Odstępcy lepszego i gorszego sortu
Organizacja Św. J. Święcąca swoje tryumfy z początkowego okresu trzech prezesów, już nigdy nie będzie taka sama. Sześć tomów prezesa Russela, tudzież kontrowersyjny siódmy tom „Dokonana Tajemnica” stały się już tylko balastem. Publikacja „Miliony Ludzi Obecnie Żyjących Nigdy Nie Umrą” autorstwa Rutherforda, podzieliła los niechlubnej historii jak ekskluzywna budowla Beth – Sarim. Pewnie ten sam los spadnie na epokowe dzieło Knorra - „przekład biblii NW”. Na zakończenie tych moich przemyśleń, nie omieszkam też kilka kamyków wrzucić do naszego ogródka odstępców. Obawiam się, że ten prze zemnie opisany sukces odstępców, który mozolnie przebijał się przez prawie pełny wiek, może nie wytrzymać próby czasu, symptomy tego zjawiska obserwuję już od pewnego czasu.
Jak sięgam pamięcią jeszcze będąc czynnym w Organizacji, z odstępcami mimo wszystko utrzymywałem pewne kontakty, zresztą nie tylko ja i pomimo, że wtedy nie podzielałem ich stanowiska. Tak samo jak obecnie, przyczyny odstępstwa były różne. W większości głównymi przyczynami, to rozbieżnie rozumiane przyczyny doktrynalne pochodzące z rozłamu Rutherforda, które zapoczątkowały, a raczej ośmieliły do własnych indywidualnych przemyśleń pochodzących z indywidualnego czytania i interpretowania tekstów biblii. I jeszcze jeden walor, taki zwykły międzyludzki. Nikt z obydwu stron nikomu nie groził uśmierceniem w armagedonie
Do ciekawego zjawiska należy dołączyć braci spod fioletowego trójkąta, którym udało się przetrwać niemieckie obozy koncentracyjne. Pomimo tego, że w oficjalnych przekazach w powojennych zborach, przedstawiano tych jako zwycięzców, których Jehowa wyzwolił z gorejącego ogniem pieca, to wielu powróciło „okaleczonych na duchu”. Dla niektórych z tych, może jeszcze dla kogoś kto ten okres przeżył jako pisarz na bloku, opowieść o Szadrachu Meszachu i Abednego, była budująca, to dla innych, którym przyszło obsługiwać te „piece gorejące szczególnego przeznaczenia” w realu - już nie. Bez względu na kolor „plakietki” przytroczonej do pasiaka, każdemu z tych było trudno uwierzyć w moc sprawczą bóstwa od tych trzech Danielowych mędrców. Tylko znany nam „Rocznik Świadków Jehowy 1994” z wielką euforią opisuje ich powroty w roku 1945. Wielu z tych, już do końca swoich dni przeżywało duchową frustracje z bezsilności mocy Boga, któremu oddali samych siebie. Te przypadki nie były odosobnione, przylgnęło do nich odium zmęczonego starego badola, któremu pobyt w obozie mówiąc kolokwialnie nie wyszedł na „zdrowie”. Ich kierunek myślenia odtąd stał się zdecydowanie realistyczny, biblia i strażnica, w prawdzie nie odrzucane, ale oceniane krytycznie, czytane jako uzupełnienie do literatury i czasopism o charakterze popularno-naukowym. W śród tych szczególnie, ale nie tylko, zdarzały się też przypadki wykładni zupełnie świeckiego pojmowania biblii. Jednych i drugich przypadków, o których wyżej, nie zmyślam, ale były to realnie występujące postacie w moim macierzystym zborze. Żyli wprawdzie na obrzeżach Organizacji, nawet w jakiś specyficzny sposób się z nią utożsamiali, ale zawsze dzielił ich pewien „sanitarny” dystans z resztą zborową. Osobisty kontakt z nimi był wybiórczo ograniczony „na ich warunkach”. Należałem do tych przez nich „uprzywilejowanych”. Stąd moja znacząca wiedza o dręczących ich „mankamentach”. Niestety, ich dane osobowe zachowam dla siebie. Pewnie mój późniejszy rozbrat z Organizacją, miał też tam swoje prapoczątki.
Pomimo takiego zróżnicowania, te grupy nie dzieliły wyznawane indywidualne doktryny, ale łączyło ich wspólne „badackie” pochodzenie. Pojęcie „odstępstwo” jako takie, przynajmniej za mojej pamięci jeszcze obiegowo nie funkcjonowało, natomiast funkcjonowało określenie „stary badol”. „Starego badola” przyjmowano jako trochę zagubionego, ale jednak brata, któremu nie wzdragano się z podaniem ręki przy powitaniu, nawet jeżeli ten wyraźnie dystansował się od „badania” Strażnicy. (-) Jestem zmuszony wyjaśnić pewne nie dla wszystkich zrozumiane określenie, którym się tu posiłkuję, mianowicie chodzi o słowo: - „badol”. Nie pochodzi od botanicznego słowa „badyl”, lecz od czasownika „badać”, słowa pochodzącego od rzeczownika „badacz”. Inaczej mówiąc „Badacz Pisma Świętego” sprzed reformy Rutherforda. Ci, którzy nie uznali reformatora Rutherforda, pozostali przy tej starej nazwie, natomiast nowa nazwa to „Świadkowie Jehowy”. Ci ostatni dla odróżnienia ich od siebie, określali tamtych, po prostu „Badacze”. W późniejszym czasie zaistniało w obiegu, półżartobliwe i trochę pieszczotliwe określenie „Badol”. Słowo „odstępca” jako takie, jeszcze nie funkcjonowało w obiegu we współczesnym tego słowa znaczeniu. Jeszcze małe wyjaśnienie do słowa: „studium – studiować”, zaczęło dopiero wchodzić w powszechne używanie, ale potocznie nadal używano słowa „badać” - chodziło się na badanie strażnicy.
„Odstępcy” we współczesnym tego słowa znaczeniu (nomenklatury), jest pojęciem wieloznacznym, ponieważ mieszczą się tu trzy zasadnicze grupy, czyli: -(1) rzeczywiści odstępcy, którzy osobiście formalnie złożyli taką deklarację, -(2) wyrzuceni z Organizacji przez komitet sądowniczy, -(3) oraz wielka rzesza tych, którzy nie odeszli z Organizacji z różnych względów i formalnie są jej członkami, ale osobiście już się z nią nie utożsamiają. Organizacja nie posiada na tych „haka”, a sami zainteresowani żadnego kroku, też nie podejmują. Moim zdaniem warto się jeszcze zastanowić jaka przyczyna ostatecznie zadecydowała, że dotychczasowy, osobnik ( płci obojga ), bez względu na rzeczywisty status „odstępcy” dotąd oddanych całkowicie Organizacji, nagle staje po drugiej stronie barierki.
Znalezienie tych wszystkich przyczyn byłoby świetnym materiałem co najmniej na pracę magisterską, ja chcę odnieść się zaledwie do kilku, które stały się dla mnie asumptem, do wyrażenia niepokoju co do dalszego kierunku w ogólnie pojmowanym ruchu odstępczym. Od razu powiem o co mi biega. Nie chciałbym, aby ten ruch został kiedykolwiek sformalizowany w „oddział centralny”, „terenowy”, tudzież w inne formy „zarządzania” „starszych” i „młodszych”. Byłoby to bardzo źle! Mnie przeraża coś gorszego, że ten ruch ma tendencję do podzielenia się na „lepszych” i „gorszych” odstępców. Nie bez kozery przywołałem tu w prawdzie bardzo okrojony, ale historyczny rys odstępczy, który wyłonił się w okresie trzech głównych prezesów Organizacji. W miarę moich skromnych możliwości, pokazałem jak w mojej pamięci utrwalił się ówczesny wzajemny stosunek tych dwóch grup stojących po dwu różnych stronach barykady. Nie mam zamiaru ustosunkować się do współczesnej stojakowej wspólnoty wychowanej przez Strażnicę, której już nie znam, lub jeszcze nie mam rozeznania, ale na pewno zupełnie odbiegającej od tamtej, jeszcze nie zupełnie skażonej współczesną zborową starszyzną.
