Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: " Schroniskowy pies " - Spotkanie ze Świadkami Jehowy - opowieść prawdziwa!  (Przeczytany 2234 razy)

Offline mariusz nowak


" Nie lubię włażenia w butach w moje prywatne życie. Nie chodzi nawet o wyznawane przeze mnie poglądy, hierarchię moich wartości czy ocenę świata. Bardziej idzie mi o prywatność. O poglądach można zawsze porozmawiać, o ile obie strony wyrażą na to chęć. Ja chęci nie wyrażam. A przynajmniej nie zawsze. Nie wyrażam na pewno wtedy, kiedy wstaje o ślicznym jesiennym poranku i wychodzę z moim kulawym kundlem na krótki spacer.


 
Człowiek wychodzi z domu zadowolony. Oto idzie zima, liście pospadały z drzew a dookoła ludzie noszący szaliki. Jak tu się nie uśmiechać do samego siebie takiego dnia. Podwójną radość mi sprawia, kiedy mój, jak już wspomniałam kulawy, kundel czuje się lepiej i wyraża chęć na bieganie. Biegniemy sobie wtedy powolutku, bo pies inaczej nie może, łapiąc chłodne powietrze w płuca. Dwie starsze panie, które mnie zatrzymują na początku nie budzą mojej wrogości. Domyślam się, że zabłądziły w poszukiwaniu kościoła albo nie wiedzą, która jest godzina. W czasie krótkiej przerwy pies demonstracyjnie obwąchuje obie kobiety i delikatnie pokazuje zęby. Pies nie lubi obcych więc nie ma się czemu dziwić. Ponadto — przerwały mu jego ulubioną zabawę.
Kiedy jedna z Pań pyta czy myślę poważnie o przyszłości odpowiadam, że nie myślę o niczym w tej chwili, delektuje się słodką ekstazą porannego spokoju na ulicach. Słowo ekstaza budzi w moich rozmówczyniach pewne zgorszenie, które wyraźnie widać po tężejących rysach twarzy. Starsza z Pań wyciąga do mnie dłoń i zaczyna -   ja wiem, że z pieskiem to przyjemnie sobie pobiegać, ale może trzeba pomyśleć trochę o przyszłości, o biblii, nakazach...
Pies reaguje automatycznie na wyciągającą się w moim kierunku zbyt szybko dłoń. W sumie ma racje — kto pozwolił tej Pani mnie obmacywać? Kiedy struchlała trochę odskakuje na bok kundel stroszy sierść i podnosi ogon. Widocznie działa bo Pani odsuwa się jeszcze krok dalej komentując, że „skoro wychowuje takiego szatana to nie dziwota, że mam zwichrowane poglądy". Tego już moja stoicka cierpliwość i wyrozumiałość znieść nie mogła. Wiem, sama popełniłam błąd zatrzymując się w ogóle przy owych kobietach. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa… tak to bywa gdy człowiek chce bezinteresownie komuś pomóc, a ten ktoś zaczyna włazić z ubłoconymi buciorami w życie. Uśmiecham się więc pod nosem i mówię bardzo spokojnie, że piesek jest taki jaki jest, bo kiedyś pewna starsza Pani przypalała go papierosami, biła i łamała łapy. Moje rozmówczynie jakby zamierają w bezruchu. Wykorzystując sytuacje ciągnę dalej, że gdyby chciały zrobić coś pożytecznego to mogą iść do schroniska, tam się przyda każda katechizacja, głównie zaś potrzebne jest odpuszczanie grzechów dla zwierząt, które w stanie skrajnego wyczerpania pogryzły swoich właścicieli i są skazane na humanitarną śmierć przez maltretowanie, później siedzenie w ciasnej klatce a na samym końcu na usypiający zastrzyk, który muszą przyjąć samotnie, bo schronisko ma zbyt dużo psów, aby przy umierającym zwierzaku ktoś posiedział. Gdyby odpuszczanie grzechów zwierząt było zbyt ciężkie zawsze można tylko na nie popatrzeć — zapewne umocni to Panie w wierze i da nowe tematy do poważnego myślenia o przyszłości.
Panie patrzą na mnie i mojego psa z wyraźnym niesmakiem. Zastanawiam się nawet przez chwilę czy moje słowa nie były zbyt ostre, przecież mogłam nie psuć im dnia. Postąpić bardzo po bożemu i nadstawić drugi policzek. Zresztą, gdyby chodziło o mnie to pewnie bym tak zrobiła, ale chodziło o mojego psa. Uważam, bardzo subiektywnie zresztą, że zwierzak dość się już nacierpiał w swoim życiu i na starość ma prawo do spokoju. Jedna z Pań najwidoczniej się otrząsnęła z traumatycznego przeżycia rozmowy ze mną i niepewnie zaczęła mówić, ze może jednak przyjmę Jezusa do swojego serca, wtedy zyskam pewność… Aż mnie korci aby zapytać "pewność czego? "Tego, że mój pies więcej nie będzie cierpiał? A może tego, że cierpienie wszystkich kundli na tej ziemi jest sensowne i ma swój ukryty cel? Jeśli mam zyskać pewność tego, że po śmierci dostanę się do nieba to Jezus w sercu nie jest mi do niczego potrzebny. Jeśli już niebo i piekło istnieje, to ze względu na same towarzystwo wolałabym to drugie miejsce. Jeśli pewność , którą mi oferują jest tylko niepewnością, opartą na trzymaniu się sztywnych norm, uniemożliwiającą dalsze poznanie świata, nakazująca trzymania się słów spisanych wieki temu, to do czego jest mi ona potrzebna? Rozumiem ich egoistyczne przesłanki, rozumiem, że gro ludzi potrzebuje tej wiary, która nadaje sens ich życiu, przekonania, że ktoś czuwa, że istnieje życie pozagrobowe, że można być altruistycznie dobrym kierując się egoistycznymi pobudkami wzmocnienia swojej samooceny. Rozumiem to. Zdejmując z tego wszystkiego maseczki dobra i miłości można dojść do wniosku, ze wszyscy robimy dobrze dla siebie, a drugi człowiek jest nam potrzebny do tego, aby móc robić sobie dobrze dwa razy lepiej. Tylko nie rozumiem, dlaczego owe Panie chcą mnie nauczyć tego, w moim mniemaniu, kłamstwa. Wolę rzeczywistość jasną, nieskalaną bajkami. Wolę fakty, dowody naukowe, potwierdzenia. Nie twierdze, że boga nie ma. Uważam tylko, ze dla każdego może mieć różną formę. Przybierać różne kształty. Kiedy odpowiadam Pani, że najlepiej będzie jeśli ona zostanie przy swojej pewności a ja przy swojej słyszę jeszcze jedną kąśliwą uwagę pod swoim adresem. Nie wiedziałam, ze katechizacja ma być cyniczna. Nauczona doświadczeniem nie zwracam już na owe Panie uwagi. Pies radośnie merdając ogonem biegnie dalej. Ja znowu cieszę się świeżym powietrzem i zostaje mi w głowie po tym całym spotkaniu tylko jedna myśl, że może lepiej by było, gdyby te Panie jednak wyznawały swojego boga gdzie indziej, a mnie z moimi poglądami zostawiły w spokoju. Zresztą, wzięłam od nich tę ulotkę przedstawiającą nadczłowieka Jezusa. Szkoda, że one nie pójdą do schroniska... "




