają się wstrzymywać te zapiski, wyśmiewając je. Czasami jednostki zainteresowane Królestwem Bożym poddają się, ponieważ nie są w stanie wytrzymać kpin… Ludzie Jehowy wyczekują czasu, w którym Bóg zatriumfuje nad swoimi wrogami. Rozpocznie się to wraz z destrukcją Babilonu Wielkiego – symbolicznego miasta, które przyjmuje wszelkie formy fałszywej religii.
Nie posłuchałam męża w kwestii decyzji dotyczących mojego zdrowia i odmówiłam przyjęcia Ewangelii według Grahama. Stałam się teraz wrogiem, przeciwnikiem, który chciał go wciągnąć z powrotem do grzesznego życia Babilonu.
   Tęskniłam za swoim mężem całym sercem, ale miałam nadzieję, bo był on też człowiekiem, który napisał do mnie to:
…Poślubiłem moją muzykę. Ona nigdy na mnie krzywo nie patrzy. Jest jedyną rzeczą, na której wiem, że mogę polegać. Moja muzyka się sprawdziła – za każdym razem. Nikt nie powinien nakłaniać mnie do kompromisu… Piszę to, co do mnie przychodzi. Widziałaś ten proces. Wiesz, że przychodzi mi to łatwo.
   Duchowość zawsze grała dużą rolę w muzyce mojego męża i z tą nową drogą nie było inaczej. Są momenty, w których przenika to do tekstów. Ale tworzenie muzyki było dla niego duchowym przeżyciem. Ta duchowa ścieżka nigdy nie kłóciła się z seksualną naturą jego muzyki i byłam pewna, że koniec końców muzyka zwycięży. Nigdy by nie zaakceptował kompromisu w tej kwestii i nikt by temu nie przeszkodził, bo to przynosiło pieniądze. Wierzyłam, że jeśli tylko przeczekam sprawę z Manuelą, jeśli będę niezachwiana i wierna naszej przysiędze małżeńskiej, wrócimy do miejsca, w którym byliśmy pod koniec The One – złączeni razem na tej płaszczyźnie egzystencji i na wszystkich innych. [6]

===

Sądzę, że nie powinnam była tak się tym przejmować. Carmen Electrę zastąpiła szesnastoletnia tancerka brzucha. Żeby mnie wyrzucić z Minnesoty, potrzeba było Wszechmocnego Boga. [7]

===

   Jeszcze jedno ostrzeżenie przed nieprawdą w internecie. Przez prawie 20 lat czytałam, że nasze małżeństwo zostało „anulowane” w 1998 roku, ale fakty są takie, że prawnie zawarte małżeństwo nie jest anulowane tylko dlatego, że ekscentryczna gwiazda rocka tak stwierdzi na konferencji prasowej. To tak, jakby powiedzieć, że twoje małżeństwo jest anulowane, bo ściągnąłeś obrączkę, zanim zacząłeś kogoś podrywać w barze dla singli. To nieprawda.
   Ta konferencja prasowa – na której mój mąż i ja mieliśmy założone obrączki – odbyła się w Hiszpanii w połowie grudnia 1998 roku, kiedy był w trakcie europejskiej trasy Newpower Soul. W samochodzie w drodze do hotelu Santo Mauro, gdzie odbywała się konferencja, podzielił się ze mną swoim „objawieniem” na temat kontraktów. Każdy wiedział, że był przeciwko nim, jeśli chodzi o wytwórnie płytowe, ale teraz zastanawiał się nad kontraktem, który my podpisaliśmy w czasie ślubu. Jemu również był przeciwny.
To mnie zaskoczyło. To on mnie poprosił o rękę, chociaż byłam szczęśliwa z takim stanem rzeczy, jaki był. To on chciał tradycyjnych przysiąg, pół miliona dolarów wydanych na kwiaty i ślub w kościele. Ale czułam się już tak oddalona, że nie chciałam, żeby ta przepaść się powiększyła, więc siedziałam w ciszy zdezorientowana.
   Kiedy weszliśmy na konferencję, miałam na twarzy wystudiowaną minę, mając nadzieję, że będzie tak, jak w czasie konferencji prasowej odbywającej się kilka miesięcy wcześniej; kiedy się go przycisnęło, żeby pomyślał o tym, co naprawdę miało dla niego wartość, przyznał, że nasze małżeństwo zrobiło z niego lepszego człowieka. Mój mąż mówił o swojej wizji NPG i o swojej pracy oraz o tym, jak inspirował innych artystów. Wygłosił przemówienie o panach i niewolnikach oraz braku wiary w kontrakty – coś, o czym już wcześniej słyszeli i wiedzieli, jak to było dla niego ważne – a potem ogłosił, że on i ja anulujemy nasze małżeństwo, żebyśmy mogli odnowić przysięgę i „kontynuować nasze małżeństwo w mniej tradycyjnym stylu”.
   Czułam, jak moje oczy otwierają się coraz szerzej. Siedziałam ze sztywnym uśmiechem na twarzy, kiedy zebrani przedstawiciele prasy starali się pokonać barierę językową, żeby zrozumieć, o czym on mówi. Chciałam, żeby na mnie spojrzał i zobaczył w moich oczach pytanie: „O czym ty mówisz? Jak możesz spodziewać się, że będę tu tak siedziała i tego słuchała?”.
Odgrywałam Księżniczkę Mayte do samego końca konferencji, ale w samochodzie dałam upust moim zranionym emocjom.
– Jak możesz mi to robić? Mówiłeś tak, jakby nasze małżeństwo było błędem, jakby nic nie znaczyło!
   Rozpoczął długą, niepokojącą tyradę, która trwała do późnych godzin nocnych. Godzina po godzinie, kiedy ja płakałam, kłóciłam się i próbowałam przemówić mu do rozsądku, on cytował Pismo Święte i rozprawiał o detalach w nauczaniu Biblii, w których się zanurzał. Chciał, żebyśmy anulowali nasze małżeństwo, a potem odnowili przysięgę w dniu naszej rocznicy, 14 lutego. Chciał, żebym podpisała przysięgę w dniu naszej rocznicy, 14 lutego. Chciał, żebym podpisała papier, według którego uznaję, że nasza przysięga jest anulowana i że jesteśmy wolni od ciężaru tego kontraktu.
   Posłuchajcie, mnie drodzy Czytelnicy, nie będę interpretować tych wydarzeń według cynicznego scenariusza. Nie uważam, że chciał przez to uniknąć rozwodu ze mną, żeby mógł pozbyć się rozliczenia finansowego. Myślę, że był to dowód, że mnie kochał i nie chciał mnie stracić. Myślę, że źle mu było z powodu flirtu z Manuelą. Teraz ona mi mówi (i zazwyczaj jej wierzę), że nie zbliżyli się intymnie jeszcze przez długi czas. Mówi, że byli przyjaciółmi. Ale znałam choreografię „przyjaźni”; nie była to platoniczna, kumpelska relacja, tylko elegancka forma tantrycznego, opóźnianego spełnienia. Tak czy siak, żonaty mężczyzna nie powinien tak postępować. Myślę, że czegoś szukał – czegokolwiek – co pozwoliłoby mu czuć się trochę mniej winnym oszukiwania mnie, a pomysł z anulacją pozwalał mu w dalszym ciągu czuć się jak ten dobry z The One, w przeciwieństwie do tego, kim nie chciał być. [8]

===

   W ciągu kolejnego roku nikt nie wspominał o anulacji ani o odnowieniu przysięgi. W dalszym ciągu mówił o mnie, publicznie i prywatnie, jako o swojej żonie. Latałam wszędzie, gdzie musiałam z nim być w czasie wydarzeń z czerwonym dywanem i prasą, a on z nim być w czasie wydarzeń z czerwonym dywanem i prasą, a on obiecywał, że weźmie trochę wolnego, żeby pobyć ze mną w Hiszpanii. Ja w dalszym ciągu czekałam i miałam nadzieję, podróżując wte i wewte, z jednego kontynentu na drugi, od szczęścia i nadziei do rozczarowania i rozpaczy.
   Czasami przychodziłam po występie i siedziałam z nim, kiedy dyskutował o szczegółach Biblii i gadał na temat filozofii z Larrym i Tiną oraz innymi z grupy świadków Jehowy. Oni wszyscy zdawali się podekscytowani spędzaniem czasu z tajemniczym i wspaniałym So 3.00. Nie miałam zamiaru włączać się do tych konwersacji. Nie wierzyłam w to ani trochę i nie chciałam udawać.
   Cieszyłam się, kiedy mogłam z nim spędzać czas. Byłam samotna w Hiszpanii. Jak tylko grupa Świadków zorientowała się, że nie kupowałam tego, czułam mocną nagonkę, żeby mnie odseparować i wyobcować. Kiedy Larry i Tina przyjechali do Paisley Park po raz pierwszy, mąż poprosił mnie, żebym wyreżyserowała teledysk dla Larry’ego i cieszyłam się z tego. Ten facet jest świetnym muzykiem i wpadliśmy na wspaniały pomysł, i wynajęliśmy tor rolkarski, a potem – nie wiem, co się wydarzyło. Nigdy to nie powstało.
   Chcę, żeby to było jasne: uważałam, że Larry i Tina byli świetnymi ludźmi. Ich córka jest uroczą osobą. Wszyscy oni – łącznie z Manuelą – jestem pewna, że w głębi serca są wspaniałymi, cudownymi osobami. Szanuję ich wierzenia. Ale w miarę upływu roku czułam się coraz bardziej niepożądana w moim własnym domu i zauważałam w moim mężu zmiany, które mnie martwiły. Co jakiś czas prosił mnie, żebym gdzieś się z nim spotkała, a ja pędziłam gdziekolwiek to miało być. Czasami było to jak wdech powietrza; rozumieliśmy się, kochaliśmy, śmialiśmy i rozmawialiśmy o zdrowych, pełnych znaczenia sprawach. Innym razem było tak, jakbym spotykała się z obcym człowiekiem. [9]

===

   W ciągu lat naszego związku nigdy nie mówiłam do niego Prince. Teraz mówiłam. Czułam, że pewna era dobiega końca, a wraz z nią nasze małżeństwo. Upokarzał mnie, pokazując się z Manuelą i wydając teledysk, w którym czołga się w kierunku krocza innej kobiety. Przepuścił pieniądze, które miałam przeznaczyć na nasz dom w Hiszpanii, więc do drzwi pukali wierzyciele z rachunkami. Przez niego czułam się wygnana i to nie tylko przez mojego męża, ale również przez Boga. Było tak, jakby spodziewał się, że zniknę, i w pewien sposób tak się stało. Czułam, jak spływam po rynnie, i nie miałam już chęci z tym walczyć. [10]