Wracam do konkretów wyłaniających się na naszym podwórku. Skąd zaświtała by u mnie obawa o ten odstępczy ruch, gdyby nie wynikało to z oczywistych faktów. Typowym przykładem jest tu ruch wyzwolonych co skończyło się dość niefortunnie. Nie mam zamiaru rozkładać tego wydarzenia na czynniki pierwsze, ani też wytykać kogokolwiek palcem, ale wskazać na sam fakt, czego symptomy można było zauważyć już wcześniej, jeżeli uważnie czytało się posty na Forum. Powyższy przykład przywołuję tylko jako motto do tematu, na którego chcę zwrócić moją obawę. Jak już wcześniej zasygnalizowałem, w tej naszej „Forumowej Piaskownicy”, lub jak kto woli Forumowych Piaskownicach, widać dość wyraźny trend do różnicowania tej odstępczej populacji pod względem tego lepszego i gorszego sortu ze wskazaniem jednak na kierunek kreacjonizmu, jako sort lepszy i jedynie słuszny tym bardziej, że z „premedytacją” przez ten gorszy sort „prześladowany”. Prześladowanie ma być tym wyznacznikiem potwierdzającym jego uznanie przez sferę niebiańską. Obawiam się, co do niektórych (obym się mylił), że fanatyzm prześladowczy staje się ich obsesją. Mam tu na myśli faceta, którego czytelnik się domyśla, a potrzebującego prześladowania jak spragniony na pustyni wody. Jeżeli guza nie może znaleźć tak zwyczajnie na ulicy, to wchodzie brutalnie na odstępcze fora i zadaje pytanie: czy tu biją? Jeżeli stwierdzi, że biją, już cel osiągnął. Jakaż to dla niego strata, że tak późno się urodził, kiedyś o „prześladowanie” było naprawdę łatwiej.
Dość wyraźnie w tej kwestii wypowiada się Forumowicz „Antykierat” stawiając kropkę nad „i” - przytoczę tę wypowiedź w całości bez mojej ingerencji:
> Od dłuższego już czasu obserwuje na tym forum krucjatę przeciw kreacjonizmowi i jego przedstawicielom. (podkreślenie - moje) Wiara w Boga jako Stworzyciela, Tego który dał początek wszystkiemu przedstawiana jest jako pogląd ludzi niedouczonych. Natomiast gloryfikowane jest bezgraniczne zaufanie do współczesnej nauki jako najbardziej logiczne i wiarogodne. Ja jednak za Dreamerem powtarzam, że nic nie wiecie na temat początków wszechświata i za pomocą waszego boga, czyli ludzkiej nauki nigdy się nie dowiecie. Dlatego też, dopóki nie macie dowodów na powstanie wszechświata bez ingerencji Boga to wyśmiewanie tych, którzy wierzą w Stwórcę tylko dlatego, że nie możecie współcześnie potwierdzić bezpośrednich kontaktów Boga z ludźmi opisanych w Biblii jest wyrazem braku logiki, którą tak tutaj adorujecie.
Pozdrawiam więc wszystkich jaśnieoświeconych ludzką nauką i otępionych wiarą w Boga!
Ciemniak wierzący w Boga. <
Kogo na tym Forum reprezentuje „antykierat”? Zastanawiałem się nad tym nikiem. Kierat to taki stary już nie używany wehikuł rolniczy służący do napędzania prostych maszyn rolniczych. A, że „kierat” poprzedzony jest słowem „anty”, przekonywuję mnie, że Forumowicz zaanonsował się, jako ten, który będzie włączał wsteczny bieg, jeżeli cokolwiek nie będzie po jego myśli. Wprawdzie nie czytałem wszystkich jego ponad 1800 postów na forum, jednakże już tylko z tego jednego wynika, że podjął się misji, ale nie wiem czy „dołożenia” tym, z którymi nie jest mu po drodze, czy tylko „odebrać” co najmniej kilka błogosławionych ciosów na jego głowę. W prawdzie nikt nie ma obowiązku zgadzać się ze wszystkimi w każdej sprawie, to jednak zachowanie pewnej proporcji wyrażania swojej emocji, byłoby pożądane. Forumowicz usilnie chce zauważyć nasilającą się krucjatę przeciw kreacjonizmowi i jego przedstawicielom. Użycie tu słowa „krucjata”, ma podnieść rangę jego emocji, wprost bić na alarm, bo przecież biją nas i naszych i tak się podstawić aby jak najwięcej błogosławionych „ciosów” spadło na nasze głowy. Pewnie Forumowicz nie posiada zielonego pojęcia czym w historii Europy była krucjata i kto przeciw komu ją wywoływał.
Pomimo, że Antykieratowi od razu podnosi się adrenalina, gdy ktoś nie podziela „jego prawdy”, to ja mam poważne obawy co do kierunku w jakim pójdzie współczesna odstępcza populacja. Tę obawę wzniecił we mnie od niedawna bardzo aktywny Forumowicz, też odstępca zresztą, występujący pod nikiem „Andy78”, który na Forum wszedł z dość „śmiałym” postem zatytułowanym >,,Urojenie Ateistyczne” film dedykowany wszystkim (odstępczym) ateistom < Wprawdzie nie mam nic do zarzucenia Forumowiczowi, nawet z wieloma kierunkami jego myślenia jest mi po drodze, a gdyby nawet tak zupełnie nie było, nie jest to żaden powód, do budowania barykady i szukania sprzymierzeńców do jej obsady, dlatego dziwi mnie zaistniały spontaniczny alians „antykierat'a” z odstępcą „Andy78” przeciwko „wspólnym wrogom”, a upragnionym prześladowcom. Jak się okazało, według skali twórcy filmów grozy Alfreda Hitchcocka, „Urojenie Ateistyczne” było tylko trzęsieniem ziemi, a potem było już tylko co raz groźniej. Bratobójcza naparzanka rosła w postępie geometrycznym, ustąpić nie miał nikt zamiaru.
Moje próby schłodzenia rozgrzanej atmosfery, też na nic się zdały, wolałem wyjść z tej gry, ale zrodziło się u mnie czarnowidztwo co do dalszej wizji odstępczego kierunku. Odstępczość będzie rosła, co jest nieuchronne, ale odstępczość ta, będzie ewoluowała w kierunku podziału na lepszy i gorszy odstępczy sort, z ukierunkowaniem na nurt zachowawczy - kreacjonistyczny i na bardziej otwarty nurt - racjonalny. Taka wizja radykalnego podziału absolutnie mnie nie cieszy, ale wprost mnie przeraża. Ja już widzę wykopaną nową fosę dzielącą odstępców między sobą! Zdaję sobie sprawę, iż tego procesu już nikt nie zatrzyma, ostatecznie w tym przekonaniu utwierdził mnie Forumowicz „Andy78” bezprecedensowym wejściem w „Urojenia Ateistyczne”. Nie wnoszę żadnego zastrzeżenia do Forumowicza „Andy78”, ponieważ ten temat „wisiał w powietrzu”, On go tylko uruchomił. Stąd moje przemyślenia, które skłoniły mnie do opisania, zaobserwowanego prze zemnie, jak też udostępnionego mi ogólnego spektrum odstępstw na przestrzeni około stuletniej historii tej Organizacji.
CDN