@Ewa11: W tamtych latach byłem przez jakiś czas sługą kont zborowych i dość dobrze pamiętam, że poza miesięcznym sprawozdaniem finansowym zboru naprawdę niewiele się mówiło o kasie. Chyba że naprawdę wydarzyło się coś nadzwyczajnego: pożar albo klęska żywiołowa. Pamiętam jak przez mgłę potrzeby zboru, kiedy to nadprzewodnik zestawił wpływy na ogólnoświatową działalność z kosztem zamówienia zboru na literaturę. To było chyba po ogłoszeniu wydania "Wnikliwe Poznawanie Pism", które wszyscy od razu chcieli mieć. Ale to był odosobniony wypadek.
Generalnie o kasie niewiele się wówczas mówiło. A przede wszystkim chwaliło braci za ofiarność, zamiast wyliczać coraz to nowe potrzeby jak ma to miejsce dziś...
W porównaniu do dzisiaj to niewiele. Ale raz na jakiś czas był artykuł w Strażnicy, że "ochoczego dawcę Bóg miłuje" (i nie chodziło tylko o dawanie czasu na sprawy teokratyczne, ale też o wrzucanie do skrzynek). Poza tym na początku mojej bytności w organizacji publikacje rozdawało się za darmo. Świadkowie wtedy często mówili, że w kościele księża robią wszystko za pieniądze, a u nich darmo się dostaje i darmo się daje. Ale gdzieś w połowie lat 90-tych CK zaleciło, żeby przy wręczaniu publikacji wspominać o datkach. Niektórzy mieli przy sobie nawet koperty, że jak ktoś wręczył datek, to do tej koperty go wrzucali (żeby ze swoimi pieniędzmi nie pomylić). Ja nigdy głosząc nie mówiłam o dobrowolnych datkach, bo się po prostu wstydziłam.
Kiedyś, jak zaczęły się stojaki, to z ciekawości podeszłam i wzięłam jakąś publikację. I z rozmachu zaproponowałam datek, mając w pamięci, co było za moich czasów. A głosiciele wtedy stanowczo zaprotestowali, że im nie wolno brać żadnych datków. Czyli albo światło znowu się zmieniło, albo tak samo jak ja wstydzili się brać pieniądze za publikacje.
Natomiast to, co piszecie, że teraz bez przerwy wylicza się jakieś potrzeby, to tego rzeczywiście nie było.
PS. No i nie było opłat za głoszenie, przynajmniej ja się z tym nigdy nie spotkałam.