Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: W środę odbędzie się głosowanie, które może zmienić Internet jaki znamy  (Przeczytany 4924 razy)

Offline Terebint

W sieci, na fb spotkałem się z taką opinią niejakiego Michała Czarnowskiego:
Cytuj
Po pierwsze: to nie żadne ACTA 2...

...ale opracowywana od trzech lat dyrektywa prawnoautorska, która zafunkcjonowała pod tą nazwą w masowej świadomości. Cel takiego zabiegu był jasny: wzbudzić w czytelnikach skojarzenie z ACTA, nieprzyjętą ostatecznie umową handlową z 2012, której następstwa trudno było przewidzieć i która była procedowana w sposób daleki od jawności (projekt zatwierdzono na Radzie ds. Rolnictwa i Rybołóstwa UE).

Unia Europejska od dawna dąży do stworzenia jednolitego rynku cyfrowego. I nieźle na tym jako jej obywatele wychodzimy, że tylko wspomnę zniesienie opłat roamingowych (w 2017) oraz zdjęcie blokad regionalnych serwisów streamingowych (w 2018). Europarlamentarzyści pochylili się również nad problemem geoblokowania, czyli sytuacji, w której jakiś produkt (np. gra wideo lub podzespół) albo usługa są dostępne w jednym kraju członkowskim, a w drugim – nie (lub są dostępne, ale w innej cenie).

Uchwalona właśnie dyrektywa stanowi w tej drodze logiczny krok naprzód.Sprostujmy: Parlament Europejski nie rozpoczął właśnie „końca internetu”, nie będziemy płacić „podatków od linków” i nikt nam nie „zbanuje memów”. Wbrew kampaniom dezinformacji uruchomionym przez Google’a, Facebooka i niektórych influencerów, celem europarlamentarzystów nie jest cenzura, lecz – po prostu – poprawa losu artystów, wydawców i dziennikarzy. Dzisiejsza decyzja to w istocie wielkie zwycięstwo sektora kreatywnego.

Ale po kolei... Na pewno słyszeliście o (nie)sławnych artykułach, wokół których ogniskuje się krytyka dyrektywy.

W myśl art. 11 portale społecznościowe (Facebook), wyszukiwarki, agregatory wiadomości (Wiadomości Google) i serwisy wykorzystujące cudze treści (Wykop) zapłacą artystom i dziennikarzom „podatki” za utwory przez nich wykonane. Dodajmy, że mniej restrykcyjne regulacje obejmą start-upy. Żadnych kosztów nie poniosą natomiast użytkownicy dzielący się w sieci linkami, zdjęciami, memami czy gifami, a popularna Wikipedia ma nadal działać tak, jak działa (dzięki tzw. dozwolonemu użytkowi).

Kontrowersje wzbudził natomiast art. 13, którego zadaniem jest uszczelnienie tzw. „value gapa”, czyli sytuacji, w której duży portal zarabia na treściach znacznie więcej niż ich autorzy. Zapis przenosi odpowiedzialność za naruszanie praw autorskich z użytkownika na portal. Budzi to istotne zagrożenia i część parlamentarzystów dążyło, by wykreślić ten zapis z treści dyrektywy (ich wniosek przepadł raptem pięcioma głosami!). Szczególnie głośno punktował zagrożenia Michał Boni (PO).Dlaczego mamy prawo się obawiać?

Mechanizm filtrowania treści, który niewątpliwie pojawi się na stronach, z pewnością będzie się mylił. Niewykluczone zresztą, że w obawie przed możliwymi karami portale same nałożą na siebie nazbyt restrykcyjne ograniczenia. W końcu już teraz zdarza im się prewencyjnie blokować utwory, których wykorzystywanie nie narusza prawa autorskiego.
Paradoksalnie art. 13 zagraża utwardzeniem się monopolu dużych portali, dla których wdrożenie takiej filtracji nie stanowi istotnego problemu finansowego, a które w dodatku wynegocjują z branżami kreatywnymi korzystniejsze (dla siebie) warunki.

W teorii dyrektywa może zostać odrzucona na zaplanowanym w tym tygodniu posiedzeniu Komisji Europejskiej... ale wątpliwe, by się to wydarzyło. Ważniejsze, że musi ona jeszcze zostać wdrożona do prawa krajowego w każdym z krajów członkowskich, na co w teorii mamy czas do 2021 roku. Na tym etapie wiele obaw może się rozwiać bądź wprost przeciwnie. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób nowe prawo zostanie zinterpretowane i doprecyzowane.

Nie wiem, co o tym sądzić ale pokazuje inny punkt widzenia niż ten, z którym do tej pory miałem do czynienia.
"Dusza jest całym światłem... Ciemność jest spowodowana martwym sercem, które ożywić może ból". Hazrat Inayat Khan