===

   Nie rozmawiałam z Prince’em przez ponad rok, ale pod koniec sierpnia 2001 roku byłam zaskoczona wiadomością, że Aaliyah zginęła w wypadku samolotowym, a potem dotarła do mnie wiadomość, że ojciec Prince’a zmarł tego samego dnia. Moje serce bolało z jego powodu i byłam zdziwiona, że twarda kula złości w środku stała się trochę lżejsza. Od naszej ostatniej rozmowy minęło jakieś półtora roku i byłam prawie gotowa, żeby usłyszeć jego głos, więc zostawiłam mu wiadomość.
– To ja. Chcę tylko powiedzieć, że przykro mi z powodu twojego taty. Mam nadzieję, że się z nim pogodziłeś przed jego śmiercią. Mam nadzieję… mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze.
   Niedługo potem zadzwonił do mnie. Jechałam do domu po jakiejś Niedługo potem zadzwonił do mnie. Jechałam do domu po jakiejś imprezie związanej z MTV i długo rozmawialiśmy, kiedy przebijałam się przez korki LA. Rozmawialiśmy trochę o jego ojcu i wydawał się mieć pozytywne nastawienie w tej kwestii. Z jakiegoś powodu, patrząc na całe życie swojego ojca, był w stanie zachować muzykę, a reszcie pozwolił odejść.
   Zapytał mnie o swoje podatki, a ja przypomniałam mu, że to już nie jest mój problem. Zapytał, czy udało mi się sprzedać dom, a ja powiedziałam, że pracuję nad tym. Rozmawialiśmy o muzyce Aaliyah i o muzyce, nad którą wtedy pracował. Tamtego lata przedpremierowo zaprezentował album The Rainbow Children na trwającym tydzień festiwalu w Paisley Park. Pod względem muzyki to właśnie jest Prince i dlatego album wzniósł się na poziom ponadprzeciętny, ale historia, którą opowiada, jest lekko przesłoniętą parabolą o świadkach Jehowy. W tym scenariuszu znalazła się piękna niewierząca, która zostaje wygnana do obcego miejsca. Jednocześnie „Ten Rozsądny” spotyka się z inną kobietą, która wygodnie została mu zesłana przez Boga. Kiedy to usłyszałam, walczyłam z odruchem przewracania oczami, ale nie zapytał mnie, co o tym myślałam, a ja nie podzieliłam się swoją opinią. Tak dobrze było jechać sobie i rozmawiać z nim. Nie chciałam powiedzieć niczego, co by zmieniło nastrój w złym kierunku.
   Po jakiejś godzinie byłam prawie na miejscu w Woodland Hills i rozmowa zaczęła się kończyć, chciał coś mi jeszcze przekazać:
– Powinienem ci powiedzieć… żenię się z Manuelą.
– Co? – Prawie przewróciłam samochód. – Nie. Nie z nią. Proszę bardzo, ożeń się z kimkolwiek innym na świecie, ale na to się nie zgadzam. Nie dam ci mojego błogosławieństwa. Nie masz mojego błogosławieństwa.
   Zdenerwowałam się na niego, a on się rozłączył, co było szokujące. Nigdy wcześniej tak nie przerwał rozmowy ze mną.
Nie wiem, dlaczego byłam zaskoczona. Byłam „Tą Wygnaną”, a ona była członkiem biblijnej grupy dyskusyjnej, co najwyraźniej było zielonym światłem od samego Boga. W Nowy Rok zostali ochrzczeni i pobrali się na Hawajach. Znowu zwalczałam chęć przewrócenia oczami. Bardzo mocno ją zwalczałam. Nie chciałam przyznać, że prawdziwym powodem bólu było moje założenie, że koniec końców do siebie wrócimy. Tak jak mama i tata. Jako mała dziewczynka nauczyłam się, że małżeństwo jest na zawsze, a rozwód jest tylko wybojem na drodze. Trudno mi było dojrzeć i zaakceptować, że między nami wszystko się skończyło. [11]

===

   Moi rodzice po dwóch rozwodach są szczęśliwie powtórnym małżeństwem – pobrali się po raz trzeci. Manuela drugi raz wyszła za mąż, ma dwie śliczne córki i ciężko pracuje na poprawienie warunków życia dzieci w swojej organizacji non profit. Sheila E. i wszyscy niesamowici ludzie, z którymi pracowałam w New Power Generation, w dalszym ciągu dają czadu na całym świecie. Byłam zaskoczona, że nie spotkałam Larry’ego na żadnej imprezie dedykowanej życiu Prince’a. Nie myślałam o nim od lat… Larry jest niesamowitym muzykiem, który stracił bliskiego przyjaciela. Mam nadzieję, że jego wiara daje mu teraz ukojenie, tak jak moja wiara przynosi spokój mnie. [12]”


Przypisy
[1] https://en.wikipedia.org/wiki/Mayte_Garcia
[2] Larry Graham został ochrzczonym Świadkiem Jehowy w 1975 roku, później także pionierem i starszym zboru, https://pl.wikipedia.org/wiki/Larry_Graham
[3] Mayte Garcia, The Most Beautiful Moje życie z Prince’em, Tłumaczenie: Edyta Dorocka, Kraków, Wydawnictwo SQN, Rok 2018, ss. 450 (EPUB), s. 309-316
[4] wywiad, o którym wspomina autorka można obejrzeć tutaj https://www.youtube.com/watch?v=fSVD1P0mRwM
[5] Mayte Garcia, dzieło cytowane, s. 319-330
[6] Tamże, s. 331-334
[7] Tamże, s. 335
[8] Tamże, s. 336-337
[9] Tamże, s. 338-340
[10] Tamże, s. 346
[11] Tamże, s. 352-354
[12] Tamże, s. 383