BYLI... OBECNI... > OSTRACYZM

Wytyczne Ciała Kierowniczego w sprawie witania się z dziećmi wykluczonych

(1/5) > >>

rychtar:
Dzisiaj "spotkałem" a klatce schodowej sąsiadów będących "gorliwymi i przykładnymi" Świadkami Jehowy i stąd ten post.
Otóż moi sąsiedzi odkąd jestem odłączony od zboru skutecznie zlewają moje witanie się z nimi, a ja skutecznie zlewam to, że oni to pewnie traktują jako "próby wiary".

Dzisiaj gdy wychodziłem z mieszkania z moim dzieckiem to właśnie natknąłem się na tych "wspaniałych" sąsiadów. Doszło do komicznej sytuacji bo ja standardowo mówię im "cześć" a oni standardowo nie odpowiadają. Jednak podeszli do mojego dziecka i zaczęli się z nim witać wręcz żarliwie i dawali se z nim tzw. piątki. Dodam, że dziecko ma trzy lata. Chciało mi się śmiać z tej całej sytuacji. Na koniec jednak powiedziałem do dziecka dość glośno, żeby ci sąsiedzi słyszeli: widzisz synku z tobą się witają bo ty nie jesteś wykluczony :)
Niestety nie widziałem min tych ludzi ale wyobrażam sobie, że były co najmniej kwaśne :)

I tak się właśnie zastanawiam, czy są jakieś wskazówki ciała kierowniczego dla świadków na sytuację, gdy mieszkają w jednym bloku z wykluczonymi, którzy mają niewykluczone / nie ochrzczone dzieci?
Przecież tutaj aż się prosi, aby ciało kierownicze dało kolejny spis procedur jak postępować w takich sytuacjach :)

Najlepsze jest to, że sami naśmiewają się z faryzeuszy, którzy w czasach Chrystusa tworzyli masę przepisów, a teraz sami tworzą taką masę idiotycznych przepisów, że doszli w tym do perfekcji i mogą śmiało powiedzieć, że faryzeusze to tylko wierzchołek góry lodowej przy ich poziomie imbecylizmu i proceduralizmu.

Mam nadzieję, że ten post czyta ktoś z Nadarzyna i moje przemyślenia o zwiększeniu poziomu idiotycznych procedur zostaną przesłane do ciała kierowniczego w USA.

Gorszyciel:
Szok!

P.S. Fajny podpis ;)

czarnaowca:
Chyba nie ma, bo przecież wolno sie spotykać z dziećmi wykluczonych, np jak sie to ma w przypadku relacji dziadkowie- wnuki (podczas, gdy rodzice sa wykluczeni). Choć dla mnie jest to komiczne i na pewno na taka relacje z dziadkami bym sie nie zgodziła, gdyby moi rodzice sie ode mnie odwrócili, ale chcieli mieć kontakt z wnukami.

Lila:
Nigdy tego nie potrafiłam zrozumieć i chyba w sumie dobrze, że tak było.
SJ utrzymują, że są znani z wysokich norm moralnych, wzorowego życia w społeczeństwie, pomagania innym. Tymczasem zabraniają wypowiadać zwyczajowo przyjęte i traktowane jako norma i przejaw dobrego wychowania "dzień dobry".
Kolejny raz wspomnę mojego tatę, wieloletniego nadzorcę zboru, który w swoim duchu nie akceptował powszechnie promowanych wytycznych. Tłumaczył mi, że w dawnych czasach "pozdrowienie" to było coś więcej niż obecnie "dzień dobry". Oznaczało to wyrazy głębokiego szacunku, życzliwości, pamięci. W takim znaczeniu "nie pozdrawianie" byłoby bliżej biblijnego zakazu i oznaczałoby brak bliskiej więzi towarzyskiej. Nie umiem sobie wyobrazić Jezusa, który zachęcałby swoich naśladowców by byli niekulturalni lub wręcz chamscy. A wyobraźnię mam całkiem całkiem.

zawsze letni:
Następnym razem zadedykuj im Mt. 5:47 /44-48/. I przypomnij, że mieszkacie /jednak/pod jednym dachem.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej