BYLI... OBECNI... > NASZE HISTORIE

Dystans

(1/6) > >>

Rutheford:
Witam uczestników :)

Parę lat temu zacząłem zastanawiać się dlaczego nie czuję się w org dobrze. Nie ciągnęło mnie na zebrania ani na zgromadzenia. Po prostu nudziło mi się tam. Szkoła teokratyczna nie podnosiła moich kwalifikacji - w ogóle bezsensem jest ocenianie ludzi wykształconych przez takich, co rzucali na szkołę kamieniami. Czego taka osoba może mnie nauczyć w kwestii formułowania zdań, modulacji, płynnego czytania itp. Sztuka dla sztuki. Oczywiście moim zdaniem.
Nie cierpiałem chodzić do służby. Nie widziałem żadnego sensu w tym. Męczyło mnie to, nie przynosiło żadnej radości. Sam nie lubię być niepokojony niechcianymi telefonami itp. a miałem innym zakłócać spokój?
Przestałem chodzić na zebrania i zgromadzenia. Nie odczuwam żadnego braku, nie jest mi żal itp. Chyba nie pasuję do tej układanki.

Nie odczuwam nawet braku tego towarzystwa... mimo, że tyle lat się znaliśmy to nie było czasu/możliwości zaprzyjaźnienia się. Czasem się gdzieś spotkamy ale nie ma fajerwerków...  Tak naprawdę nie zwierzyłbym się takim osobom z jakichś skrytych spraw. Nie ma tej więzi i tej iskry, która powinna być wśród rozradowanego ludu.

Na spokojnie zdystansowałem się. Nie zauważyłem, żeby ktoś stamtąd za mną tęsknił. Jak byłem w latach 90-tych zainteresowanym nastolatkiem to często mnie zapraszali do domu, czasem na posiłek, kawę. Po czasie ta serdeczność gaśnie. Jeśli jest prawdziwa przyjaźń to relacje się zacieśniają, ludzie ze sobą chcą przebywać... tu tego nie widzę. Wszystko podporządkowane sprawom duchowym. Chyba nie jestem świadomy swych potrzeb duchowych jak to pismo mówi. Być może Bóg mnie nie pociągnął...
 Albo z drugiej strony logika wskazuje inną drogę a przynajmniej zejście z tej...

Dużo rozmawiamy wśród jeszcze braci na tematy, z którymi się nie zgadzamy. Wiele rzeczy nam nie pasuje. Nie są logiczne. Nie pasuje nam brak możliwości merytorycznej dyskusji, chęci poznania spostrzeżeń poszczególnych osób - wszystko podane na tacy jak świniom do koryta. Na dodatek w zborach miłość oziębła. Wkradła się dyktatura. Biurokracja. Pasterze stali się urzędnikami a nie opiekuńczymi "ojcami". Być może nie w każdym ale tu w pobliskim tak się dzieje. Gdzie ten rozradowany lub boży? To ci co biorą leki na stres? Albo ci co płaczą bo poczuli się niesprawiedliwie potraktowani? Domyślacie się gdzie mam taką radość?

Patrząc na to z boku widać braki w zrozumieniu nauk Jezusa... trochę przypomina to kastę faryzeuszy. Piszę o tych wysoko w hierarchii. Szeregowi mimo, że najczęściej to szczerzy ludzie to jednak w tym schemacie tylko pionki, cyferki w tabelce... Należy ich dobrze poukładać, żeby gra toczyła się wg reguł (niekoniecznie korzystnych dla szeregowych)... To takie poranne przemyślenia. Ciąg dalszy nastąpi :) :)

WIDZĘ MROKI:

--- Cytat: Rutheford w 08 Wrzesień, 2019, 10:57 ---Witam uczestników :)

Parę lat temu zacząłem zastanawiać się dlaczego nie czuję się w org dobrze. Nie ciągnęło mnie na zebrania ani na zgromadzenia. Po prostu nudziło mi się tam. Szkoła teokratyczna nie podnosiła moich kwalifikacji - w ogóle bezsensem jest ocenianie ludzi wykształconych przez takich, co rzucali na szkołę kamieniami. Czego taka osoba może mnie nauczyć w kwestii formułowania zdań, modulacji, płynnego czytania itp. Sztuka dla sztuki. Oczywiście moim zdaniem.
Nie cierpiałem chodzić do służby. Nie widziałem żadnego sensu w tym. Męczyło mnie to, nie przynosiło żadnej radości. Sam nie lubię być niepokojony niechcianymi telefonami itp. a miałem innym zakłócać spokój?
Przestałem chodzić na zebrania i zgromadzenia. Nie odczuwam żadnego braku, nie jest mi żal itp. Chyba nie pasuję do tej układanki.

Nie odczuwam nawet braku tego towarzystwa... mimo, że tyle lat się znaliśmy to nie było czasu/możliwości zaprzyjaźnienia się. Czasem się gdzieś spotkamy ale nie ma fajerwerków...  Tak naprawdę nie zwierzyłbym się takim osobom z jakichś skrytych spraw. Nie ma tej więzi i tej iskry, która powinna być wśród rozradowanego ludu.

Na spokojnie zdystansowałem się. Nie zauważyłem, żeby ktoś stamtąd za mną tęsknił. Jak byłem w latach 90-tych zainteresowanym nastolatkiem to często mnie zapraszali do domu, czasem na posiłek, kawę. Po czasie ta serdeczność gaśnie. Jeśli jest prawdziwa przyjaźń to relacje się zacieśniają, ludzie ze sobą chcą przebywać... tu tego nie widzę. Wszystko podporządkowane sprawom duchowym. Chyba nie jestem świadomy swych potrzeb duchowych jak to pismo mówi. Być może Bóg mnie nie pociągnął...
 Albo z drugiej strony logika wskazuje inną drogę a przynajmniej zejście z tej...

Dużo rozmawiamy wśród jeszcze braci na tematy, z którymi się nie zgadzamy. Wiele rzeczy nam nie pasuje. Nie są logiczne. Nie pasuje nam brak możliwości merytorycznej dyskusji, chęci poznania spostrzeżeń poszczególnych osób - wszystko podane na tacy jak świniom do koryta. Na dodatek w zborach miłość oziębła. Wkradła się dyktatura. Biurokracja. Pasterze stali się urzędnikami a nie opiekuńczymi "ojcami". Być może nie w każdym ale tu w pobliskim tak się dzieje. Gdzie ten rozradowany lub boży? To ci co biorą leki na stres? Albo ci co płaczą bo poczuli się niesprawiedliwie potraktowani? Domyślacie się gdzie mam taką radość?

Patrząc na to z boku widać braki w zrozumieniu nauk Jezusa... trochę przypomina to kastę faryzeuszy. Piszę o tych wysoko w hierarchii. Szeregowi mimo, że najczęściej to szczerzy ludzie to jednak w tym schemacie tylko pionki, cyferki w tabelce... Należy ich dobrze poukładać, żeby gra toczyła się wg reguł (niekoniecznie korzystnych dla szeregowych)... To takie poranne przemyślenia. Ciąg dalszy nastąpi :) :)

--- Koniec cytatu ---
zaznaczenie dodałem

W żadnej sekcie nie ma PRZYJACIÓŁ, nie omija to i świadków jehowy.
U nich wszystko jest warunkowe, włącznie z miłością niby bezinteresowną "agape".

Pozdrawiam ;)

klenczon:
Napisałeś to co odczuwa większość ŚJ  :)
tylko o tym głośno się nie mówi bo nie można.

Cytryna:

--- Cytat: klenczon w 08 Wrzesień, 2019, 12:28 ---Napisałeś to co odczuwa większość ŚJ  :)
tylko o tym głośno się nie mówi bo nie można.

--- Koniec cytatu ---

Głośno się mówi w towarzystwie tych zaufanych.Tylko co z tego jeżeli nie otwiera to oczu na tyle,by odważyć się i zgłebić temat,by spojrzeć prawdzie w oczy i podjąć zdecydowane kroki

Rutheford:

--- Cytat: Cytryna w 08 Wrzesień, 2019, 13:00 ---Głośno się mówi w towarzystwie tych zaufanych.Tylko co z tego jeżeli nie otwiera to oczu na tyle,by odważyć się i zgłebić temat,by spojrzeć prawdzie w oczy i podjąć zdecydowane kroki

--- Koniec cytatu ---

Mądry widząc zagrożenie ukrywa się... Pamiętacie? Skoro widzimy, że zbytnie epatowanie swoimi poglądami utworzy ścianę to jaki sens tak czynić.
Tu należy działać mądrze. Nie od razu z grubej rury bo to przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego. Powoli kropla będzie drążyć beton...yyy... skałę...
Nie chcę u nikogo wiary burzyć. Ale jeśli ktoś próbuje mi wmawiać dziecko do brzucha albo straszyć dzieci mikołajem to szybko sprowadzam do parteru.

Cytując zdanie z jednego filmu: bądź silny ale giętki...  :)

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej