Historia jakich wiele, niestety. Tutaj akurat świadek Jehowy w tle, natomiast taką samą historię można by opowiedzieć z ateistą, adwentystą, katolikiem czy kimkolwiek innym, bo religia stanowi tutaj tylko tło. Na pewno mogą pojawić się tutaj elementy unikalne dla tej sekty, ale to ten konkretny facet podjął takie a nie inne decyzje i nie zachęcała go do tego sekta. Najwyraźniej miał swój z góry poroniony pomysł i stawiam tezę, że nie zadziałałoby to czy byłby świadkiem czy nie.
Kto normalny myśli o swoim partnerze, że jest "diamentem, którym trzeba oszlifować"? Nie od dziś wiadomo, że założenie, że ktokolwiek w związku się zmieni albo zostanie przez nas zmieniony, to przepis na nieudany związek. Jeśli ktoś ma zasadnicze "wady" (w czyim mniemaniu), to nieporozumieniem jest podejście, że zdoła się je zmienić. To nie działa i są na olbrzymie liczby, które tego dowodzą. Nie ma tu najmniejszego znaczenia przynależność religijna delikwenta.
"Czy można żyć mając podwójne standardy? Normalny człowiek powie NIE!" - nie wiem jaki to jest "normalny człowiek" według autorki, ale raczej też nie łączyłbym tego z przynależnością do jakiejś religii. Mnóstwo ludzi żyje mając podwójne standardy, tyle tylko, że na niektóre łatwo jest przymknąć oko - bo jeśli ktoś okrada innych unikając płacenia podatków, sam walcząc o pieniądze dla siebie, to czym to jest jeśli nie podwójnymi standardami? A jednak mnóstwo z nas nie ma problemu, żeby stosować "kreatywną księgowość", która niewiele wspólnego ma z moralnością, a inni przymykają na to oczy mówiąc, że "trzeba sobie radzić". Sytuacja zmienia się, gdy stosowanie podwójnych standardów dotyka nas bezpośrednio i to jest zrozumiałe. Nie ma jednak nic wspólnego z religią. Ludzie niezwiązani z żadnym wyznaniem też stosują podwójne standardy w związkach i bywa, że związki się przez to rozpadają.
Przyzwyczaiłem się już do tego, że moje intencje zostaną źle odczytane, ale spróbuję je wyjaśnić - historia prezentowana w tym wątku zapowiada się jak wiele innych. To, co robią świadkowie Jehowy ze swoimi sekciarskimi zasadami, w rodzaju presja na człowieku wyrażana tym, że na ślub nikt nie przyjdzie itd. jest chore i doskonale pokazuje, jak działają. Uważam jednak, że to co opisałem powyżej, to kwestie uniwersalne i nie mają nic wspólnego z byciem świadkiem Jehowy. Niektórzy ludzie po prostu nie nadają się do tego, żeby być z kimkolwiek.