Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Moje świadectwo cz. 1  (Przeczytany 2144 razy)

Offline Magda

  • Głosiciel
  • Wiadomości: 356
  • Polubień: 449
  • https://www.youtube.com/watch?v=clS6USdnB58
Moje świadectwo cz. 1
« dnia: 25 Kwiecień, 2015, 14:07 »
łabym opisać doświadczenie, które piętnem odcisnęło się na moim życiu i sprawiło, że inaczej zaczęłam odbierać świat jak również zmieniło mój światopogląd.  Spotkałam ludzi, którzy mnie całkowicie oczarowali i sprawili , że chciałam pójść za nimi na koniec świata. Oczywiście wówczas nie wiedziałam, że mam do czynienia z organizacją parareligijną.
Byłam wówczas na IV roku studiów i odbywałam praktykę studencką. W trakcie spaceru po Ostrowie Tumskim we Wrocławiu na tzw. zielonym mostku natknęłam się na trzy dziewczyny. Dwie Japonki i Polkę. Jedna z nich podeszła do mnie. Sądziłam, że chodzi o wskazanie drogi, podeszłam, więc z nią do pozostałej dwójki. Dziewczyny wręczyły mi ulotkę CARP-u (Akademickie Stowarzyszenie na Rzecz Urzeczywistnienia Wartości Uniwersalnych). Przeczytałam ulotkę, która bardzo mnie zainteresowała, jako naiwna młoda dziewczyna wierzyłam , że coś takiego jak wartości uniwersalne istnieją i spodobało mi się to określenie, chwyciłam haczyk. Dwie z nich - Japonki - usiłowały mi coś powiedzieć, W końcu zrozumiałam, że zostałam zaproszona na film oraz wieczorek z posiłkiem. Ucieszyłam się nawet bo byłam wówczas dość biedną studentką. Poza tym nie pachniało w ogóle jakimkolwiek wyznaniem. Teraz wiem, że to taki taktyczny zabieg. Sądziłam, że mam do czynienia z jakąś międzynarodową organizacją studencką. Chętnie zgodziłam się na obejrzenie filmu. Zaintrygowała mnie również ulotka, wartości uniwersalne - to było coś dla mnie, coś, co mnie zaciekawiło i przyciągnęło. Dziewczęta otoczyły mnie i zaprowadziły do swojej siedziby. Po drodze zadawały mnóstwo pytań istotnych z punktu widzenia sekty : czy w coś wierzę, czy mam rodzinę. Porozumiewałyśmy się po angielsku- Sporo zdołały się o mnie dowiedzieć (pytały o mój wiek, stan cywilny, itp.,). Jednakowoż pytały w tak miły sposób, że nie czułam się osaczona. Odbierałam to jako miłe zainteresowanie moją osobą i niestety nie wzbudziło podejrzeń. Nie muszę dodawać, że ja ciągle nic o nich nie wiedziałam i szłam jak w dym. Wszystkie podstawowe informacje wyciągnęły ode mnie już na tym naszym pierwszym spotkaniu.
Pierwsza siedziba ("Centrum") znajdowała się w centrum Wrocławia tuz przy placu Solnym. Tam też zaprowadziły mnie dziewczyny. "Centrum" bardzo mi się spodobało. Było bardzo czysto, w pokoju znajdowały się tylko podstawowe sprzęty. Spodobały mi się zdjęcia młodych skośnookich dziewcząt. Pomyślałam, że oni rzeczywiście urzeczywistniają te wartości uniwersalne. No, tak międzynarodowo się zrobiło.
Okazało się, że nie tylko ja byłam zaproszona na film. W sumie było nas kilkanaścioro razem ze stałymi mieszkańcami. Wszyscy byli dla nas bardzo mili, tak uprzedzająco. Film nosił tytuł "Życie po życiu", zrealizowany na podstawie książki Moodego. Przyznaję, że zrobił na mnie duże wrażenie. Po filmie i dyskusji zostałam zaproszona na kolację. Oczywiście skorzystałam. Obecni to byli głównie studenci. Na czele grupy stał lider , który pokazywał się bardzo rzadko. Mimo wszystko grupa wydała mi się dość tajemnicza, ale to zamiast mnie zniechęcić tylko mnie zachęciło. Spodobało mi się że wszyscy byli tacy dla siebie mili, uprzedzająco. Atmosfera była naprawdę super, tak wydawałoby się luźna, wszyscy byli mną zainteresowani a szczególnie jedna osoba - moja matka duchowa!!! Nie wiedząc o tym i nie mając żadnej świadomości stałam się celem jej werbunku, byłam jej ukochanym dzieckiem duchowym!!! Ale jeszcze o tym nie wiedziałam. Zatem po wieczorku i po obietnicy że tam wrócę, odprowadzono mnie do akademika. Zdziwiła mnie ta propozycja ale skorzystałam. Pech chciał, że był wrzesień i że miałam wówczas praktyki studenckie, a praktykę, no cóż tuż koło centrum , pierwszego którego poznałam.  Odprowadzono mnie pod same drzwi akademika. Obiecałam, że następnego dnia wrócę.
Tak też uczyniłam. Po praktyce wróciłam do "Centrum". Tym razem bardzo uważnie przyjrzałam się otoczeniu. Wysłuchałam swojego pierwszego wykładu. Wykład wydał mi się naiwny i infantylny. Byłam jedyną osobą która go słuchała. Po wykładzie wszyscy żywo zainteresowali się moją osobą. Dyskutowaliśmy. Atmosfera była bardzo przyjemna. Moja nowa „przyjaciółka” Y nie odstępowała mnie na krok. Podarowała mi swój pierwszy prezent dla mnie orgiami. Wszystko działo się dość szybko, chodzi o to żeby adept nie miał czasu na zastanowienie się nad tym o co tu w ogóle chodzi. Od razu pojawiły się natomiast zachęty abym wzięła udział w następnych wykładach, jakież było moje zdziwienie gdy lider prowadził wykład tylko dla mnie. Jakże to miło połechtało moją próżność!!! Byłam kimś wyjątkowym. Z drugiej strony zaczęłam się czuć jak osaczona. Moje poglądy były poddawane w wątpliwość, moja „matka duchowa” nie odstępowała mnie ani na krok, była tak miła.
Zgodziłam się na uczestnictwo w 2-dniowych warsztatach (workshop). Miały się odbyć w weekend.  Zjawiłam się punktualnie. Uczestniczyłam w wykładach oraz w posiłkach i coraz bardziej mnie to wciągało.
Spałam u dziewczyn, warunki były nieciekawe, no ale jeden weekend jeszcze jak się ma 24 lata można przeżyć. Młody człowiek nie odczuwa tak materialnych niedogodności, dlatego nie zwracałam wtedy na to uwagi. Było nas razem ze mną 8!!! Ten pierwszy workshop był łagodnym wprowadzeniem w doktrynę. Nie musiałam się jeszcze modlić o 5 rano w niedzielę, mogłam się wyspać więc mogły mnie obudzić dźwięki gitary... Miłe przebudzenie. Na tę niedzielę zaplanowano jeszcze bardzo krótką wycieczkę do ogrodu botanicznego i ponownie trzeba było wrócić bez możliwości zanegowania nakazu powrotu. Pamiętam jak bardzo byłam rozczarowana, ale priorytetem były wykłady. Mnóstwo wykładów.
Wydawało mi się, że świat w "Centrum" (siedzibie moonistów) jest lepszy, idee głoszone na wykładach piękne, choć naiwne. Wykładów było dużo, były dość męczące i w sumie z tego pierwszego workshopu niewiele zapamiętałam. Spałam w pokoju dziewcząt. Y odstąpiła mi swoje łóżko. Rano w niedzielę obudziły mnie jakieś szmery, poczułam się nieswojo, ale wszystko wróciło do normy. Około siódmej obudziły mnie dźwięki gitary. Zrobiło mi się bardzo miło "na duszy". Za chwilę zjawiła się Y, i wręczyła mi podarek - czerwonego ptaka origami. Poczułam się jeszcze lepiej. Jednakże gdzieś w środku dochodziły też "złe" myśli: co też się właściwie dzieje, czy to, aby nie sekta! Podarek w pewnym sensie na chwilę rozwiał moje obawy. Znów wysłuchiwałam wykładów. Jednakowoż słuchałam ich trochę z przymusu. Pociągali mnie ci ludzie, uporządkowani, zdyscyplinowani, oddani idei i grzeczni. Wszystko razem było jednak bardzo męczące, byłam znużona i zniechęcona. Nazajutrz wróciłam do domu i nie zamierzałam się już więcej tam pokazywać.
Prawdopodobnie nigdy bym tam już nie wróciła gdyby nie...
Po kilku dniach przyszedł list od Y – zupełnie niespodziewany dla mnie, bo nie  przypuszczałam, że się  jeszcze odezwie, w dodatku tak szybko.  Pisała, jak bardzo tęskni za mną i zaprasza mnie na 7-dniowy workshop. Natychmiast zareagowałam na list i pojechałam do "Centrum". Nie miałam wprawdzie ochoty jechać na 7-dniowy workshop. Nie wiedziałam też właściwie o co chodzi, kojarzyło mi się to z pracą. Poza tym nie miałam pieniędzy na pokrycie kosztów pobytu. Jak się okazało pieniądze szybko się znalazły. Po licznych namowach wreszcie uległam. Miałam taki wybór, albo kończę znajomość z Y. albo jadę na workshop. Taki rodzaj szantażu emocjonalnego. Oprócz Y namawiali rzecz jasna wszyscy. Pamiętam, że rozmawialiśmy ciągle o tym, „siostry” japońskie- bezustannie się o mnie modliły, a lider J. zachęcał. Trudno było nie ulec ich namowom, czułam się jak w potrzasku, tak wiele mi dali (prezenty, zainteresowanie moją osobą), że czułam się zobowiązana do spełnienia ich życzeń. Y stała się dla mnie bardzo ważna, wiedziała o mnie coraz więcej, idealizowałam jej osobę. Miałam w pewnym momencie wrażenie, że to sam Bóg mi ją zesłał. Jakże mogłam jej odmówić,,. Zauważyłam jednak, że o niektórych moich sprawach rozmawia nie tylko ze mną. Lider doskonale wiedział o moich wątpliwościach. Jakoś przełknęłam tę gorzką pigułkę, choć była to wyraźnie nielojalność wobec mojej osoby.
W końcu uległam i spędziłam 7 dni w całkowitym odosobnieniu, z dala od domu i znajomych w Glanowie. Przez 7 dni wysłuchałam mnóstwo wykładów, rano i po południu (ok. 7 godzin dziennie) z przerwą na posiłki. Y, towarzyszyła mi wszędzie. Nie odstępowała mnie ani na krok, a mi było z tym tak dobrze. Szczerze ją pokochałam. Otaczali mnie sami mooniści. Jak się zorientowałam, z dziewcząt tylko ja i pewna młodziutka dziewczyna byłyśmy adeptkami.
jeśli coś wydaje ci się zbyt piękne, żeby było prawdziwe to jest to zbyt piękne, żeby było prawdziwe
https://www.youtube.com/watch?v=H_a46WJ1viA
https://www.youtube.com/watch?v=UoavV7D74BU


Offline Janosik

Odp: Moje świadectwo cz. 1
« Odpowiedź #1 dnia: 25 Kwiecień, 2015, 15:51 »
Magdo , a ta sekta jeszcze istnieje w Polsce? Dalej ma siedzibę we Wrocławiu?
Jestem homofobem.


Offline Magda

  • Głosiciel
  • Wiadomości: 356
  • Polubień: 449
  • https://www.youtube.com/watch?v=clS6USdnB58
Odp: Moje świadectwo cz. 1
« Odpowiedź #2 dnia: 26 Kwiecień, 2015, 10:44 »
Magdo , a ta sekta jeszcze istnieje w Polsce? Dalej ma siedzibę we Wrocławiu?
[/quote

Czy we Wrocławiu nie  wiem, ale w Polsce  tak. Niedawno miałam kontakt z chłopakiem , który miał z nimi  kontakt. Mają oficjalną stronę

http://www.smmoon.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=4&Itemid=4

Istnieje też CARP (Akademickie Stowarzyszenie Urzeczywistniania Wartości Uniwersalnych), który werbuje młodzież uniwersytecką i poprzez który i ja zostałam zwerbowana. jest to jedna z bardzo wielu fasadowych instytucji, poprzez który Ruch werbuje.

http://bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=4498
Oczywiście nie ma tam ani słowa o tym, że to przybudówka młodzieżowa Moona.
jeśli coś wydaje ci się zbyt piękne, żeby było prawdziwe to jest to zbyt piękne, żeby było prawdziwe
https://www.youtube.com/watch?v=H_a46WJ1viA
https://www.youtube.com/watch?v=UoavV7D74BU