Witaj Klaro,
kiedyś się zastanawiałam jak wyglądałoby moje życie gdybym nie została Świadkiem. I trudno jest mi udzielić odpowiedzi na to pytanie, ale myślę, że wyglądałoby całkiem podobnie jak wygląda teraz.
Zanim zostałam Świadkiem byłam zachwycona Biblią, a zwłaszcza naukami Jezusa Chrystusa. Świadkowie skojarzyli mi się z tymi, którzy uczą prawdy z Biblii więc do nich przystąpiłam. Niemniej jednak moje zachowanie po przystąpieniu do tej religii wcale radykalnie się nie zmieniło - no może oprócz takiego lekkiego "zmoherowienia".
No bo tak - przed poznaniem Świadków nie piłam, nie paliłam, nie miałam żadnych nałogów, nie kradłam, byłam sumienna i obowiązkowa oraz uczciwa. Po przystąpieniu do Świadków byłam taka sama, tylko przestałam obchodzić urodziny i chodzić na rodzinną wigilię oraz nawiązywać relacje z kolegami w szkole i na studiach (tzn. dobre kontakty podczas zajęć, ale na piwo już z nimi nie szłam).
A zatem gdybym nawet nie została Świadkiem, to domyslam się, że miałabym te same zasady moralne które miałam od dzieciństwa (wychowywana w rodzinie umiarkowanie katolickiej).
Żeby było śmieszniej, to unikałam towarzysta osób "ze świata", a znalazłam w zborze takie towarzystwo, które było bardzo rozrywkowe (regularne dyskoteki, szukanie dziewczyny/chłopaka ze świata). A więc w pewnym momencie doszłam do wniosku, że moi koledzy z klasy są bardziej "święci" od osób, które poznałam w zborze.
Świadków trzyma się w ułudzie, że są bardziej "święci" o tych ludzi "ze świata", ale mam liczne obserwacje, że niestety nie pokrywa się to z prawdą (to znaczy, że i u Świadków i "w świecie" można znaleźć taką samą ilość osób dobrych jak i rozpustników, pijaków itp. - tylko u Świadków lepiej się maskujących i ukrywających).
Kilka lat temu zobaczyłam męzczyznę (imigranta), który z powodu głodu grzebał w moim śmietniku i szukał puszek aluminiowych na sprzedaż na złom. Oopowiedział mi swoją historię - dałam mu parę złotych oraz trochę jedzenia.
Pomyślałam, że następnym razem gdyby przyszedł to powiem mu, że jestem Świadkiem Jehowy i chciałam swoje postępowanie przypisać "organizacji", aby dać mu dobre świadectwo (zainteresować Biblią itd.)
Ale hola, hola... nakarmiłam tego głodnego dlatego, że tak mi podpowiedziało sumienie i współczucie, a nie dlatego, że przyłączyłam się do organizacji JW.ORG.
Kiedyś myslałam, że jestem taka jaka jestem, bo zostałam Świadkiem. Ale teraz przestalam być Świadkiem, a nadal jestem taka jaka jestem.
Zauważcie jedną rzecz, którą robi JW.ORG żeby utrzymać pozory, że Świadkowie są święci.
Jeżeli Świadek zrobi coś dobrego (np. odda znaleziony portfel), to od razu mówi, że jest Świadkiem - i idzie opinia: "Świadkowie to uczciwi ludzie".
Ale jeśli Świadek robi coś złego (np. unika płacenia podatków albo jest pedofilem), to wtedy pod żadnym pozorem nie chwali się swoim wyznaniem religijnym. Jeżeli pracujesz na czarno u brata ze zboru, to się nie chwalisz, że pracujesz na czarno, a on się nie chwali, że nie płaci za ciebie składek. Jeśli brat cię oszuka finansowo, to nie idziesz z nim do sądu - bo przecież z braćmi po sądach chodzić nie można i nie wypada.
W efekcie w Strażnicy można przeczytać o uczciwych Świadkach, a nie przeczytasz o przekrętach czy machlojkach Świadków. Świadkowie żyją więc w ułudzie, że są bardziej prawi od innych osób.
Jednak nie pomyślą, że ich sąsiad upija się w sposób jawny, bo ma w nosie co inni o nim gadają. Natomiast Świadkowie muszą swoje grzechy popełniać w ukryciu - żeby nikt się nie dowiedział.
Ciekawe obserwacje miał Raymond Franz - niegdyś członek CK. Pisał, że w Betel w każdym roku znalazł się co najmniej jeden złodziej (lub więcej), a przecież do Betel idzie pracować sama najlepsza "śmietanka" wyselekcjonowana z róznych zborów.
Reasumując: pobyt u Świadków nie przyczynił się do tego, że stałam się lepsza. Jednak trochę mnie zepsuł, bo stałam się wobec ludzi mniej tolerancyjna i bardziej ich unikałam. Do dziś próbuję odbudować sobie zaprzepaszczoną kiedyś sieć kontaktów.
Wszystkie religie chrześcijańskie uczą uniwersalnych wartości typu: Miłuj bliźniego swego. Nie trzeba zatem być Świadkiem, aby spotkać się z naukami Jezusa.