Starsi ludzie w organizacji mają mocno pod górkę. Z jednej strony są świadomi ile się poświęcili a z drugiej strony wiedzą, że jeśli przestaną się wysilać to wszyscy w zborze o nich zapomną. Obserwuje to naocznie u siebie w zborze, czy okolicznych. W sąsiednim zborze jest starszy brat, ogólnie przyjaciel moich rodziców. Człowiek ten całe życie poświęcał i ryzykował dla organizacji. Siedział w więzieniu za produkcje literatury, zawsze był pomocny nawet jak to oznaczało stratę dla niego.
Dziś jest po 3 udarach, ma nie sprawną ręke, ale na zebrania musi dojezdżać swoim samochodem ( chwała, że był w życiu obrotny i stać go w miarę nowy i dostosowany samochód). Stoi na wózku, stara sie chodzić do służby bo jak sam powiedział, inaczej nikt ze zboru go nie odwiedzi. Ale teraz najlepsze. Do jego zboru przychodzi małżeństwo specjalnych. On zaprasza ich na kawę. Ci po wizycie nakręcają dym, że trzeba zabrać mu wszystkie przywileje, bo to brudas i śmierdziel. Tak właśnie go określili. Nie ważne, że chłop ma paraliż ręki, czasami coś wyleje, ubrudzi spodnie. Żadnego to my ci posprzątamy. Tylko atak. I to jest najgorsze, bo ci starsi dziś są najłatwiejszym celem dla żądnych władzy korporacyjnych psów.