Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Wizyta pasterska  (Przeczytany 2357 razy)

Offline stinkfist34

Wizyta pasterska
« dnia: 18 Wrzesień, 2019, 16:08 »
Witam, na początku lipca pisałem post w związku z decyzją o odejściu. Bracia się w końcu obudzili, że mnie nie ma i miałem telefon, że chcą mnie odwiedzić. Wizyta odbędzie się w piątek o 19.00. Moja rodzina namawiała mnie, żebym nie spotykał się z braćmi bo domyślają się jak to może się skończyć i jak to powiedzieli "utrudniłoby to nasze kontakty!!!". Ogólnie super ;D. Listu też nie przekazałem bo mama i siostra mnie o to prosiły. Po pierwsze boję się tej wizyty ale chcę stawić czoło temu lękowi. Aby przybliżyć mój lęk chyba powinienem troszkę opisać siebie i swoje życie.
Urodziłem się w rodzinie ŚJ, chociaż ojciec nigdy nie był zaangażowanym ŚJ. Sekta na początku wciągnęła moją matkę, która delikatnie mówiąc ma problemy z wyrażaniem emocji i jest osobą skrajnie niedojrzałą. Przez lata moja rodzina była zborowymi autsajderami. Co doprowadziło do tego, że nie spotykałem się z innymi dziećmi ŚJ. Kontakty z rówieśnikami z poza zboru też były mocno ograniczone przez chorobliwe podejście mojej matki. I tak żyjąc w dość biednej rodzinie, gdzie rodzice dość często nie potrafili się porozumieć musiałem pozostawać sam. Nigdy nawet nie byłem na wakacjach. Moja mama przez szantażowała mnie emocjonalnie. Wykształciło to we mnie sporo kompleksów i ciągłe poczucie winy. Ojciec... no cóż - nigdy nie wydawało mi się aby doceniał moje starania, bardzo lubił krytykować innych i nigdy nie powiedział "przepraszam". Wiem, że dzieci bardzo surowo oceniają swoich rodziców. Ale naprawdę to co napisałem to wierzchołek góry. I tak dorastając w wieku 18 lat przyjąłem chrzest oddając życie sekcie, (nie napisałem, że rodzice przegapili fakt tego, że nie jestem już małym dzieckiem ale to norma). Głównym powodem do chrztu była presja ze strony matki. I to dosłownie szantaż. Ale po chrzcie stwierdziłem, że skoro już jestem ŚJ to trzeba się zaangażować. W międzyczasie poszedłem na studia - zaocznie. I tak dotrwałem do 21 roku życia. Wtedy moje życie się zatrzęsło, najpierw po ośrodku pionierskim po którym okazało się, że to pic na wodę. A potem jak już prawie ochłonąłem to przeżyłem kolejny zawód, spotykałem się z dziewczyną ze "świata" i mama była strasznie przeciwna. Nie potrafiłem się z tego wyrwać i się poddałem. Całkowicie. Po tamtych wydarzeniach mam dosłownie blizny. Widoczne blizny. Potem były lata stagnacji i wycofanie się z życia. Siedzenia w miejscu. Eskapizmu w książki, filmy, siłownia no i alkohol. Czasem dużo alkoholu pitego w samotności. Momentami dużo pracowałem. Zacząłem też palić. Oczywiście chodziłem na zebrania i do służby. W wieku 26 lat czyli trzy lata temu po tym gdy zrozumiałem jak straszne jest moje życie poszedłem do terapeuty. Bywało różnie, nawet moje relacje z "młodzieżą" zborową się polepszyły. Były różne imprezy, wyjazdy i dużo alkoholu- jednak nigdy nie czułem się tam dobrze  wiedziałem wszakże, że ŚJ to lipa. W międzyczasie była diagnoza psychiatry o ChAD. I tak docieramy 2019. Od roku mieszkam sam w nowym zborze. Ponad dwa miesiące temu byłem na ostatnim zebraniu. Nie chcę wracać - nie wiem czy po lekturze "kryzysu sumienia" ktoś by chciał:). Dzięki terapii dowiedziałem się sporo o sobie i pozwoliła mi podjąć kluczowe dla mojego życia. Jak typowy ŚJ mam dość niskie poczucie wartości, na które złożył się całokształt mojego wychowania. Mam lęki, jestem samotny ale cały czas chcę walczyć o swoje życie i na pewno się nie poddam. Jestem raczej osobą która ma osobowość wycofującą się. Lata spędzone z jarzmem ciągłej oceny spatologizowały mnie. I tu możemy dojść do finału mojej opowieści. Nie potrafię powiedzieć dlaczego ale wobec braci starszych czuję się jak mały chłopiec. Czuję, że mogą mnie skarcić. Że nie dam rady się postawić. Nie uda mi się trzeźwo myśleć podczas rozmowy bo nie radzę sobie z emocjami. Wiem, że swoją wiedzą, wykształceniem czy nawet poglądami na życie najprawdopodobniej przewyższam ich. Nie chcę naprawę ich oceniać ani obrażać bo wierzę, że każdy człowiek jest wartościowy. Uznaję zasadę, że nie ma idei ważniejszej niż człowiek. Nie wiem jak sobie poradzę z rozmową. Mam nadzieję, że nie będę tylko przytakiwał tylko wyrażę swoje poglądy. Mam nadzieję, że się uda... A potem komitet i z górki.


WIDZĘ MROKI

  • Gość
Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #1 dnia: 18 Wrzesień, 2019, 17:18 »
Witam, na początku lipca pisałem post w związku z decyzją o odejściu. Bracia się w końcu obudzili, że mnie nie ma i miałem telefon, że chcą mnie odwiedzić. Wizyta odbędzie się w piątek o 19.00. Moja rodzina namawiała mnie, żebym nie spotykał się z braćmi bo domyślają się jak to może się skończyć i jak to powiedzieli "utrudniłoby to nasze kontakty!!!". Ogólnie super ;D. Listu też nie przekazałem bo mama i siostra mnie o to prosiły. Po pierwsze boję się tej wizyty ale chcę stawić czoło temu lękowi. Aby przybliżyć mój lęk chyba powinienem troszkę opisać siebie i swoje życie.
Urodziłem się w rodzinie ŚJ, chociaż ojciec nigdy nie był zaangażowanym ŚJ. Sekta na początku wciągnęła moją matkę, która delikatnie mówiąc ma problemy z wyrażaniem emocji i jest osobą skrajnie niedojrzałą. Przez lata moja rodzina była zborowymi autsajderami. Co doprowadziło do tego, że nie spotykałem się z innymi dziećmi ŚJ. Kontakty z rówieśnikami z poza zboru też były mocno ograniczone przez chorobliwe podejście mojej matki. I tak żyjąc w dość biednej rodzinie, gdzie rodzice dość często nie potrafili się porozumieć musiałem pozostawać sam. Nigdy nawet nie byłem na wakacjach. Moja mama przez szantażowała mnie emocjonalnie. Wykształciło to we mnie sporo kompleksów i ciągłe poczucie winy. Ojciec... no cóż - nigdy nie wydawało mi się aby doceniał moje starania, bardzo lubił krytykować innych i nigdy nie powiedział "przepraszam". Wiem, że dzieci bardzo surowo oceniają swoich rodziców. Ale naprawdę to co napisałem to wierzchołek góry. I tak dorastając w wieku 18 lat przyjąłem chrzest oddając życie sekcie, (nie napisałem, że rodzice przegapili fakt tego, że nie jestem już małym dzieckiem ale to norma). Głównym powodem do chrztu była presja ze strony matki. I to dosłownie szantaż. Ale po chrzcie stwierdziłem, że skoro już jestem ŚJ to trzeba się zaangażować. W międzyczasie poszedłem na studia - zaocznie. I tak dotrwałem do 21 roku życia. Wtedy moje życie się zatrzęsło, najpierw po ośrodku pionierskim po którym okazało się, że to pic na wodę. A potem jak już prawie ochłonąłem to przeżyłem kolejny zawód, spotykałem się z dziewczyną ze "świata" i mama była strasznie przeciwna. Nie potrafiłem się z tego wyrwać i się poddałem. Całkowicie. Po tamtych wydarzeniach mam dosłownie blizny. Widoczne blizny. Potem były lata stagnacji i wycofanie się z życia. Siedzenia w miejscu. Eskapizmu w książki, filmy, siłownia no i alkohol. Czasem dużo alkoholu pitego w samotności. Momentami dużo pracowałem. Zacząłem też palić. Oczywiście chodziłem na zebrania i do służby. W wieku 26 lat czyli trzy lata temu po tym gdy zrozumiałem jak straszne jest moje życie poszedłem do terapeuty. Bywało różnie, nawet moje relacje z "młodzieżą" zborową się polepszyły. Były różne imprezy, wyjazdy i dużo alkoholu- jednak nigdy nie czułem się tam dobrze  wiedziałem wszakże, że ŚJ to lipa. W międzyczasie była diagnoza psychiatry o ChAD. I tak docieramy 2019. Od roku mieszkam sam w nowym zborze. Ponad dwa miesiące temu byłem na ostatnim zebraniu. Nie chcę wracać - nie wiem czy po lekturze "kryzysu sumienia" ktoś by chciał:). Dzięki terapii dowiedziałem się sporo o sobie i pozwoliła mi podjąć kluczowe dla mojego życia. Jak typowy ŚJ mam dość niskie poczucie wartości, na które złożył się całokształt mojego wychowania. Mam lęki, jestem samotny ale cały czas chcę walczyć o swoje życie i na pewno się nie poddam. Jestem raczej osobą która ma osobowość wycofującą się. Lata spędzone z jarzmem ciągłej oceny spatologizowały mnie. I tu możemy dojść do finału mojej opowieści. Nie potrafię powiedzieć dlaczego ale wobec braci starszych czuję się jak mały chłopiec. Czuję, że mogą mnie skarcić. Że nie dam rady się postawić. Nie uda mi się trzeźwo myśleć podczas rozmowy bo nie radzę sobie z emocjami. Wiem, że swoją wiedzą, wykształceniem czy nawet poglądami na życie najprawdopodobniej przewyższam ich. Nie chcę naprawę ich oceniać ani obrażać bo wierzę, że każdy człowiek jest wartościowy. Uznaję zasadę, że nie ma idei ważniejszej niż człowiek. Nie wiem jak sobie poradzę z rozmową. Mam nadzieję, że nie będę tylko przytakiwał tylko wyrażę swoje poglądy. Mam nadzieję, że się uda... A potem komitet i z górki.

