Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Historia Małej czarnej ;)  (Przeczytany 12457 razy)

Offline Malaczarna

Historia Małej czarnej ;)
« dnia: 14 Grudzień, 2017, 18:47 »
Mała czarna; bo niska, i czarna (ale farbowana).
Chciałam Wam opowiedzieć swoje przeżycia i przemyślenia, wynikające z bycia w Organizacji. Od dziecka byłam wychowywana u Świadków Jehowy. W sumie prawnie nadal nim jestem, ale tak się nie czuję. Piszę tu, ponieważ wiem, że nadchodzi dla mnie ciężki okres, ponieważ po ponad roku niepewności postanowiłam nie chodzić na zebrania. Ostatnio jeszcze się o mnie starali, teraz już chyba uważają mnie za straconego grzesznika, gdyż w SMSie od pewnej siostry, wynika, że według ich opinii mój los jest przesądzony, mimo tego, że nigdy z nikim nie rozmawiałam o moich wątpliwościach. Jak to napisała "choruje duchowo" przez przejęcie odstepczych poglądów. Fakt, przejęłam poglądy odstepcze (odstepcze od organizacji, a nie od Boga), ale nikt o tym nie wie, bo na forum zboru, ani nawet osobiście się na ten temat nie wypowiadałam. Wiec skąd ten osąd? Siostra moja rodzona też sobie dala ze mną spokój...
Nie chcę przynależeć do tej religii, dlatego, że jak wszyscy na tym forum wiemy; przekłamuje ona prawdy biblijne, tak na prawdę w złym świetle przedstawia Boga (min. jako wymagającego od swych sług wielkich ofiar, aby dać im wybawienie, co mnie skutecznie do Niego zniechęcało), zachęca do bezgranicznego ufania przywódcom, bardziej niż Jezusowi,-tak na prawdę chodzi się tam dla poklasku. Ja osobiście czułam się bardzo ograniczana w tej religii i to od dzieciństwa. Byłam samotna, bo z kolegami z klasy się nie zadaje, bo przecież to złe towarzystwo. A w zborze towarzystwo przecież też trzeba sobie wybierać...więc ostatecznie nikogo nie bylo. Nie zagłosujesz na koleżankę do samorządu uczniowskiego, bo to przecież polityka! Nie weźmiesz od swojej najlepszej koleżanki cukierka na urodziny, nie ważne, że będzie jej przykro, najważniejsze, żeby Jehowie nie było przykro. Tak na prawdę wstydziłam się zawsze tego, że byłam świadkiem, bo dzieci się że mnie śmiały. Dodatkowo wychowywana przez matke, która w obecności swoich dzieci stosowała reżim. Nie czułam się wogole bezpiecznie. Ale, że byłam posłusznym dzieckiem i dobrze się uczyłam... Jakoś to kulało, choć matka zawsze krytykowała i była niedowartościowana. Na prawdę, żadnej więzi z nią nie zbudowałam... I coś mi zawsze tu nie pasowało... Głosi o miłości, na zebraniach uśmiechnięta, wesoła, a w domu opływała w nienawiści do Swoich dzieci.
Czasy dorastania pokazały jakimi cechami matka się kieruje, ale o tym szczegółowo się nie rozpisuje, powiem tylko, że był w sprawę zamieszany Świecki Sąd, Policja... szkoła. A moją matka wciąż ŚJ,. A od strony braci, żadnego wsparcia. To był dla mnie bardzo ciężki okres, który później odbił się na mojej psychice, tak, że pomoc lekarza była niezbędna do odzyskania równowagi. Tą równowagę odzyskuje do dziś, chociaż nadal jestem młoda.
Moja matka w końcu już nie mogła udawać swej miłości i pobożności, więc przestała chodzić na zebrania. Ja chodziłam nadal, w pełni doceniana przez zbór... Jakim to ja promyczkiem nie jestem, przykladem dla młodych itp. ale w końcu zaczęłam się siebie pytać... Czego ja tam szukam? Poklasku, czy Boga? Zaczęłam robić wszystko żeby moim motywacją był Bóg, ale nie wychodziło... Nie mógł być... Bo go TAM nie było.
W organizacji; niepewna siebie, niedowartościowana, poniżana i prześladowana przez innych, ze świadomością, że na wybawienie trzeba sobie zapracować, a ja ciągle nie robiłam przecież wystarczająco, że trzeba zrezygnować z siebie, i najlepiej to nawet iść do zawodowki, zdać na dopach, podjąć pracę na najgorszych warunkach, byle być na każdym zebraniu i służyć ofiarnie Bogu. Wszystko to było wyczerpujące i ograniczające.

Teraz zostałam całkiem sama, bo rodzina nie za fajna, a część jest ŚJ. Przyjaciele spoza; nie istnieją, bo nie zdążyli zaistnieć...skoro zawsze byli zli, i musiałam unikać zła...
Do nie dawna jeszcze wsparciem moim był chłopak, ale już On przestał nim być. Dlatego proszę was, napiszcie mi coś miłego, i oceńcie sytuację, żebym czuła, że ktokolwiek jest mi przyjazny ;*
 Pozdrawiam Was; Mała czarna  8-)


Offline Roszada

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #1 dnia: 14 Grudzień, 2017, 18:58 »
Głowa do góry. :)
Życie przed Tobą.
Piszesz, żeś młoda ("chociaż nadal jestem młoda"), więc zawojujesz jeszcze na tym świecie. :)


Offline Reskator

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #2 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:12 »
Ja podziwiam Twoją mamę, że zerwała z tym udawaniem.
A Ty jesteś jej pokłosiem,pochodną, logarytmem mamy.
Trzymaj tak!
Religie wszelkiej maści oddal od siebie
Wierz w Jezusa Chrystusa.


Offline xXx

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #3 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:19 »
Małe są słodkie a brunetki piękne. Super połączenie ;)

Byleby nie stać w miejscu i iść do przodu! Jeszcze wielu ludzi poznasz. Powodzenia.
« Ostatnia zmiana: 14 Grudzień, 2017, 19:21 wysłana przez xXx »


Offline Startek

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #4 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:23 »
Hej Mała czarna ! Trzymaj się , cieszę się że z nami jesteś . Pozdrowienia z Pomorza Środkowego  !  Pisz dużo i czytaj , nie jesteś osamotniona .


Offline Villa Ella

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #5 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:29 »
Małaczarna witaj w naszej wesołej gromadce. Duża część twojej historii jest bardzo podobna do moich przeżyć. Jest podobna do przeżyć wielu użytkowników forum.  To przykre, ale mimo to,  że w nas zostaje na zawsze, to już za nami... Przejdziesz jeszcze ciężkie chwile, ale najgorsze już za tobą. Jesteś wolna na razie mentalnie. Przyjdzie czas, jak dla wielu, że całkowicie uwolnisz się od tej sekty. To dobry wybór, a ty jesteś mądrą kobietą. Dasz radę, bo jak nie ty, to kto?
Obojętnie czy postąpisz według czyjejś rady, czy według własnego uznania, konsekwencje zawsze poniesiesz  ty sam.


Offline Szarańcza

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #6 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:34 »
Kochana malutka!

Czuj się tutaj jak u siebie - wszyscy tutaj w różny sposób jesteśmy "potrzaskani".
Już sobie postanowiłaś, że będzie dobrze, że chcesz być szczęśliwa. Nowe życie zaczyna się od tej decyzji.
Walcz o siebie, pracuj nad tym co w Tobie "pokrzywione" i się nie zniechęcaj, szukaj własnej ścieżki.
Zaakceptuj swoją przeszłość, wykorzystaj ją i stań się lepszym i silniejszym człowiekiem.
A jeśli będzie bardzo ciężko, i nie będziesz wiedziała co robić - mów i pytaj! Nie zostawimy Cię samej.

Trzymam kciuki!




Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 508
  • Polubień: 14309
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #7 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:40 »
Malaczarna. Twoja historia, jakich niestety wiele pokazuje że ta destrukcyjna religia niszcząca wszelkie więzi rodzinne powinna zostać wg mnie zdelegalizowana, a przynajmniej pociągnięta do odpowiedzialności za działania na rzecz rozbijania rodzin. Witaj wśród nas. Czuj się tutaj jak najlepiej i baw się dobrze.  :)
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Salome

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #8 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:52 »
Ja osobiście czułam się bardzo ograniczana w tej religii i to od dzieciństwa. Byłam samotna, bo z kolegami z klasy się nie zadaje, bo przecież to złe towarzystwo. A w zborze towarzystwo przecież też trzeba sobie wybierać...więc ostatecznie nikogo nie bylo. Nie zagłosujesz na koleżankę do samorządu uczniowskiego, bo to przecież polityka! Nie weźmiesz od swojej najlepszej koleżanki cukierka na urodziny, nie ważne, że będzie jej przykro, najważniejsze, żeby Jehowie nie było przykro.

Witaj na forum Małaczarna! 
Jakbym czytała o sobie.
Dzieci SJ często mają smutne i samotne dzieciństwo...
Chyba, że są sprytne i jak trochę podrosną to prowadzą podwójne życie.

"Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele" Walter Lippmann


Offline Malaczarna

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #9 dnia: 14 Grudzień, 2017, 19:58 »
Kilka odpowiedzi i już mi lepiej, dzięki! ;*


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #10 dnia: 14 Grudzień, 2017, 20:01 »

  Witaj :)

    Jest taki cytat z ''Ojca Chrzestnego''.  Wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają.
Ja to przerobię tak,  nikt się nie rodzi świadkiem, tylko się nimi stają.  A później musi stawić czoła, całej tej machinie, a to bywa  bolesne i uciążliwe, ale do zrobienia.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Światus

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #11 dnia: 14 Grudzień, 2017, 21:08 »
Cześć Mała.
« Ostatnia zmiana: 14 Grudzień, 2017, 22:01 wysłana przez Światus »
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline Trinity

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #12 dnia: 14 Grudzień, 2017, 21:27 »
Mała czarna wreszcie trafiłaś w odpowiednie miejsce kochana
Odżyjesz tutaj na forum dziecko
ja czytając Ciebie jakbym o sobie czytała to ciągle mało mało
chłopaka jeszcze znajdziesz spokojna głowa
dobrze żebyś zaczeła się uśmiechać do siebie w lustrze i lubieć siebie
kup sobie jakieś buty albo książke to zawsze pomaga i pisz my cie nie zostawimy


Offline PoProstuJa

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #13 dnia: 14 Grudzień, 2017, 21:54 »
[quote author=Malaczarna link=topic=5865.msg115296#msg115296 da
Teraz zostałam całkiem sama, bo rodzina nie za fajna, a część jest ŚJ. Przyjaciele spoza; nie istnieją, bo nie zdążyli zaistnieć...skoro zawsze byli zli, i musiałam unikać zła...
Do nie dawna jeszcze wsparciem moim był chłopak, ale już On przestał nim być. Dlatego proszę was, napiszcie mi coś miłego, i oceńcie sytuację, żebym czuła, że ktokolwiek jest mi przyjazny ;*
 Pozdrawiam Was; Mała czarna  8-)
[/quote]

Witaj Mała-czarna :)

Jako pokrzepienie mogę Ci napisać, że żaden stan w życiu nie trwa wiecznie i to, że dziś nie jestes otoczona wianuszkiem przyjaciół wcale nie znaczy, że tak będzie już zawsze.
Ja będąc w zborze czułam się samotna, bo były tam różne kliki do których się nie załapałam. A był przecież zakaz Watchtowera żeby się ze "światusami" nie bratać.

Ale odkąd nie jestem w WTS zaczęłam się "bratać" z różnymi ludźmi poczynając od sąsiadów. I okazuje się, że to fajni, pomocni ludzie, którym kiedyś mówiłam tylko dzień dobry/cześć, a teraz zapraszam ich na kawę. Taka mała rzecz, a okazuje się, że nagle masz w najbliższym otoczeniu conajmniej kilka życzliwych osób.
W pracy mam dobre kontakty z koleżankami.

Podsumowując: nie brakuje mi nikogo z WTS! Mam też szczęście, że osoby ze zboru, z którymi byłam najbardziej związana również znają "prawdę o prawdzie" i się ze mną kontaktują. A nawet więcej - zaczęły się ze mną kontaktować osoby, z którymi w zborze raczej kontaktu nie miałam, ale same do mnie zadzwoniły po mojej odważnej decyzji o odejściu.

Powodzenia! :)


Offline Zvi

Odp: Historia Małej czarnej ;)
« Odpowiedź #14 dnia: 14 Grudzień, 2017, 22:12 »
hej, moje życie wyglądało zupełnie podobnie..

historia jest opisana tutaj, możesz wyciągnąć z niej jakąś lekcję

https://watchtower-forum.pl/forums/topic/7163-powracające-przed-oczami-retrospekcje/

trzymaj się