BIBLIOTEKA > MOJA PRZYGODA Z ORGANIZACJĄ... LEBIODA

Shunning

(1/5) > >>

Lebioda:
Z okazji zbliżającego się  >Dnia Pamięci - Ofiar Strażnicy<

Z uwagi na to, że cały tekst moich przemyśleń nie mogę zamieścić w jednej części, zmuszony jestem podzielić na kilka wpisów.




Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię. Takim zdaniem rozpoczyna się opowiadanie pierwszej księgi mojżeszowej, występującej też pod nazwą Genesis. Dalszy opis to dzieło stwarzania gdzie końcowym efektem był Człowiek. Ten ostatni twór mówiąc najprościej nie udał się stwórcy, bo po prostu wymkną się spod kontroli i tak rozpoczął się samodzielny jego żywot ze wszystkimi jego wzlotami i upadkami. Każdy jego wzlot, było ponoć nagrodą za jego lojalność wobec pryncypała, zaś upadek był karą za wyrwanie się spod kontroli. Współcześnie na takie samo zjawisko upowszechniło się powiedzenie w postaci -kija i marchewki-. Ten kij i marchewka, jak widać towarzyszy człowiekowi od niepamiętnych czasów, a jeżeli wierzyć biblii, zapoczątkowało w rajskim ogrodzie nazwanego Edenem, gdzie JHWH, znany jako Jehowa, ale też jako Adonai lub Elochim, po raz pierwszy skorzystał z możliwości użycia jednego z tych dwóch możliwości. Od tego momentu te dwie możliwości towarzyszą człowiekowi niezmiennie po dzień dzisiejszy. Jeżeli cokolwiek ulegało zmianie, to nie treść, lecz tylko forma, mówiąc prościej i dosadniej, to nie akcesoria czyli kij i marchewka, lecz opakowanie, a jeżeli, to już dwa opakowania, bo każde z tych przedmiotów jest serwowane oddzielnie -nigdy razem.


Do pierwszego wieku naszej ery, nie było innej potrzeby, więc i opakowania były monochromatyczne, ale już od tego czasu tych opakowań o różnorodnych wzorach zaczęło przybywać najpierw w postępie arytmetycznym, aż w końcu przybywało w postępie geometrycznym. Jezus ewangeliczny wyrwał zapoczątkowany przez siebie ruch religijny spod kurateli kapłanów jerozolimskich, a mówiąc językiem współczesnym, dotychczasowy judaistyczny monopol na opakowanie monochromatyczne, został złamany. Odtąd każde oderwane ugrupowanie religijne pochodzenia judeochrześcijańskiego, te dwa akcesoria, nagrody i kary, rozpoczęło wydawać we własnym opatentowanym opakowaniu firmowym. Po wielkim reformatorze niemieckim Lutrze, już prawie amatorsko zapoczątkowano odczytywanie biblijnych opowieści i szukać w nich zapowiedzianego przez judaistycznego proroka Jezusa –końca świata. Aby ten pokątnie wykonany apokaliptyczny strach „sprzedać”, wzrosło zapotrzebowanie na urozmaicone opakowania i opatentowane logo własnej firmy, oddzielne na „kij” i oddzielne na „marchewkę”.


W Ameryce w tym czasie powstawały korporacje religijne jak przysłowiowe grzyby po deszczu, niosące ludziom nadzieje przeżycia tego światowego kataklizmu, pod warunkiem ugięcia się przed kijem, żeby otrzymać marchewkę. I tu powstawała literatura, która miała na celu trafić do ludzi, aby pomóc im wybrać właściwego dostawcę marchewki, bez możliwości oberwania kijem. Aby jednak znaleźć jak najwięcej amatorów marchewki, należało bardzo obrzydzić wizerunek kija. Poniższa opowieść, ma na celu opowiedzieć czytającemu, jak korporacje, a szczególnie jedna z nich, w bardzo pięknym opakowaniu sprzedaje marchewkę, a ponadto przedstawia los w zetknięciu z kijem tych, którzy tej marchewki nie kupią, i co jeszcze gorsze, jeżeli tę marchewkę kupią, ale jej nie zjedzą! Tym pełnym dobroci, miłosierdzia i zbawca ludzkości, oraz okrutnym, żądnym krwi i zemsty, jest jedno osobowo, ten sam Jehowa, który próbkę swojego charakteru zademonstrował już w ogrodzie Eden wobec swoich ludzkich stworzeń. Podsuną im Marchewkę i Kij pod bardzo zakamuflowanymi nazwami. Drzewo Żywota i Drzewo Dobrego i Złego.


Korporacja, lub ruch religijny jak kto woli (chociaż mnie bardziej odpowiada ta pierwsza nazwa), powstał już na bazie istniejących w Ameryce ruchów takich kościołów jak Adwentyści Dnia Siódmego, czy Mormonów powstałych na początku 19 wieku, czy ruch Baptystów, sięgający jeszcze 17 wieku. W naszym zainteresowaniu jest tzw. ruch „Badacki” od słowa –badać, czyli Badacze Pisma Świętego. Nie będę tu zagłębiał się w szczegółową historię tego ruchu, ograniczę się tylko do bardzo ogólnych niektórych przypadków. Szczegółowa historia opisana bardzo rzetelnie, jest autorstwa Juliana Grzesika TOM III -ŚWIADKOWIE JEHOWY APOSTAZJA W ORGANIZACJI I DOKTRYNIE - LUBLIN 2014. Innych opracowań nie polecam ze względu na tendencyjność wydawców. Natomiast historia wydana przez samych zainteresowanych jest po prostu nieprawdziwa.

CDN

Safari:
czekam na c.d.
 :)

szczebiotka:
Super lektura do kawy. Czekam na dalszy ciąg.

Lebioda:
Krótka historia


Oficjalnie pierwszym prezesem tego ruchu (początkowa oficjalna nazwa tego ruchu >Badacze Pisma Świętego<), był Taze Russel z tytułem pastora. Napisał siedem tomów wykładów pisma świętego, które miały stanowić jego credo i obowiązywać wyznawców tego ruchu. Niestety ze względu na nagłą śmierć, siódmego tomu nie dokończył. Dokończeniem tego brakującego siódmego tomu, zajął się jego następca Joseph Franklin Rutherford z tytułem sędzia. Dokończenie tego tomu przez w/w Rutherforda, spowodowało wewnętrzny rozłam. Od tego czasu powstało wiele tzw. ruchów „Badackich” wywodzących swój prapoczątek od oficjalnie uznawanego pierwszego prezesa –Russela. W roku 1931, pod wpływem nowego prezesa, w oparciu o tzw. „nowe światło” w odróżnieniu od poprzedniej nazwy, powstała nowa nazwa >Świadkowie Jehowy<, ta oficjalna nazwa istnieje dotąd. Oficjalną długoletnią siedzibą tej korporacji dotąd był Brooklyn w Nowym Jorku -USA. Najnowsza siedziba to miejscowość Warwick 80 km. Od Brooklynu. Na czele korporacji stoi Prezes wybrany prze tzw. „Ciało Kierownicze”, w skrócie „CK”, które to „Ciało” jest inspirowane bezpośrednio przez samego Jehowę, poprzez „Duch Święty” (podkreślam wyraźnie, „Duch Święty”, a nie „Ducha Świętego). Korporacja działa na całym globie podzielonym na „Strefy”. W poszczególnych krajach są „Oddziały”, kraj podzielony jest na „Okręgi”, te ostatnie na „Obwody”. Podstawową jednostką jest „Zbór”. Na czele każdej takiej jednostki organizacyjnej stoi nie wybierany, lecz tzw. ordynowany „Sługa Zboru (według nowego światła), obecna nazwa -„Nadzorca”. Tak mniej więcej w bardzo okrojonym skrócie wygląda geneza i struktura organizacyjna tej korporacji. Nie podejmę się wyłożyć bardzo skomplikowanej wykładni struktury doktrynalnej opartej na wierzeniu, ponieważ skrótowo omówić jest to niemożliwe, tym bardziej, że doktryny w czasie ulegają zmianie w oparciu o wspomniane już. „nowe światło”, lub inaczej mówiąc „nowe światła” –liczba mnoga. Bardzo trafnie ten fenomen zmienności określił wybitny znawca „Świadkowskiej” literatury i doktryny –Piotr Andrzyszczak stwierdzeniem, że: >największym wrogiem Świadków Jehowy, jest ich własna literatura<. - Sami zainteresowani, natomiast twierdzą, że te „nowe światła” są oryginalnym ich fenomenem –prawdy.


Jeżeli już mówimy o literaturze, należy powiedzieć o sztandarowych tytułach, którymi są czasopisma –„Strażnica”, oraz „Przebudźcie się”. Z tych dwóch, naczelne miejsce zajmuje „Strażnica”, która wychodzi w dwóch wersjach, które to wersie posiadają identyczną szatę graficzną, a różnią się treścią artykułów. Jedna jest organem oficjalno-propagandowym do użytku zewnętrznego, druga jest organem, edukacyjnym do użytku wewnętrznego, w którym przekazywane są najnowsze nauki o charakterze dogmatyczno-instruktażowym. W nomenklaturze wewnętrznej, funkcjonuje to jako przekaz „pokarmu na czas słuszny” pochodzący od samego Jehowy przekazany przez widzialną „Bożą Organizację” za pośrednictwem wspomnianego wyżej „Ciała Kierowniczego”, zwanym też „Niewolnikiem Wiernym i Prawdziwym”. Jak funkcjonuje wspomniane CK, dla ogółu wiernych zwanych „głosicielami”, jest nieznane okryte powłoką tajemniczości. W ostatnich latach o CK jest głośniej, wymusił to Internet, gdzie padają śmielsze pytania, na co Brooklyn nie może jak dotąd być głuchy, ale w dalszym ciągu ta powłoka tajemniczości nadal się utrzymuje. Rąbka tajemnicy, a nawet dość pokaźny kawał powłoki, odsłonił Raymond Franz, długoletni działacz i były członek tego zacnego, acz tajemniczego ciała w książce pt. „Kryzys Sumienia”, dostępna w Polsce, a w Internecie w formacie PDF. Dla członków Organizacji, prawie na każdym szczeblu wtajemniczenia, na jej treść, jest nałożona ścisła cenzura, jedynie co odważniejsi, lub stojący na pograniczu odstępstwa, sięgają po jej zawartość. Za swoją nieustępliwą postawę, jak też wydaniem tej publikacji, autor zapłacił bardzo wysoką cenę. Został wyrzucony wraz z żoną na bruk z brooklyńskiego ośrodka dla weteranów, gdzie miał zapewniony wikt i opierunek do końca swoich dni. W wieku powyżej siedemdziesięciu lat, został na ulicy bez środków do życia, emerytury i mieszkania. Jest to typowy sposób pozbycia się z Organizacji za niesubordynację, bez względu na wiek, staż, zasługi, poniesione cierpienia i doznany uszczerbek na zdrowiu. Wspomniana publikacja jest adresowana do członków Organizacji, lub osób znających jej strukturę organizacyjno - dogmatyczną.


Obok tych sztandarowych czasopism, brooklyńska korporacja wydaje mnóstwo tytułów książkowych, broszur, traktatów i innej literatury propagandowo pomocniczej, nie licząc literatury szkoleniowo instruktażowej do celów służbowych na użytek wewnętrzny. Bez względu na charakter tej literatury, jej treść ma przemawiać do świadomości korzystającego z jej zasobów, aby czytelnik był przeświadczony o zbliżającym się końcu świata, którego kres jest nieunikniony w najbliższym czasie, a jego kulminacja nastąpi podczas kosmiczno – ziemskiej wojnie zwaną „Armagedonem”. W Armagedonie ulegnie totalnemu zniszczeniu wszystko co przeciwstawia się Jehowie i Organizacji, która tylko i wyłącznie jest powołana, aby oznajmić to ludziom na całym globie. Innej możliwości ochrony w Armagedonie nie ma, ponieważ wszystko co nie jest objęte kuratelą brooklyńskiej Organizacji, jest szatańskie, a to właśnie jest główny cel pokonanie tego arcy wroga wraz z jego dotychczasową kosmiczno – ziemską infrastrukturą. Poległych ludzkich ciał w Armagedonie będą całe stosy. Tyle kij. Marchewka, to dla tych co przeżyją. Ci zajmą się najpierw grzebaniem stosów ciał swoich byłych wrogów, a następnie od nowa przygotują cały Glob do wiecznego życia w Bożym Królestwie. Na ten cel przewidziany jest okres przygotowawczy tysiąc lat, w którym to czasie sukcesywnie będą wzbudzani z martwych, zamarli w Panu, przed Armagedonem. Po tym tysiącu lat rozpocznie się Królestwo Boże, w którym w wiecznej szczęśliwości przyjdzie żyć bez końca. Taką sztandarową publikacją przedstawiającą zapewnienie, że tym szczęśliwym pokoleniem jest właśnie nasze pokolenie, był znamienny tytuł pióra sędziego Franklina Rutherforda >Miliony Obecnie Żyjących Nigdy Nie Umrą<. Tytuł obecnie skrywany przed współczesną populacją Świadków Jehowy. Skrywaną ciekawostką jest też bardzo fantastyczna akcja w latach trzydziestych, budowania pomieszczeń dla przyszłych proroków starotestamentowych, którzy byli przewidziani do pierwszego zmartwychwstania, nawet jeszcze na krótko prze Armagedonem. Po latach II wojny światowej, która to wojna z niewiadomych przyczyn nie przekształciła się w Armagedon, bliskość tego dnia zemsty Jehowy, był spodziewany prawie każdego dnia. Aby uzmysłowić jak bardzo mocno i przekonywująco wiara w bliskość tego dnia sądu i nastania „Królestwa Bożego” jest zakodowana w umysłach wiernych, oraz bezkrytyczny stosunek do tzw. pierwszego zmartwychwstania biblijnych proroków, o których wspomniałem powyżej, niech świadczy poniższy zapis. Podaję za Włodzimierzem Bednarskim z dnia 14 –X – 2013 r. –wpis na Forum.


Bardzo podoba mi się opis oczekiwania na proroków w roku 1950 na stadionie (w Nowym Jorku - dopisek mój) podczas kongresu. Ile w nim dramaturgii:


„Przez wiele lat lud Jehowy sądził, że wierni mężowie z dawnych czasów, tacy jak Abraham, Józef i Dawid, zmartwychwstaną przed końcem tego niegodziwego systemu rzeczy. Owych dawnych sług Bożych nazywano »godnymi mężami starych czasów«, »starożytnymi mężami wiary« oraz »książętami«. (...) Toteż przed laty słudzy Jehowy wyruszali na zgromadzenia w nastroju wyczekiwania: Może na tym kongresie pojawi się choć jeden ze zmartwychwstałych książąt, czyli dawnych sług Bożych? Pamiętając o tym, wczujmy się w nastroje grupy 82 601 uczestników kongresu, którzy z przejęciem słuchali F. W. Franza w sobotnie popołudnie 5 sierpnia 1950 roku. W punkcie kulminacyjnym pasjonującego wykładu biblijnego mówca zapytał: »Czy uczestników tego międzynarodowego zgromadzenia ucieszy wiadomość, że TERAZ, TUTAJ, pośród nas, jest wielu przyszłych KSIĄŻĄT NOWEJ ZIEMI?« Cóż za ożywienie wywołało to pytanie! Oto garść żywych wspomnień: »Przypominam sobie, że zaparło nam dech w piersiach i zaczęliśmy wyczekująco rozglądać się wokół (...) czyżby tu był Dawid, Abraham, Daniel lub Job? Wiele sióstr miało łzy w oczach!« (Grace A. Estep). »Byłam tak podekscytowana, że siedziałam na brzeżku krzesła z oczami wlepionymi w przejście na mównicę. Byłam pewna, że lada moment wyłoni się jeden lub kilku starożytnych mężów« (siostra Dwight T. Kenyon). »Ludzie na korytarzach rzucili się do bram stadionu, żeby zobaczyć podium mówcy, spodziewając się widocznie ujrzeć tam Abrahama, Dawida a może Mojżesza. Widownia powstała z miejsc - atmosfera była napięta. Jestem pewien, że gdyby do podium podszedł ktoś z długą brodą, tłumu nie dałoby się powstrzymać« (L. E. Reusch). Następnie na widowni zapanowała głęboka cisza. Wydawało się, że wszyscy wytężają słuch, aby nie uronić ani jednego słowa mówcy. Omawiał on prawdziwe znaczenie hebrajskiego wyrazu przetłumaczonego na »książę«. Wykazał, że dzisiejsze »drugie owce« wycierpiały dla wiary tyle samo, co dawni świadkowie na rzecz Jehowy. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by Chrystus ustanowił te »drugie owce« »książętami na całej ziemi«, jeśli zajdzie taka potrzeba...” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 102; 1975 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 213-214; por. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 262-263).
[/size]
CDN

Lebioda:
A, Armagedon wciąż bliżej niż myślisz


„Dzień Pański” opóźniał się. Lata pięćdziesiąte ub. wieku, wskazywane jako czas ostateczny, gdzie wg teokratycznego zegara wskazywano za pięć minut 12-ta, przeciągał się bez istotnej przyczyny. Tzw. „nowe światło” za pośrednictwem niepodważalnych nośników dobrej nowiny, czyli literatury sygnowanej przez CK, a jeszcze dobitniej ustnie przez ordynowanych sług bożych, do zborów docierały, już prawie stuprocentowe komunikaty, że ten „Dzień”, to rok 1975. (Na początku lat 50-tych, wg niektórych nadgorliwych sług, ten „Dzień Pański” miał przyjść o wiele wcześniej, na dowód czego byli skłonni oddać swoje dłonie na poletka pod wysiew nasion kaktusów). Według „skomplikowanych przeliczeń”, w tym roku przypadał akurat koniec siedem tysięcy lat boskiego odpoczynku po stworzeniu człowieka w raju i jego wygnania. Po siedmiu tysiącach lat odpoczynku, Jehowa przystąpi do udostępnienia tysiącletniego panowania Jezusa na ziemi. Początkiem tego, będzie Armagedon w celu usunięcia panowania Szata na Ziemi, któremu w tym roku miało dobiegnąć siedem tysięcy lat nieprzerwanego panowania nad Ziemią. Wyczekiwanie tego roku przebiegało dość emocjonalnie. Wprawdzie oficjalnych wskazówek jeszcze z Organizacji nie było, ale drogą ustnych zapewnień, przygotowania trwały już w pełni. Dochodziło do tego, że co bardziej podatni na takie wieści, sprzedawali swój dorobek życia światusom, ponieważ wierzyli, że po Armagedonie i tak tę własność odbiorą, może nawet z nawiązką. Poniektórzy nawet upatrywali sobie co cenniejsze obiekty by je przejąć, gdy ich byli właściciele będą już tylko potrzebni do użyźnienia ich ciałami gleby, która będzie wydawała nowe obfite plony. Były wprawdzie nieliczne przypadki, że na przełomie 1974/75 zastanawiano się nad dylematem, kupić opał na zbliżającą się zimę, czy zaopatrzyć się w gwoździe, które mogą się przydać, bo bądź co bądź, zaraz po Armagedonie będzie trzeba co nieco naprawić, a opał i tak będzie w zasięgu ręki.


To co napisałem powyżej nie jest moją wydumaną w moim umyśle fantazją. To są dramaty, które rozgrywały się rzeczywiście obok nas, a może u bliskich sąsiadów, czy nawet rodzin bliskich. Po tym znamiennym roku, gdy nic nie zapowiadało, żadnych radykalnych zmian, Organizacja nie poczuła się nawet w obowiązku poczynić jakiejkolwiek nawet próby wyjaśnienia czegokolwiek -po prostu przeszła do porządku.


Jedynym pokłosiem tego okresu był już wyżej wspomniany Raymond Frantz, członek brooklyńskiego Ciała Kierowniczego, który domagał się, aby to zacne grono wydało jakieś oficjalne oświadczenie. Doszło do bardzo poważnych perturbacji w tym gronie, tym bardziej, że wymieniony tu R. F. jest bliskim krewnym F. W. Frantza, którego poznaliśmy z wyżej cytowanego ekscytującego tekstu, z roku 1950 dotyczącego „zmartwychwstania” starotestamentowych proroków. W tej bardzo napiętej sytuacji, F. W. Frantz, nie poparł swego bratanka Raymonda i w konsekwencji wyrzekł się go, a ten ostatecznie wylądował na nowojorskim bruku w wieku 75 lat. Zdawałoby się, że Organizacja się rozpłynie, lub nastąpi jakiś radykalny zwrot. W prawdzie po tym roku nastąpił znaczny odpływ wiernych na całym świecie, ale nic ponadto. Dla Organizacji nie był to jakiś większy szok, nie jedyny zresztą w swojej historii.


Po takich wahnięciach, Organizacja zawsze wracała jako zwycięska, ponieważ był to zamysł Jehowy w celu oczyszczenia jej z elementów nie pewnych, nie zupełnie lojalnych, z których i tak nie byłoby pożytku w Królestwie Bożym. Nowojorska korporacja ma się dobrze i jak na razie z wyjątkiem pewnych zabiegów oszczędnościowych, nic jej nie zagraża. Pisze celowo o nowojorskie korporacji, ponieważ dawna siedziba Brooklyn została sprzedana. Nowy kompleks powstaje na peryferiach New York Citi i jak na amerykańskie warunki biznesowe, bardo tanim kosztem, bo wszystkie prace budowlane, wraz z wyposażeniem wnętrz, są wykonywane bezpłatnie przez rzesze wiernych, z wielu dziedzin fachowców.


Ale żeby wszystko nie było takie piękne, Organizacji zaczyna poważnie doskwierać najnowszy wymysł samego Szatana, którym jest –Internet. Wiadomo, czas tego arcywroga Jehowy -Szatana jest bliski końca, więc jego nasilenie wrogości jest skierowane na wierny lud Boży i prawdziwych wielbicieli Jehowy. Organizacja długo ostrzegała swoich podopiecznych przed tą diabelską podrzutką. ale wreszcie przyszło „nowe światło” zrozumienia -jako, że Szatan osobiście nie może nić wymyślić, bo na takie pomysły jak komputer czy Internet, jest zbyt chudym Bolkiem. Od tej pory, ten wymysł przestał być szatańskim, chociaż ten sobie go tylko podstępnie przywłaszczył, bo tylko tyle jeszcze potrafi, aby używać do niszczenia Organizacji. Korporacja spożytkowuje ten już nie taki szatański wymysł do głoszenia dobrej nowiny o Królestwie Bożym. Latem 2014 roku na ulicach pojawiły się stragany obsługiwane przeważnie przez dwie osoby na pewno jedna to „siostra” w długiej spódnicy poniżej kolan i elegancko pod krawatem ubrany „brat”. Istotą tego straganu jest umieszczony adres internetowy >JW.ORG <, co ma zaświadczyć o używaniu nowoczesnych środków przekazu i w jakiś sposób zniwelować wyrastające jak grzyby po deszczu odstępcze Fora internetowe w wielu krajach na świecie, z którymi co raz trudniej przechodzić do porządku. Ale wiadomo, trzeba być czujnym, aby nie pozwolić się wciągnąć na ich złą -odstępczą drogę i o tym ostrzega wierny i rozumny niewolnik za pośrednictwem „Strażnicy”.

CDN[/size]

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej