BYLI... OBECNI... > DZIECIŃSTWO I DORASTANIE WŚRÓD ŚJ...

Małe dzieci na zebraniach

(1/5) > >>

Roszada:
Przypomina mi się opowiadanie jednej pary exŚJ z Gdańska.

Otóż mieli oni dwoje małych dzieci.
Dzieci jak to dzieci bardzo nudziły się na zebraniu, marudziły, chciały chodzić po sali w trakcie zebrań a nawet płakały z nudów gdy były przetrzymywane siłą na krześle.
Rodzice dostawali ochrzan od starszych, że źle wychowują dzieci. A oni po prostu ich nie bili, jak pewnie inni.

No i znaleźli wyjście. Przestali przyprowadzać dzieci na zebrania (miały po 2-4 latka) zostawiając je u rodziców i teściów, którzy nie byli ŚJ. Po prostu by im i innym nie przeszkadzały.

No i po kilku zebraniach zaczęło się. Dlaczego nie wychowują dzieci 'w prawdzie'?
Dlaczego pozbawiają ich życiodajnego pokarmu. Pretensje i napomnienia od starszych.

No i ona znalazła kolejne wyjście z sytuacji.
Otóż w Sali Królestwa była też mała salka. Zaproponowała ona by co zebranie inna siostra z ich dziećmi i innymi (które wcale nie były lepsze) w tej salce robiła pogadanki dla nich.

Oczywiście powiedziano jej że to nieteokratyczne. Że takie reformy to się w domu przeprowadza a nie w zborze. Że dzieci trzeba wychowywać teokratycznie itp. itd.

No i po jakimś czasie zrozumieli, że to nie dla nich taka niereformowalna instytucja.
Na dodatek zauważyli, że w zborze są kliki.
Oni należeli do ubogich i zauważyli, że majętni ŚJ trzymają się ze sobą, a oni są na uboczu.

Mało tego, jak Tomek stracił pracę i prosił jednego z braci by go zatrudnił w swej firmie budowlanej to usłyszał:

Bracie, ja nie zatrudniam braci, bo jak mi człowiek ze świata nawali, to go wyrzucam na 'zbity pysk'.
A jakbym brata musiał wyrzucić, to miałbym problemy 'moralne', a dwa naciski ze zboru, dlaczego brata zwalniam. :-\

No i ujrzeli z czasem organizację w całej krasie. ;)

Delilah:
   Jak słucham takich historii to nóż mi się w kieszeni otwiera....Sama pamietam jaka męczarnią jest siedzenie 2 godziny na zebraniu jak sie jest dzieckiem.Tu nie ma zdrowego rozsądku,jest tylko chory fanatyzm.Nie ma przestrzeni,tylko ciasne durnowate poglądy.Pozbywanie sie człowieczeństwa i zasłanianie się wymyślonym wyobrażeniem "Boga".
  Dlatego unikam już tematów religijnych bo to nie na moje nerwy :)

dawid:
Skoro poruszyłeś temat karcenia "niegrzecznych" dzieci na zebraniach, to warto przypomnieć, że w Polsce obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, zabraniająca używania przemocy wobec dzieci. Niestety zdarza się, że niektórzy mówcy na zebraniach lekceważą prawo Cezara, twierdząc, że spuszczenie dziecku lania nie jest niczym nagannym, co potem znajduje odzwierciedlenie w praktyce.

Roszada:
Opisany przeze mnie przypadek miał miejsce zanim zaczęły działać przepisy.
Ale pewnie do dziś się niewiele zmieniło. Nadal widzę malutkie dzieci zasuwające z rodzicami na zebranie.

W KK są przynajmniej msze specjalne dla dzieci lub w tym czasie gdy rodzice są na mszy to dzieci w salce z zakonnicą mają pogadankę. Na taką sam chodziłem i moja siostra.

A teraz w Gdańsku u dominikanów, jak się zaczyna kazanie, to dzieci wychodzą z młodymi prowadzącymi świeckimi do salki.

Roszada:
W Towarzystwie był też czas oddzialania młodzieży i dzieci, ale zaniechano tego:

*** jv rozdz. 16 s. 245 ak. 3-s. 246 ak. 1 Zebrania poświęcone wielbieniu Boga, nauczaniu i zachęcaniu ***
Ponadto w Ameryce organizowano osobne zbiórki do służby polowej dla „Młodych Świadków”. W Szwajcarii grupa młodych założyła stowarzyszenie o nazwie „Młodzież Jehowy”, zrzeszające osoby w wieku od 13 do 25 lat. Miało ono własny sekretariat w Bernie, tam też wydawano i drukowano na prasach Towarzystwa specjalne czasopismo pod tytułem Młodzież Jehowy. Ci młodzi ludzie urządzali w swoim gronie zebrania, a nawet wystawiali dramaty biblijne — jeden z nich obejrzało w zuryskim Volkshausie 1500 osób.
Oznaczało to jednak, że wewnątrz organizacji sług Jehowy rozwija się druga organizacja. Nie sprzyjało to jedności, wobec czego w roku 1936 zrezygnowano z tego pomysłu. W kwietniu 1938 roku podczas pobytu w Australii prezes Towarzystwa J. F. Rutherford zauważył, że na zgromadzeniu zorganizowano osobno klasę dla dzieci. Bezzwłocznie poprosił o przyprowadzenie ich do głównego audytorium, z czego odniosły niemałe korzyści.
Jeszcze w tym samym roku sprawę oddzielnych klas dla młodych członków zboru omówiono w Strażnicy. Ponownie podkreślono, że rodzice są zobowiązani do pouczania własnego potomstwa (Efez. 6:4; por. 5 Mojż. 4:9, 10; Jer. 35:6-10). Przypomniano również, iż w Biblii nie ma żadnego przykładu uzasadniającego oddzielanie dzieci od dorosłych i tworzenie klas dla młodzieży. Wprost przeciwnie — dzieci miały być przy rodzicach i razem z nimi słuchać Słowa Bożego (5 Mojż. 31:12, 13; Joz. 8:34, 35). Jeśli zachodziłaby potrzeba udzielenia dodatkowych wyjaśnień studiowanego materiału, rodzice mogli to zrobić w domu. Poza tym wspomniana Strażnica wykazywała, że organizowanie takich oddzielnych klas w gruncie rzeczy odciągało od głoszenia dobrej nowiny od domu do domu. Dlaczego? Ponieważ nauczyciele nie wyruszali do służby polowej, gdyż musieli się przygotowywać do lekcji i je prowadzić. Zaniechano więc organizowania jakichkolwiek osobnych klas dla młodzieży.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej