Myślę, że w sytuacji pandemii trzeba postawić rozum przed pobożnością.
W Tajlandii mimo niebezpieczeństwa jakaś a'la chrześcijanska sekta spotykała się na nabożeństwach, w tym gorliwa staruszka, która przychodziła już nawet wtedy gdy była chora.
W okolicach Szwajcarii najwięcej zachorowało tych, którzy przyszli na jakieś spotkanie/modlitwy protestanckie.
Bóg słyszy modlitwy także z domu. Nie trzeba w szczycie zachorowań się gromadzić i przekazywać sobie wirusa.
https://zdrowie.wprost.pl/koronawirus/na-swiecie/10303408/lider-koreanskiej-sekty-shincheonji-przeprasza-na-kolanach-narod-burmistrz-seulu-zarzuca-mu-morderstwo.htmlCytaty:
Jak w poniedziałek poinformował szef południowo-koreańskich Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (KCDC), co najmniej 57 proc. wszystkich potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem w Korei Południowej jest związanych z grupą religijną Shincheonji wywodzącej się z 2,5-milionowego miasta Daegu. W poniedziałek Korea Południowa ogłosiła 476 nowych przypadków, zwiększając całkowitą liczbę osób, u których potwierdzono koronawirusa do 4212. 26 zmarło.
Ponad połowa zachorowań w Korei Południowej to osoby powiązane z grupą religijną Shincheonji, opisywaną czasem przez media także jako „sekta”. „Pacjentką zero” w tym przypadku mogła być 61-letnia kobieta, która uczestniczyła w dwóch nabożeństwach, nim została zdiagnozowana pozytywnie na obecność koronawirusa.
Shincheonji to grupa religijna, której wierzenia inspirowane są religią chrześcijańską. Założycielem sekty i jej centralną postacią jest Lee Man-hee. Ministerstwo zdrowia w Seulu tłumaczy, że spotkania religijne, w których w ciasnych pomieszczeniach wiele osób pozostaje na długie godziny, sprzyjają rozprzestrzenianiu się koronawirusa.