To jest jeden z moich ulubionych skeczy.
Sam bardzo lubię się licytować jak to miałem ciężko w życiu.
Któregoś wieczoru, na wjeździe pijemy wódkę, ja z dwoma kumplami z którymi znam się od paru lat.
Jednemu koledze zdążyłem się już przyznać co do swojej "ciężkiej" przeszłości a drugiemu jeszcze nie,
bo nie było okazji a poza tym nie lubię byś jak student prawa
.
Po którymś kielichu zaczyna się licytacja, a wiem że kumpel naprawdę nie miał łatwego życia.
Nie będę się tu rozpisywał o jego prywatnych sprawach ale przykładowo: 7 rano jadąc do szkoły średniej odpoczywał już po oporządzeniu zwierząt na gospodarce, 7 to dla niego już był dzień że cho cho.
No więc pijemy i licytujemy i ja w pewnym momencie wyciągam asa z rękawa, mówię dosłownie "Byłem w sekcie".
A on - Że co byłeś Świadkiem Jehowy, ja też
.
Dostałem dosłownie ataku śmiechu.
Znam się z nim ładnych parę lat ale żaden z nas pary z gęby nie puścił.
Później ustaliłem, że był "tylko" zainteresowanym i miał rodzinę tam, ale to już inna historia.