Nade wszystko bądź sobą.
Nie daj się wkręcić w ich, starszych bajki, masz swój ogródek i w nim bądź.

Zyskasz wiele w swoich oczach, będąc sobą i się tego nie bojąc.
Najgorsze to boksować się sam ze sobą, to samookaleczenie, wiesz.

Tak poczucie winy i wiele innych bzdur, to ich narzędzia.

Masz argumenty w dłoni.
Dasz radę ;)

Pozdrawiam


Offline Cytryna

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #2 dnia: 18 Wrzesień, 2019, 19:35 »
Miałeś telefon ,że chcą Cię odwiedzić.A Ty ochotę masz ??? Życzę Ci powodzenia,żeby Cie nie zgnoili.


Offline Nikt

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #3 dnia: 18 Wrzesień, 2019, 19:43 »
Polecam obejrzeć kilka komitetów na youtube to daje pojęcie jak to wygląda i przygotuje Cię na standardowe pytania i stwierdzenia pasterzy ;)
Pozytywne myślenie na siłę może prowadzić do  specjalisty :(


Offline Gremczak

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #4 dnia: 18 Wrzesień, 2019, 22:32 »
Wizyta odbędzie się w piątek o 19.00.
Jak nie jesteś pewny jak postąpić to możesz oddzwonić ,że nie będziesz mógł się spotkać w piątek.Przynajmniej na razie graj na zwłokę.


Offline Kleryk

  • Głosiciel
  • Wiadomości: 465
  • Polubień: 2245
  • Aby zacząć myśleć musisz przestać brać 'Prozium'
Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #5 dnia: 19 Wrzesień, 2019, 09:45 »
Cześć.
Bardzo mi przykro z powodu tego co Cie spotkało.
Z tego co piszesz i w jaki sposób, wynika że jesteś, spoko gościem.
Odpowiedź najpierw sobie na pytanie co chcesz zrobić z orgiem? Nie czego inni chcą od Ciebie, ale czego Ty chcesz?
Jezeli chcesz zostać to najlepiej nie umawiaj się na spotkanie. Powiedz, że nie i koniec.
Jezeli natomiast chcesz odejść, lub jest Ci wszystko jedno to się spotkaj i powiedz im co myślisz.
O podwójnym życiu nawet nie wspominaj, bo to nie ich interes a uniemozliwi sensowną dyskusje.
"Kłamstwo powtarzane 1000 razy staje się prawdą."
Josef Goebbels


Offline Cytryna

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #6 dnia: 19 Wrzesień, 2019, 11:24 »
Kleryk-święta  ;D racja


Offline Proctor

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #7 dnia: 19 Wrzesień, 2019, 11:53 »
Dokładnie tak jak napisał Kleryk.


Offline lma

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #8 dnia: 19 Wrzesień, 2019, 17:18 »
Hej,
radziłbym dokładnie to samo, co Kleryk, Gremczak i Proctor.
Jeśli jeszcze nie masz pewności, albo raczej obawiasz się, że w konfrontacji nie obronisz dobrze swoich obecnych przekonań i spostrzeżeń, to prostu przeczekaj to i pozwól, żeby dojrzało.
Wtedy nikt nie zrobi z Ciebie małego chłopca.

Tu na pewno jesteś zawsze mile widziany, obojętnie kim będziesz: ŚJ, 1/2 ŚJ, ex-ŚJ itd.


Offline Borelioza2

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #9 dnia: 20 Wrzesień, 2019, 07:33 »
Zgadzam się z radami, opowiem jak było u mnie, w czasach gdy szanowalam/bałam się starszych spotkałam się na rozmowie, głównie mówiłam o pedofilii, Australii, gdy zaczęli przyciskac wyszłam ze spotkania, dali mi spokój, odeszłam dając list, ale ziarno zasiałam, jeden beton zaczął myśleć, obecnie zrezygnował z przywileju,


Offline Drengr

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #10 dnia: 20 Wrzesień, 2019, 07:50 »
Witaj - współczuję zrypanych lat - masz w sobie siłę skoro poszedłeś swoją drogą i walczysz o siebie!

Mądrze koledzy napisali - wszystko ma swój czas, a Ty jesteś Panem swojego czasu - nie Ty do nich, a oni do Ciebie mają się dostosować.

Mi dużo siły dało zbudowanie zaplecza w postaci nowych znajomych w świecie - dzięki temu podczas rozmowy ze starszymi, Oni nie mieli nic do zaoferowania więcej niż miałem już bez sekty.

Powodzenia!


Offline Siedemtwarzy

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #11 dnia: 20 Wrzesień, 2019, 09:48 »
Te wewnętrzne dramaty, które rozdzierają ludzi, którzy poznali ciemną stronę organizacji, przytłaczają. Mimo to małymi kroczkami, wszyscy, w swoim tempie wychodzimy na swój kurs. Życze Ci siły ducha i zdecyduj Ty jak chcesz żyć.
Piszesz, że starsi powodują u Ciebie poczucie poddaństwa.  Miałem podobnie, aż zrozumiałem, że po drugiej stronie stoją ludzie, którzy nie mają nic do zaoferowania. Nic. Pamiętam jak pierwszy raz, podczas jakiejś połajanki, popatrzyłem prosto im w oczy, podałem ręke i powiedziałem do widzenia. Nagle moje lęki runeły, a za plecami zostało dwóch smutnych panów.
Powodzenia życzę.


Offline stinkfist34

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #12 dnia: 24 Wrzesień, 2019, 14:26 »
Wizyta jakoś minęła - strach ma wielkie oczy:), ale mam po niej urodził się kolejny lęk... Mianowicie związany z faktem, że to już definitywny koniec. Kilka razy się postawiłem. Raz nawet wprowadziłem ich w spore zakłopotanie >:D Ale ogólnie rzecz biorąc powiedzieli, że dadzą mi jakiś  tydzień lub dwa do przemyślenia sprawy. Zostawili kilka wersetów do przeanalizowania. Oczywiście kierowali naszą rozmowę na kwestie biblijne i doktrynalne, z których nie ma co się oszukiwać nie jestem zbyt mocny. Niektóre sprawy np. odnośnie odczutej przeze mnie manipulacji zostały bez komentarza -niestety. Mam kilka przemyśleń po tej wizycie, na kolejnej już będę wiedział co mówić. Dziękuję za słowa wsparcie i pozdrawiam.


Offline Takajaja

Odp: Wizyta pasterska
« Odpowiedź #13 dnia: 25 Wrzesień, 2019, 19:01 »
Przygotuj sie ze ta rozmowa mogla byc twoja ostatnią z nimi :-)