Nie sądziłam, że kiedyś to napiszę. Ale wgłębiając się w te wszystkie doktryny rożnych religii, czytając o aferach i obserwując postępowanie ludzi, coraz bardziej skłaniam się w stronę... ateizmu (albo bardziej agnostycyzmu).
Jeżeli Biblia ma być księgą zrozumiałą dla każdego, to dlaczego każdy rozumie ją inaczej...jak dotąd na każdy argument znajduję potwierdzenie i za chwilę jego obalenie, i tak w kółko. (Np taka kwestia życia wiecznego w niebie czy na ziemi jest wg mnie nie do rozstrzygnięcia.) Każdy kto ją czyta uważa że odkrył Prawdę. A każdy tą prawdę przedstawia inaczej.
Poza tym modlę się do Boga o pomoc w znalezieniu prawdy. Od ponad miesiąca analizuje rożne sprawy i... jestem głupsza niż byłam na początku.
Biorę pod uwagę taką możliwość, że ludzie po prostu nie mogą pogodzić się z naturalnymi prawami fizycznymi takimi jak śmierć i wymyślili różne historie na przestrzeni wieków, które dawały im nadzieje na życie po śmierci itp. Sama bardzo chciałabym żeby coś dalej było...
Mama mojej koleżanki pracuje w szpitalu dziecięcym, do którego trafiają ciężko chore dzieci z nowotworami, nawet malutkie niemowlaki. Jakiekolwiek argumenty z Biblii do niej nie trafiają, jest przekonana, że Boga nie ma. Widok chorych dzieci, które tak przeraźliwie cierpią, płaczą z bólu, jest odpowiedzią dla wszystkich pracujących tam lekarzy czy istnieje Bóg.