Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: a co dalej...?  (Przeczytany 100472 razy)

Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 881
  • Polubień: 2982
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #45 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 19:14 »
Dlatego, że to pytanie jest początkiem poszukiwania sensu w tragedii, a odnalezienie sensu w tragedii przynosi ukojenie.

Dla mnie nie ma żadnego sensu w tragedii , żadne argumenty  typu - Bóg dopuszcza zło , żeby ludzie zrozumieli , że potrzebują Jego ingerencji, że kiedyś On to naprawi -już do mnie nie trafiają.

To samo mówię, ale wcześniej nie polukrowałem komu trzeba i lubisiów brak.

No nie do końca powiedziałeś to samo , dlaczego ? bo mówiąc żeby klara sama zadecydowała od razu zdyskredytowałeś tych którzy są ateistami czy agnostykami . Zrobiłeś to w iście strażnicowy sposób,
niby mam wybór ale wybierz to co mówi tobie Jehowa poprzez niewolnika , któremu ufa . Pomimo tego , że popełnia błędy .
Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline PoProstuJa

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #46 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 19:15 »
Witaj Klaro,

kiedyś się zastanawiałam jak wyglądałoby moje życie gdybym nie została Świadkiem. I trudno jest mi udzielić odpowiedzi na to pytanie, ale myślę, że wyglądałoby całkiem podobnie jak wygląda teraz.

Zanim zostałam Świadkiem byłam zachwycona Biblią, a zwłaszcza naukami Jezusa Chrystusa. Świadkowie skojarzyli mi się z tymi, którzy uczą prawdy z Biblii więc do nich przystąpiłam. Niemniej jednak moje zachowanie po przystąpieniu do tej religii wcale radykalnie się nie zmieniło - no może oprócz takiego lekkiego "zmoherowienia".

No bo tak - przed poznaniem Świadków nie piłam, nie paliłam, nie miałam żadnych nałogów, nie kradłam, byłam sumienna i obowiązkowa oraz uczciwa. Po przystąpieniu do Świadków byłam taka sama, tylko przestałam obchodzić urodziny i chodzić na rodzinną wigilię oraz nawiązywać relacje z kolegami w szkole i na studiach (tzn. dobre kontakty podczas zajęć, ale na piwo już z nimi nie szłam).
A zatem gdybym nawet nie została Świadkiem, to domyslam się, że miałabym te same zasady moralne które miałam od dzieciństwa (wychowywana w rodzinie umiarkowanie katolickiej).
Żeby było śmieszniej, to unikałam towarzysta osób "ze świata", a znalazłam w zborze takie towarzystwo, które było bardzo rozrywkowe (regularne dyskoteki, szukanie dziewczyny/chłopaka ze świata). A więc w pewnym momencie doszłam do wniosku, że moi koledzy z klasy są bardziej "święci" od osób, które poznałam w zborze.

Świadków trzyma się w ułudzie, że są bardziej "święci" o tych ludzi "ze świata", ale mam liczne obserwacje, że niestety nie pokrywa się to z prawdą (to znaczy, że i u Świadków i "w świecie" można znaleźć taką samą ilość osób dobrych jak i rozpustników, pijaków itp. - tylko u Świadków lepiej się maskujących i ukrywających).

Kilka lat temu zobaczyłam męzczyznę (imigranta), który z powodu głodu grzebał w moim śmietniku i szukał puszek aluminiowych na sprzedaż na złom. Oopowiedział mi swoją historię - dałam mu parę złotych oraz trochę jedzenia.
Pomyślałam, że następnym razem gdyby przyszedł to powiem mu, że jestem Świadkiem Jehowy i chciałam swoje postępowanie przypisać "organizacji", aby dać mu dobre świadectwo (zainteresować Biblią itd.)

Ale hola, hola... nakarmiłam tego głodnego dlatego, że tak mi podpowiedziało sumienie i współczucie, a nie dlatego, że przyłączyłam się do organizacji JW.ORG.
Kiedyś myslałam, że jestem taka jaka jestem, bo zostałam Świadkiem. Ale teraz przestalam być Świadkiem, a nadal jestem taka jaka jestem.

Zauważcie jedną rzecz, którą robi JW.ORG żeby utrzymać pozory, że Świadkowie są święci.
Jeżeli Świadek zrobi coś dobrego (np. odda znaleziony portfel), to od razu mówi, że jest Świadkiem - i idzie opinia: "Świadkowie to uczciwi ludzie".
Ale jeśli Świadek robi coś złego (np. unika płacenia podatków albo jest pedofilem), to wtedy pod żadnym pozorem nie chwali się swoim wyznaniem religijnym. Jeżeli pracujesz na czarno u brata ze zboru, to się nie chwalisz, że pracujesz na czarno, a on się nie chwali, że nie płaci za ciebie składek. Jeśli brat cię oszuka finansowo, to nie idziesz z nim do sądu - bo przecież z braćmi po sądach chodzić nie można i nie wypada.

W efekcie w Strażnicy można przeczytać o uczciwych Świadkach, a nie przeczytasz o przekrętach czy machlojkach Świadków. Świadkowie żyją więc w ułudzie, że są bardziej prawi od innych osób.
Jednak nie pomyślą, że ich sąsiad upija się w sposób jawny, bo ma w nosie co inni o nim gadają. Natomiast Świadkowie muszą swoje grzechy popełniać w ukryciu - żeby nikt się nie dowiedział.

Ciekawe obserwacje miał Raymond Franz - niegdyś członek CK. Pisał, że w Betel w każdym roku znalazł się co najmniej jeden złodziej (lub więcej), a przecież do Betel idzie pracować sama najlepsza "śmietanka" wyselekcjonowana z róznych zborów.

Reasumując: pobyt u Świadków nie przyczynił się do tego, że stałam się lepsza. Jednak trochę mnie zepsuł, bo stałam się wobec ludzi mniej tolerancyjna i bardziej ich unikałam. Do dziś próbuję odbudować sobie zaprzepaszczoną kiedyś sieć kontaktów.
Wszystkie religie chrześcijańskie uczą uniwersalnych wartości typu: Miłuj bliźniego swego. Nie trzeba zatem być Świadkiem, aby spotkać się z naukami Jezusa.


Offline dziewiatka

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #47 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 19:17 »
Tylko co porzuciłem orga okazało się ,że jestem starym oblechem ,za nic mający biblijne prawo moralne a tym bardziej orgowskie.Przez 30 lat byłem szczęśliwy gdy,kilku starych capów dyktowało mnie i mojej rodzinie co jest dobre a co złe.Bo sam za uja bym się nie pokapował, takie to skomplikowane .Dzisiaj jestem chodzącym nieszczęściem,moralnym rozbitkiem,dla tego co dziennie się uchlewam,ale żony po pijaku nie biję bo trudno trafić a i może oddać.To,że ktoś może żyć w związku bez ślubu,to ohyda grzech,od razu takich spalić na stosie po co mają być nieszczęśliwi a to że się kochają i szanują to im szczęścia nie zapewni,tylko ślub i krótka kieta organizacji by wiedzieli co dobre a co złe.Pedofiliadobra ,skoki w bok dobre,gwałcenie żony dobre,byle się nikt nie dowiedział,życie bez ślubu złe bo to obraża bożo orgowskie wizje świata i szczęścia.


Offline Sebastian

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #48 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 21:05 »
odnośnie tego co dalej - dziwię się że E-In uznał życie złudzeniami za "uczciwe postawienie sprawy".

odnośnie wątków które poruszyła Klara - dziwię się że ktoś potrzebuje autorytetu religii aby podjąć decyzję czy zapalić papierosa. Patrząc na sprawę "bezbożnie", widzimy że człowiek składa się z głowy rąk nóg tułowia, ma układ wydalniczy ma także układ trawienny ale nie ma paleniska ani komina.  W ten sposób zupełnie nie odwołując się do spraw wiary możemy czysto naukowo rozstrzygnąć, że skoro nie mam paleniska ani komina tzn. papieros nie jest dla mnie potrzebny.

drugie zagadnienie - czy zamieszkać przed ślubem jest już mniej oczywiste ale świetnie ukazuje marność wszelkich porad udzielanych przez religie wyznania i kulty. Odpowiadając na to pytanie autorytety religijne mają w głębokiej pogardzie dobro narzeczonych natomiast kierują się głównie interesem finansowym korporacji religijnej - oczywiście że nie wolno, musisz mieć ślub albowiem za udzielenia ślubu pobierana jest opłata, przecież to jasne proste i oczywiste.

Oczywiście istnieją także kulty które wymagają ślubu nie z powodów finansowych ale z powodu biurokratyczno-organizacyjnych. Ich kierownictwo nie wie bowiem czym jest małżeństwo ani nie wie czym jest posłuszeństwo Cezarowi, nie umie także wyciągać wniosków z postępowania Jezusa opisanego w Ewangelii, ale "wie" dwie rzeczy niepodważalne (1) ich owieczki powinny być traktowae jak debile (2) dyscyplina musi być - dyscyplina nie musi mieć sensu ale dyscyplina musi być. I już.
« Ostatnia zmiana: 23 Czerwiec, 2018, 21:14 wysłana przez Sebastian »
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline Ekskluzywna Inkluzywność

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 371
  • Polubień: 4111
  • Kronikarz Brata Bogumiła
Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #49 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 21:12 »
odnośnie tego co dalej - dziwię się że E-In uznał życie złudzeniami za "uczciwe postawienie sprawy".

Uczciwe postawienie sprawy w kwestii odczuć i poglądów forumowiczki - jak najbardziej.


Offline Bożydar

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #50 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 21:27 »
Po wyjściu z ORG można poznać bliżej wielu ludzi z wielu środowisk. Może niektórzy np. palą fajki, ale kogo wolimy? Jego czy "uduchowionego" ŚJ molestującego pasierbicę, a nawet córkę? Nie wszystko jest zero jedynkowe i nie na wszystko da się odpowiedzieć w 1 poście.

Wiele zależy od tego jakie się ma deficyty i tłumione pragnienia, a ORG przykręca tak śrubę, że masa ŚJ ma potrzebę odreagowania po opuszczeniu ORG, bo od dzieciństwa mieli skrępowane decydowanie o sobie nawet w najmniejszych decyzjach, że potem puszczona nagle sprężyna odbija w drugą skrajność. Skrajności bardzo się lubią, co jest znanym zjawiskiem w psychologii. Najczęściej z jednej skrajności popada się w przeciwną skrajność, a jak się tacy wyszaleją to powoli idzie ku środkowi. Niestety wielu odbitym sprężynom nie udaje się wyrównać i odreagowaniu nie ma końca.

To jest zasługa tego jak cudowna ORG wpuszcza macki nawet do najbardziej banalnych spraw życia. Nie ma miejsca na indywiduum, bo panuje tożsamość zbiorowa i unifikacja. W normalnych domach dzieci nie mają potrzeby odreagowania, a że w domach ŚJ najczęściej jest toksycznie i mega kontrolancko, pruderyjnie i korporacyjnie to młodzi chcieliby się wydostać spod tego kieratu i odreagować. Niestety nie mogą bo zostali ochrzczeni w wieku 12lat i boją się porzucenia. To tworzy masę konfliktową, która albo wywali dekiel, albo dojdzie do konstelacji w postaci depresji, zaburzeń w komunikacji interpersonalnej i wycofania, rezygnacji z życia, bo organizacja jest najważniejsza.

Dlatego wg mnie pozytywny wymiar działania "pro moralnego" to sprawa dyskusyjna. Wiele dziewczyn zobaczonych na mieście z jakimś bratem jest branych przez 2 chłopa na osobność i dostaje pytania: czy dotykał twoich piersi, czy wkładał rękę w majtki, czy miałaś orgazm? itp itd. - to jest 2 strona medalu dbania o moralność w ORG. Dla mnie to molestowanie słowne i gwałt na psychice wielu niewinnych młodych.

Wg mnie organizacja bardziej zakazuje niemoralności i grzechu dla własnej korzyści i wizerunku, który przyciąga osoby pokorne i naiwne. CK nie interesuje czystość owieczek tylko biznes i wizerunek korporacji WTS. Gdyby ta cudowna moralność w ORG wynikająca z lepszości od innych religii to nie byłoby takiego samego odsetka zajść na tym polu co w innych społecznościach. A śmiem twierdzić, że nawet w innych może być "czyściej".

Co do grzechów i wynaturzeń. W wątku o gejach temat rozwałkowany tak, że nie trzeba więcej pisać. (...) - edycja, gerontas. Kradzież = grzech. Gwałt = grzech. Pedofilia = grzech. Wchodzenie w czyjeś łoże małżeńskie = grzech.
Przyczyny postępowania wielu takich osób jest często wywołany przykręconą sprężyną i ciężkimi przeżyciami, niespełnionymi pragnieniami. I dlatego sądził ich będzie nie forumowicz tylko Pan. On zna serca i motywy. Ale grzech nadal jest grzechem, a nie "alternatywnym sposobem na życie". To, że pojęcie wynaturzenia i grzechu zanika w pojmowaniu ludzi, nie znaczy, że znika w pojmowaniu zasad nie tylko religijnych, ale i społecznych.

Sumując - po wyjściu z organizacji ludzie czują wolność i karmią swoje spore deficyty. Jedni przyłączają się do innej religii, inni rezygnują z Boga, a inni znajdują złoty środek i żyją przyzwoicie. ORG nie jest niczym lepszym, bo ta niby lepszość JW wynika z kontroli. Jedna z książek porównuje to do ujadających psów zamkniętych w piwnicy. Jak otworzysz drzwi to jest jak jest.

Rozejrzyjcie się na zgromadzeniu po ludziach. Ile wygłodniałych miłości oczu,  smutne twarze jak mopsy, ile kipiącej erotomanii, lansu, hegemonii, potrzeby kontrolowania szarakami. Wielu ŚJ ma w sobie zamknięte dobijające się pragnienia upadłego świata, bo ŚJ nie znają Biblii dla pożytku w życiu tylko dla działań korporacyjnych i Biblia wtedy nie przemawia. To wszystko fajans przypudrowany "czystością".

ŚJ mają taki sam odsetek rozwodów, alkoholizmu, pedofilii, zdrad i innych kwiatków jak w świecie więc nie możemy mówić o jakiejś lepszości od przeciętnego Kowalskiego. Pomijam ekstremalną patologię, aczkolwiek takiej u ŚJ nie brakuje. Tacy przywdziewają krawaty i spódnice poniżej kolana i gorliwie zgłaszają się na zebraniach. Ostatnio nasłuchałem się o brudach okolicznych "wzorowych" rodzin jakie uważałem za "przykładne". Fajans i obłuda.

Ja powiem tylko, że ostatnio doszedłem do wniosku, że nie znam życia, bo organizacja upośledziła moją rodzicielkę, bo przykręcała sprężynę dzieciom w wychowaniu i mnie jako dorosłego też. Czasem pisząc tu na forum łapię się jak to pcha się do głowy.  A wiem, że wiele osób miało gorzej, mimo że w imię dobrego wychowania.

Trzeba być człowiekiem i być świadomym swoich wyborów, a że stanów takowej świadomości jest tak wiele różnych to ciężko udzielić odpowiedzi takiej żeby wszyscy klepnęli lubika. Dyskusja jest potrzebna i nie oczekujmy, że będzie jednomyślność.
« Ostatnia zmiana: 24 Czerwiec, 2018, 12:19 wysłana przez gerontas »


Offline Sebastian

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #51 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 21:28 »
kiedy widzę ludzi spoza organizacji; ich zachowanie, wartości moralne, czy nawet wygląd to utwierdzam się że nie chciałabym prowadzić takiego życia.
zastanawiam się co może być odstręczającego w wyglądzie osób spoza organizacji... Jeśli np. mężczyzna dobrze czuje się pod krawatem i w garniturze, to nikt mu nie broni nadal tak ubierać się, co więcej gdyby poszedł tak wystrojony do sklepu spożywczego to nikt go stamtąd nie wyprosi ;) Jeśli ktoś nie lubi nosić brody to także nie ma obowiązku bycia brodatym odstępcą, nie istnieje także obowiązek spożywania kaszanki (ja np. nie jem kaszanki, mimo że jestem już kilkanaście lat poza zborem - po prostu nie chcę nie lubię i już)
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline klara kot

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #52 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 21:44 »
Dziękuję za wszystkie Wasze wypowiedzi,  niektóre komentarze dają dużo do myślenia. Niektóre trochę zbyt pobieżnie przeczytałam,  jak tylko znajdę chwilkę to jeszcze raz się w nie wglębię.
Każdy z Was jest inny i ma inną historię, wspólnym mianownikiem jest to że odeszliście od organizacji. Jednak więcej was dzieli niż łączy - niektórzy stali się ateistami, inni czytają Biblię we własnym zakresie i nie przyłaczyli się do żadnej z religii. Każdy z Eas kieruje się zssadami ktore sam uważa za słuszne.
Kluczowym slowem które wiele raz się przewijało jest "wolność". Nie ukrywam, że kusząco brzmi dla mnie mniejsza ilość obowiązków duchowych, w końcu nie zawsze mam ochotę wyruszyć do służby.
Taka wolność jest dla mnie zupełnie zrozumiała w przypadku ateistów, bo skoro Boga nie ma to można żyć wg własnych zasad. Ale dla mnie ateizm odpada - kilka razy wgłebiałam się w temat ewolucji i nie się mogę przekonać, że tak skomplkowane twory życia powstały przez przypadek  (zwłaszcza urodzenie dziecka mnieno tym upewniło)
A zatem jeśli pozostaję osobą wierzącą, to przyznaję pierwszeństwo Bogu - staram się myśleć nie co dla mnie będzie najlepsze (kilka razy pisaliście że mam sama wybrać co będzie dla mnie dobre)  tylko czego Bóg ode mnie wymaga? To nie ja tu jestem najważniejsza. Czyli wystaczy po prostu być dobrym człowiekiem, troszczyć się o bliźnich, okazywać miłość?  Tak pewnie zachowywali się np ludzie ktorym głosił Jezus i apostołowie czy np Noe i inni prorocy a jednak Bóg ich ostrzegał. A więc chyba jednak potrzeba czegoś więcej.
Dlatego czytam Biblię, to ona jest podstawą mojego życia. Sami znacie mnóstwo fragmentów o tym, że pierwsi chrześcijanie spotykali się. Samo założenie zboru chrześcijańskiego pokazuje, że słudzy Boży byli zorganizowani. A więc dla mnie odpada   takie samodzielne czytanie i interpretowanie Pisma Świętego...
Ja również wcześniej byłam z tych "porządnych" wiec za wiele zmieniać nie musiałam. I poza organizacją też spotykam szlachetnych ludzi, ale w końcu my ludzie zostaliśmy stworzeni na obraz Boży więc odzwierciedlamy Jego przymioty 😉
a kiedy dajemy świadectwo swoim dobrym postępowaniem to chcemy, żeby ludzie po prostu poznali Boga i zobaczyli jakie korzyści daje trzymanie się Jego zasad (uczciwość).
no więc nadal wiem, że nic nie wiem 😄
niemniej dziękuje za Wasze opinie!


Offline Sebastian

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #53 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 22:09 »
skoro wspomniałaś Klaro że urodziłaś dziecko to rozumiem że najprawdopodobniej jesteś mężatką i dylematy czy mieszkać z narzeczonym przed ślubem są już nieaktualne (skoro jesteście mężem i żoną), ale mimo nawiążę do Twego pytania z pierwszego postu, gdyż świetnie ukazuje ono marność wszelkich organizacji religijnych (i to marność nawet z pkt widzenia człowieka wierzącego).

kiedy strażnica wspomina rozmowę Jezusa z Samarytanką to słowa "miałaś pięciu mężów" i późniejsza wzmianka że obecny partner życiowy Samarytanki nie jest jej mężem przedstawiane są w taki sposób jakby Jezus ową Samarytankę skarcił za życie w grzechu. Taka interpretacja wydaje się tak oczywista że większość czytelników będących świadkami Jehowy nawet nie dopuszcza innej opcji. A tymczasem Biblia wskazuje na co innego - Jezus po uratowaniu nierządnicy przed ukamienowaniem wyraźnie mówi "idź i nie grzesz więcej", a zatem nierząd a tym bardziej cudzołóstwo Jezus wyraźnie potępia. Co ciekawe, Samarytanka nic podobnego nie słyszy. Widać więc wyraźnie że Jezus zupełnie inaczej ocenia zdradę małżeńską a zupełnie inaczej ocenia niesformalizowany konkubinat mężczyzny i kobiety.

Dlaczego zatem i katolicyzm i świadkizm traktują sprawę inaczej niż Jezus? Bo tak jest wygodniej dla pasterzy, którzy mogą kontrolować życie swoich owiec.

Oczywiście naiwnością byłoby oczekiwać tak wielkiej szczerości od Ciała Kierowniczego, aby przyznało ono wprost, że wymagania dotyczące rejestracji małżeństw nie służą dobru owiec ale kontroli nad nimi - będą zapewniać że "to wszystko dla naszego dobra" itd. itp.

podobnie jest w wielu innych dziedzinach życia. To co bywa przedstawiane jako coś oczywistego i rzekomo zgodnego z Biblią lub rzekomo opartego na Biblii bardzo często nie ma absolutnie nic wspólnego z Pismem Świętym.

owszem, chrześcijanie głosili Ewangelię ale nie sporządzali pisemnego raportu nazywanego owocem
owszem, chrześcijanie czytali Pismo Św. ale w pierwszych zborach z pierwszego wieku nie tłumiono wszelkiej dyskusji tak jak u świadków Jehowy
itd itp.
« Ostatnia zmiana: 23 Czerwiec, 2018, 22:18 wysłana przez Sebastian »
Cytat: dziewiatka
Sprawa świadków też się rozwiąże po ogłoszeniu pokoju i bezpieczeństwa przyjdzie nagła zagłada i świadka nie będzie spojrzysz na jego miejsce a tu normalny człowiek
:)


Offline PoProstuJa

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #54 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 23:21 »
Dlatego czytam Biblię, to ona jest podstawą mojego życia. Sami znacie mnóstwo fragmentów o tym, że pierwsi chrześcijanie spotykali się. Samo założenie zboru chrześcijańskiego pokazuje, że słudzy Boży byli zorganizowani. A więc dla mnie odpada   takie samodzielne czytanie i interpretowanie Pisma Świętego...

Klaro zachęcam Cię do przeczytania książki Raymonda Franza "W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności". Ona to właśnie rozstrzygnęła wiele moich dylematów, o których Ty również piszesz.
Piszesz, że słudzy Boży mają być zorganizowani. Ja też tak uważałam jeszcze dwa lata temu. Pytanie jak rozumieć to zorganizowanie? Czy jako sieć zborów a'la McDonald, gdzie wszyscy mają identyczne poglądy tak jak identyczne są hamburgery w tej sieciówce?
Franz w swojej książce zwraca uwagę m.in. na to, że we wszelkich czasopismach i książkach Świadkow istnieje znak równości pomiędzy Bogiem a organizacją. Czyli jeśli książka ma tytuł "Czego wymaga od nas Bóg?", to w rozumieniu Strażnicy tak na prawdę tytuł powinien brzmieć "czego wymaga od nas JW.Organizacja"?.

Uczniowie Jezusa mieli być znani z miłości, a nie ilości godzin spędzonych "w służbie" czy ilości rozdanych traktatów.
JW.ORG funkcjonuje niczym korporacja, ale uzasadnia to właśnie przykładami z Biblii o zorganizowaniu ludu Bożego. Tymczasem nie sądzę aby w I wieku panował system tajnych komitetów sądowniczych, wykluczania itd. itp. Te procedury zaczęły się pojawiać dopiero po Russellu, a nawet po Rutherfordzie.

Co do interpretacji Biblii... Boleśnie się przekonałam, że wyrwanym z kontekstu fragmentem Biblii można się posłużyć do udowodnienia każdego argumentu.

Z dwojga złego wolę czytać Biblię sama i niewiele z niej roumieć niż czytać Biblię zgodnie z interpretacja Strażnicy i wysnuwać z niej kłamliwe wnioski (np. o zazębiającym się pokoleniu ludzi, który będa mieszka ).


Offline Safari

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #55 dnia: 23 Czerwiec, 2018, 23:56 »
Po wyjściu z ORG można poznać bliżej wielu ludzi z wielu środowisk. Może niektórzy np. palą fajki, ale kogo wolimy? Jego czy "uduchowionego" ŚJ molestującego pasierbicę, a nawet córkę? Nie wszystko jest zero jedynkowe i nie na wszystko da się odpowiedzieć w 1 poście.

Wiele zależy od tego jakie się ma deficyty i tłumione pragnienia, a ORG przykręca tak śrubę, że masa ŚJ ma potrzebę odreagowania po opuszczeniu ORG, bo od dzieciństwa mieli skrępowane decydowanie o sobie nawet w najmniejszych decyzjach, że potem puszczona nagle sprężyna odbija w drugą skrajność. Skrajności bardzo się lubią, co jest znanym zjawiskiem w psychologii. Najczęściej z jednej skrajności popada się w przeciwną skrajność, a jak się tacy wyszaleją to powoli idzie ku środkowi. Niestety wielu odbitym sprężynom nie udaje się wyrównać i odreagowaniu nie ma końca.

To jest zasługa tego jak cudowna ORG wpuszcza macki nawet do najbardziej banalnych spraw życia. Nie ma miejsca na indywiduum, bo panuje tożsamość zbiorowa i unifikacja. W normalnych domach dzieci nie mają potrzeby odreagowania, a że w domach ŚJ najczęściej jest toksycznie i mega kontrolancko, pruderyjnie i korporacyjnie to młodzi chcieliby się wydostać spod tego kieratu i odreagować. Niestety nie mogą bo zostali ochrzczeni w wieku 12lat i boją się porzucenia. To tworzy masę konfliktową, która albo wywali dekiel, albo dojdzie do konstelacji w postaci depresji, zaburzeń w komunikacji interpersonalnej i wycofania, rezygnacji z życia, bo organizacja jest najważniejsza.

Dlatego wg mnie pozytywny wymiar działania "pro moralnego" to sprawa dyskusyjna. Wiele dziewczyn zobaczonych na mieście z jakimś bratem jest branych przez 2 chłopa na osobność i dostaje pytania: czy dotykał twoich piersi, czy wkładał rękę w majtki, czy miałaś orgazm? itp itd. - to jest 2 strona medalu dbania o moralność w ORG. Dla mnie to molestowanie słowne i gwałt na psychice wielu niewinnych młodych.

Wg mnie organizacja bardziej zakazuje niemoralności i grzechu dla własnej korzyści i wizerunku, który przyciąga osoby pokorne i naiwne. CK nie interesuje czystość owieczek tylko biznes i wizerunek korporacji WTS. Gdyby ta cudowna moralność w ORG wynikająca z lepszości od innych religii to nie byłoby takiego samego odsetka zajść na tym polu co w innych społecznościach. A śmiem twierdzić, że nawet w innych może być "czyściej".

Co do grzechów i wynaturzeń. W wątku o gejach temat rozwałkowany tak, że nie trzeba więcej pisać. Homo = wynaturzenie. Kradzież = grzech. Gwałt = grzech. Pedofilia = grzech. Wchodzenie w czyjeś łoże małżeńskie = grzech.
Przyczyny postępowania wielu takich osób jest często wywołany przykręconą sprężyną i ciężkimi przeżyciami, niespełnionymi pragnieniami. I dlatego sądził ich będzie nie forumowicz tylko Pan. On zna serca i motywy. Ale grzech nadal jest grzechem, a nie "alternatywnym sposobem na życie". To, że pojęcie wynaturzenia i grzechu zanika w pojmowaniu ludzi, nie znaczy, że znika w pojmowaniu zasad nie tylko religijnych, ale i społecznych.

Sumując - po wyjściu z organizacji ludzie czują wolność i karmią swoje spore deficyty. Jedni przyłączają się do innej religii, inni rezygnują z Boga, a inni znajdują złoty środek i żyją przyzwoicie. ORG nie jest niczym lepszym, bo ta niby lepszość JW wynika z kontroli. Jedna z książek porównuje to do ujadających psów zamkniętych w piwnicy. Jak otworzysz drzwi to jest jak jest.

Rozejrzyjcie się na zgromadzeniu po ludziach. Ile wygłodniałych miłości oczu,  smutne twarze jak mopsy, ile kipiącej erotomanii, lansu, hegemonii, potrzeby kontrolowania szarakami. Wielu ŚJ ma w sobie zamknięte dobijające się pragnienia upadłego świata, bo ŚJ nie znają Biblii dla pożytku w życiu tylko dla działań korporacyjnych i Biblia wtedy nie przemawia. To wszystko fajans przypudrowany "czystością".

ŚJ mają taki sam odsetek rozwodów, alkoholizmu, pedofilii, zdrad i innych kwiatków jak w świecie więc nie możemy mówić o jakiejś lepszości od przeciętnego Kowalskiego. Pomijam ekstremalną patologię, aczkolwiek takiej u ŚJ nie brakuje. Tacy przywdziewają krawaty i spódnice poniżej kolana i gorliwie zgłaszają się na zebraniach. Ostatnio nasłuchałem się o brudach okolicznych "wzorowych" rodzin jakie uważałem za "przykładne". Fajans i obłuda.

Ja powiem tylko, że ostatnio doszedłem do wniosku, że nie znam życia, bo organizacja upośledziła moją rodzicielkę, bo przykręcała sprężynę dzieciom w wychowaniu i mnie jako dorosłego też. Czasem pisząc tu na forum łapię się jak to pcha się do głowy.  A wiem, że wiele osób miało gorzej, mimo że w imię dobrego wychowania.

Trzeba być człowiekiem i być świadomym swoich wyborów, a że stanów takowej świadomości jest tak wiele różnych to ciężko udzielić odpowiedzi takiej żeby wszyscy klepnęli lubika. Dyskusja jest potrzebna i nie oczekujmy, że będzie jednomyślność.

Nie chce mi sie komentowac.

Nawet juz smiac mi sie nie chce.

"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris


Offline bene

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #56 dnia: 24 Czerwiec, 2018, 00:33 »
A zatem jeśli pozostaję osobą wierzącą, to przyznaję pierwszeństwo Bogu - staram się myśleć nie co dla mnie będzie najlepsze (kilka razy pisaliście że mam sama wybrać co będzie dla mnie dobre)  tylko czego Bóg ode mnie wymaga? To nie ja tu jestem najważniejsza. Czyli wystaczy po prostu być dobrym człowiekiem, troszczyć się o bliźnich, okazywać miłość?
Bardzo uczciwe podejście do najważniejszej sprawy w życiu. Czy wystarczy być tylko dobrym człowiekiem okazującym troskę bliźnim oraz miłość do nich? Czy wystarczy być w jakimś kościele organizacji?
Kiedyś usłyszałem pytanie jakim słowem określiłbym człowieka z takiego opowiadania. Człowiek ten wszedł do kurnika usiadł na grzędzie z jego gardła wydobyło się głośne kokoko następnie zeskoczył na ziemię zaczął grzebać w ziemi chwycił robaka i go zjadł. Uznawał że jest kurą. Moja odpowiedź była prosta człowiek ten nadaje się do leczenia psychiatrycznego. Bowiem zachowanie kury wypływa z jej natury a nie z naśladowania innych. Podobnie jest z podejściem do chrześcijaństwa. Jeśli nie wypływa to prosto z serca z naszej natury to wszystkie nasze uczynki by udowodnić iż jesteśmy chrześcijanami bardzo przypominają uczynki tego który chciał być uznawany za kurę. Chrześcijaństwo zaczyna i kończy się w jednym akceptacji w swoim życiu iż Jezus jest PANEM. to z tej relacji wynika wszystko. Fakt iż w tym momencie  rodzimy się na nowo w sferze duchowej a przez to stajemy się dziećmi Bożymi. Stajemy się braćmi Jezusa, dziedzicami obietnicy. Jezus do Nikodema mówi iż nikt nie zobaczy królestwa bez tego nowego narodzenia. Miliony Swiadków Jehowy może nie ujrzeć królestwa o którym to tak wiele i z takim poświęceniem opowiadają.
Zapewne pragnieniem Twojego serca jest wypełnianie woli Bożej. Nie wiem czy zwróciłaś uwagę na słowa Jezusa Mk 3:35 nwt-pl "(35) Każdy, kto wykonuje wolę Boga, tan jest mi bratem i siostrą, i matką" A zapewne wiesz iż takie określenie zarezerwowane jest w nauczaniu samozwańczego "niewolnika wiernego i rozumnego" tylko do 144000 żyjących na przestrzeni 2000 lat.
Ciekawe jakie rośliny mają zmysły by poznać jaką budowę ma  owad oraz gdzie mają mózg aby mogły przetwarzać dane z poprzednich cyklów swojej egzystencji aby móc dostosować się do jego budowy


Offline Villa Ella

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #57 dnia: 24 Czerwiec, 2018, 09:52 »
Nawet nie chce mi się dyskutować :) Masz racje, jestem straszna, tragiczna, głupia, naiwna itp itd :D i dobrze mi z tym bo dzięki temu mam cudownego męża, cudowne dziecko, 300 metrowy dom pod Warszawa, 2 mieszkania pod wynajem, męża, który mnie kocha i prowadzi firmę, która świetnie prosperuje, jesteśmy zdrowi i bardzo duży nacisk kładziemy na zdrowy tryb życia (tak, uważamy, że naturalne metody są często dużo skuteczniejsze niż różnego rodzaju chemia) :)
Gratuluję Pani stanu posiadania, łącznie z mężem. Mimo braku chęci dyskusji oraz bycia bardzo zajętą matką cudownego dziecka, znajduje Pani, jak widzę czas na pisanie postów na forum. Mam cały czas nadzieję, że znajdzie Pani również chwilę, aby przybliżyć nam biblijne wersety, wskazujące na to, że po potopie miała miejsce mikroewolucja. Ja bardzo na to czekam. Pozdrawiam Panią, dziecko oraz pracowitego i obrotnego męża.
Obojętnie czy postąpisz według czyjejś rady, czy według własnego uznania, konsekwencje zawsze poniesiesz  ty sam.


Offline zenobia

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #58 dnia: 24 Czerwiec, 2018, 10:27 »
Ten stan posiadania to był serio ? /nie wierzę  :) /


Offline Proctor

Odp: a co dalej...?
« Odpowiedź #59 dnia: 24 Czerwiec, 2018, 11:02 »
Klaro zachęcam Cię do przeczytania książki Raymonda Franza "W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności".
Na stronie 180 tej książki masz obszerne wyjaśnienie tego jak głosił Paweł czy Jezus. To wiele wyjaśnia.