ŚJ, jak każda religia jest niczym innym, jak pasożytem. Pasożyt karmiony rozwija się, mnoży i umacnia. Pasożyt niekarmiony powoli ginie. Dopóki będą wierni wyznawcy niebieskiego kwadratu, tak długo cielec kierowniczy będzie snuł coraz to nowe wizje i wersje rzekomego końca świata i przyszłego raju. Cielec kierowniczy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jak nie popuści smyczy swoim wiernym, to "cezar" odetnie go od forsy, a to jest dla nich gorsze niż widmo skończenia w Gehennie. Dlatego pozwala na coraz to więcej, czym oddala od siebie kontrole państwowe i też w jakiś sposób hamuje odpływ wiernych, którym nie podoba się reżim w tej religii.
Wg mnie, ta religia, zresztą jak i inne mają jeszcze dzisiaj szanse umacniać się w krajach trzeciego świata, gdzie dostęp do informacji jest bardzo okrojony, a jak już jest, to nie każdy potrafi korzystać z tej wiedzy.
Tak jak napisano powyżej, że za 10 lat sekta zwija manatki. Wg mnie zwinie manatki, ale nie za 10 lat. To potrwa znacznie dłużej. Wielu odejdzie jak nawet to zazębiające się pokolenie wymrze, a cielec kierowniczy wymyśli jeszcze bardziej odrealnionego gniota nazywając go nowym światełkiem, albo po prostu odwoła na czas niekreślony cały ten armagedon.