Karolina Piotrowska
Mario


Offline Samira

Bardzo mnie dziwila milosc Swiadkow do Boga i jednoczesna niechec pomocy jego stworzeniu. Kiedy zostalam wolentariuszka w schronisku, w zebraniu pytano mnie ile za to dostaje. Oni nie mogli zrozumiec jak mozna dbac za zwierzaki bezoplatnie o jeszcze ze swojej kieszeni dokladac.


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 508
  • Polubień: 14309
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Przysłów 12:10 „Prawy dba o duszę swego zwierzęcia domowego, lecz zmiłowania niegodziwców są okrutne”.(PNŚ) Ciekawe, czy te głosicielki znały ten werset.
« Ostatnia zmiana: 16 Styczeń, 2016, 18:37 wysłana przez Nemo »
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Dietrich

Przysłów 12:10 „Prawy dba o duszę swego zwierzęcia domowego, lecz zmiłowania niegodziwców są okrutne”. Ciekawe, czy te głosicielki znały ten werset.


Sam również mnóstwo razy spotkałem się z opinią, że angażowanie się (obojętnie jak pojmowane) w pomoc bezpańskim zwierzętom jest mieszaniem się w sprawy 'tego świata', i ze lepszy jest pożytek ze wspierania "organizacji Bożej" i nie ma nic ważniejszego niż głoszenie ewangelii. Zawsze się we mnie w takich chwilach coś gotowało. Choć w żadnym wypadku nie było mowy o jakichś zorganizowanych akcjach.  Ot, przykładowo komuś zostało trochę wełny mineralnej od ocieplenia domu, to zawiózł do schroniska, żeby docieplić kojce dla piesiów.   

Jak nieczułym człowiekiem trzeba być, żeby takie odruchy bagatelizować czy wręcz krytykować?!

   


Offline Noc_spokojna

Mariusz, uderzyłeś w czuły punkt... Mocne.
Nie jestem małostkowa, nikogo nie ignoruję, tak przyziemne demonstracje są mi obce ;D


Offline mariusz nowak

Przysłów 12:10 „Prawy dba o duszę swego zwierzęcia domowego, lecz zmiłowania niegodziwców są okrutne”.(PNŚ) Ciekawe, czy te głosicielki znały ten werset.

Nemo, zapewne CK tutaj napisało by , że chodzi o ' swoje ' zwierzęta. Te ze schroniska nie są ' swoje ', więc można je mieć gdzieś...
Ot taka hipokryzyjna pokrętna obrona przed brakiem empatii w stosunku do zwierząt.
Sam na sobie doświadczałem nieraz jak nauki CK zmieniają mój stosunek do ludzi ,  świata na coraz gorszy ale wierzyłem , że kocham bo głoszę...

paranoja
Mario


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 508
  • Polubień: 14309
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Osobiście nie wyobrażam sobie spaceru bez smyczy w ręku. A...gdyby taka sytuacja spotkała mnie... Było już tak, że czepiano się mnie, czy żony za naszego byłego psa bez powodu bo to..."morderca, jak można być tak głupim, żeby brać takiego psa do domu gdzie są małe dzieci"(Rottweiler). Zawsze mówiłem, że ten pies jest mądrzejszy od ciebie, bo nie czepia się nikogo bez powodu.  ;D
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 508
  • Polubień: 14309
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Nemo, zapewne CK tutaj napisało by , że chodzi o ' swoje ' zwierzęta.
A gdzie szacunek do "braci mniejszych"?...wszystkich "braci mniejszych".
« Ostatnia zmiana: 16 Styczeń, 2016, 19:24 wysłana przez Nemo »
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi