BYLI... OBECNI... > BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie

Po wyjściu z organizacji mogę żyć pełnią życia i oddychać pełną piersią.

(1/2) > >>

rychtar:
Cześć Wam

Za kilka dni minie dwa lata odkąd nie jestem Świadkiem Jehowy. W ciągu tych dwóch lat wiele się zmieniło w organizacji, ale też wiele się zmieniło w życiu moim i mojej rodziny. Odejście z organizacji pomogło mi w ułożeniu sobie normalnego życia poza organizacją. W końcu dostrzegam prawdziwy "nieświadkowski" sens życia, mogę cieszyć się po swojemu moim własnym życiem, mogę się cieszyć tym co robię. Nigdy nie byłem fanatykiem podczas pobytu w organizacji więc może dlatego było mi łatwiej przejść "na drugą stronę armagedonu" ale i tak miałem problem z tym, żeby wybrać się na koncert heavymetalowy bo bo w głowie tkwiła taka świadomość, że ktoś się o tym dowie i od razu rozmowa ze starszymi zboru.
Dzisiaj będąc w przededniu drugiej rocznicy odejścia z organizacji mogę śmiało powiedzieć, że to było genialne posunięcie z mojej strony, podam ku temu kilka argumentów:

* Relacje z najbliższą rodziną znacznie się poprawiły.
* Bez wyrzutów sumienia i bez jakichkolwiek obciążeń mogę śmiało studiować swoją ukochaną informatykę.
* Bez ograniczeń mogę rozwijać swoją pasję związaną z informatyką.
* Nie muszę w końcu chodzić po domach i "nawracać ich".
* Mogę się spotykać z kim chcę.
* Mogę w końcu słuchać swojego ulubionego heavy metalu i ukochanego Rammsteina bez obaw, że ktoś na mnie doniesie do starszych zboru.
* Mogę w końcu chodzić na koncerty heavy metalowe, kilka dni temu byłem na koncercie Rammsteina w Chorzowie i bawiłem się bardzo dobrze. A wczoraj kupiłem bilet na kolejny koncert Rammsteina w Warszawie za rok.
To kilka punktów, niektóre być może z lekkim przymrożeniem oka, ale wszystkie są prawdziwe. Każdy z tych punktów powoduje, że moje życie dopiero po wyjściu z organizacji nabiera wielu barw. I nawet jeśli Świadkowie Jehowy stwierdzą, że nie karmię się ze stołu Jehowy ale ze stołu demonów to ja na to odpowiem, że to oni wszędzie doszukują się demonów a w szczególności tam gdzie ich nie ma.

Na koniec mała niespodzianka, zdjęcie z koncertu Rammsteina w Chorzowie, które udało mi się zrobić :)

stinkfist34:
Gratuluję. Zawsze warto walczyć o swoje życie. Ja chodziłem na koncerty będąc jeszcze w orgu. Naprawdę w bardzo krótkim czasie po wyjściu dzieje się dużo pozytywnych rzeczy. Najważniejsze jest pozbycie się poczucia winy. Powodzenia, może kiedyś się spotkamy na koncercie.

Wysłane z mojego LG-H870 przy użyciu Tapatalka

Ola:
Gratuluję szczęśliwego życia. Przyznam szczerze że to święta prawda człowiek bez organizacji czuje, że żyje. Powodzenia w dalszym rozwijaniu się 🙂

Nikt:
Mój kumpel z pracy na nich był i powiedział że było warto więc zazdraszczam choć tego nie słucham. I zazdraszczam że możesz już spokojnie na luzie po prostu żyć nic więcej po prostu bez oglądania się że ktoś słyszy jak przeklniesz czy powiesz coś nie tak. Bez tego oglądania się czy nikt nie patrzy w ekran twojego telefonu by zobaczyć czy nie patrzysz na coś niezgodnego organizacji. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.

Tazła:
   I tak trzymaj. Zawsze najpierw walczymy o siebie, później cała reszta. To ogromny komfort nie patrzeć na innych co od nas oczekują czy powiedzą. Będąc w orgu...zawsze jesteśmy na cenzurowanym. A cenzura zabiera nam prawdziwą osobowość, myślenie a co za tym idzie...Życie.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej