Nie wiem, czy Jehowa będzie w stanie naprawić zmiany klimatu, które spowodował jego lud. Miałem okazję kilkakrotnie obserwować w swoim życiu, jak się zachowują głosiciele, jak mają głęboko w "życi" swoje środowisko i "zmiany klimatu". Po prostu walnie się do zanieczyszczeń przyczyniają, jeśli myślą, że ich nikt nie widzi.
Poniżej fragment mojego artykułu (jeszcze nie publikowanego) w którym zauważam ich niekonsekwencje w temacie niszczenia swojego środowiska i Ziemi.
Trzeba też wziąć pod uwagę i to, że produkcja miliardów ton literatury niszczy środowisko, a wyrzucanie jej potem na śmietnik, indywidualne palenie prymitywnymi sposobami, także w pływa na nasze środowisko negatywnie (jedna tylko pozycja „Czego naprawdę uczy Biblia” została wydana w 237 600 000 egzemplarzy, w 272 językach; Strażnica 15. 2. 2015 s. 27). I to, że obecnie niewolnik przestawia się na literaturę elektroniczną, nie znaczy, że on zauważył ten problem. Chodzi oto, że literatura papierowa jest droższa od elektronicznej, jej produkcja jest droższa i pracochłonna, a niewolnik chce, aby wierni mu głosiciele i tak ponosili tak samo wysokie koszty jak dotychczas, a on produkuje taniej i przez Internet trafia to szybko na cały świat.
A jeśli chodzi o niszczenie środowiska Ziemskiego, to przypominam, że w XX wieku świadkowie Jehowy sterowani przez „niewolnika” - pana, na całym Globie Ziemskim, straszyli ludzi tym, że ‘Jehowa wytraci tych co niszczą Ziemię’, opierając się a jakże na Biblii, na Objawieniu 11:18. Przy czym czytelnicy byli całkowicie nieświadomi, jak „niewolnik” zatruwa tę kochaną Ziemię (na przykład dawniej farby drukarskie zawierały ołów), co robi do dzisiaj, ponieważ jest poza wszelką kontrolą i podejrzeniem. Żeby zrozumieć skalę niszczenia środowiska naturalnego trzeba wiedzieć, iż Towarzystwo Strażnica przez wiele dekad było jedynym największym światowym koncernem, największą międzynarodową korporacją, produkującą nie tylko literaturę papierową. Nikt nigdy nie dorównał jej w masowej produkcji na ogromną skalę (także z tworzyw sztucznych).
Według książki „Świadkowie Jehowy wobec polityki USA, syjonizmu i wolnomularstwa” Robina de Ruiter (s. 9 -12).(...). To wszystko co powyżej cytowaliśmy, do tej chwili się trochę zmieniło na in minus, ale trwało przez wiele dekad, co powodowało degradację także własnego środowiska. Wpływało na wszystkich ludzi, bez względu na to, czy byli świadkami czy też nie. Nie rzadko literatura „niewolnika” trafiała na śmietniki całego świata nie tknięta, nie przeczytana, a na siłę wetknięta komuś, lub była wcześniej masowo wciskana do skrzynek pocztowych, witryn sklepów, nawet ktoś przyjmował po to, by ją za chwilę wyrzucić. U samych głosicieli na strychach i w piwnicach bloków mieszkalnych tej literatury do dzisiaj wala się pełno. Kiedyś nie wolno było pod żadnym pozorem jej spalać, (ceniło się „słowo Jehowy”) wobec tego w pomieszczeniach mieszkalnych brakowało na nią miejsca. Trafiała na strychy, do pralni, suteryn i innych pomieszczeń, a przechowywana w nieodpowiednich warunkach niszczała. O tym się nigdy Ciało Kierownicze nie zająknęło. Dzisiaj można już ją legalnie spalać. Dzisiaj CK dało ku temu zielone światło. Już wtedy stanowiła zagrożenie dla środowiska. Obecnie, Ciało Kierownicze Świadków Jehowy nie chce ponieść odpowiedzialności za swoje materiały, które masowo przeznacza do niszczenia. Udaje, że nie ma problemu, nie chcąc się obarczać kosztami utylizacji, zrzuca ten przykry obowiązek na swoich głosicieli, a ci robią to w sposób urągający wszelkim przepisom. Przeważnie wszystko spalają w zimę w piecach centralnego ogrzewania. Nawet chętnie przyjmują od tych, co nie mają gdzie spalić (bloki mieszkalne) bo wiadomo, oszczędzają na kupnie opału.
Zdarza się, że na tyłach domów jednorodzinnych w ogródkach, po tajniacku w ognisku. Tak też poinformowano mnie telefonicznie jednego razu: „Wyobraź sobie, mój zięć, starszy zboru, ze swoim dziewięcioletnim synem, a moim wnukiem, palą w ognisku na ogrodzie kolorowe Strażnice i Przebudźcie się!. A ja widzę, jak co chwilę wynoszą je z mieszkania”. Chociaż w zborach są już niszczarki, to jednak i po użyciu ich, coś trzeba z robić z tak „pokrajanym” „pokarmem Jehowy”. Najłatwiej więc spalić. A co zrobić z klejoną, twardą oprawą książki, o której samo biuro oddziału pisze w wykazie, żeby ją oderwać przed włożeniem książki do niszczarki? (zapewne, aby nie zniszczyć samej niszczarki). Nie wiadomo. Biuro oddziału „po angielsku umywa ręce”.Każde biuro oddziału Świadków Jehowy powinno przeznaczyć pulę pieniędzy na zorganizowane przejęcie wszystkich materiałów i przeznaczenie ich do ponownego przerobu. Ostatecznie, jeśli ponowne pozyskanie nie będzie możliwe, utylizowanie tego wszystkiego w wyspecjalizowanych spalarniach, które dysponują odpowiednimi filtrami. Oczywiście i to nie jest całkowicie obojętne dla środowiska, ale innej możliwości chyba nie ma. Towarzystwo Strażnica miałoby problem, kto za to zapłaci i zapewne obciążyłoby swoich głosicieli. Ale to jest drugorzędne. Najważniejsze jest to, że sami głosiciele „orędzia Bożego” o tym, że „Jehowa zniszczy tych, co psują Ziemię” nie mają wyrobionej świadomości ekologicznej, ani chęci zrobić tego „po Bożemu”, a ich Ciału Kierowniczemu także to „wisi i powiewa”. Dlatego przypomnę, że do „zniszczenia” Ciało Kierownicze przeznaczyło oprócz kolorowej literatury papierowej (w tym książki oprawne w twarde okładki) krążki CD, MP3, kasety magnetofonowe i wideokasety (DVD). Najlepiej by chyba było, ponieważ cała literatura jest tworzona w USA, aby tam powróciła do utylizacji, lub co najmniej do Niemiec do Selters, gdzie została wydrukowana. Dlaczego Jehowa Bóg nie da Świadkom „jaśniejszego światła”, aby lepiej zadbali o utylizację Jego własnego „ duchowego pokarmu”? Dlatego, aby nie wydało się po fakturach, czy paragonach, ile ton tego wszystkiego zniszczono? A tak to po zborach, metodami chałupniczymi się poniszczy, a głosicielom starsi zborowi nie muszą nic tłumaczyć. Po raz kolejny okaże się, że w tym działaniu, jak nigdy, nie trzeba dla CK żadnych kwitów i sprawozdań, chociaż znani są ze swej drobiazgowości w sprawach sprawozdań głosicieli z ich „osobistej” działalności kaznodziejskiej.Opisana powyżej niechlubna praktyka Ciała Kierowniczego jest coraz częstsza, co pozwala otwierać szeroko oczy wielu głosicielom i pomaga im w opuszczaniu tego niewiarygodnego ugrupowania parareligijnego. Ale nie pomaga naturalnemu środowisku człowieka. Ci co najwięcej krzyczą o jego niszczeniu, także niszczą, myśląc, że Jehowa po nich posprząta, a wina spadnie i tak na "śwaiatusów".