Nawiązując do miłości rzekomo obecnej w organizacji,czy i w jakim stopniu jest ona zgodna z naukami Pana Jezusa? Podam przykład: Jezus nauczał o bezinteresownej miłości,która wznosi się ponad przynależności religijne,antagonizmy i nasze słabości.Organizacja natomiast warunkuje ją posłuszeństwem wobec SWOICH wytycznych.Nigdy nie mogłam zrozumieć tego,jak można mówić,że kochamy swoich braci,dlatego jesteśmy dla nich życzliwi,pomagamy im i ogólnie troszczymy się o nich na każdej płaszczyźnie,oraz że z miłości do kogoś wykluczonego (np.za poglądy) nie utrzymujemy z nim kontaktów,ignorujemy go,wręcz okazujemy mu swoją pogardę i nawet widząc,że ma to na niego przykry wpływ-trwamy w swojej zatwardziałości,żeby skruszał i wbrew sobie wrócił do społeczności.Przecież przytulanie kogoś,a kopanie to nie to samo.Czy troska o kogoś,a odrzucenie go,to wypadkowe tej samej miłości,o której nauczał Pan Jezus?
Wiem,że miłość ma różne oblicza,ale to,co się praktykuje w wielu religiach-w tym i u śJ-to chyba spore nadużycie?