moglaś przetopić Ja kiedyś Matki zapytałam, po co w ogóle jakies złoto kupuje, przeciez nie wiadomo czy czasem jakas część tego złota nie była złotym cielcem.....
R2D2 mnie przypomniało się, jak bałam się (będąc nastolatką) gdy coś dostawałam, ale nie wiedziałam skąd to pochodzi (np. ubrania, zabawki, książki). Bałam się kupować na pchlim targu lub w second-handzie bo... ta rzecz mogła należeć do wróżki i przez nią demony mogly się do mnie przyczepić. Przeczytałam jakąś taką historię we Strasznicy albo w innej publikacji pewnego szacownego wydawnictwa. I już schiza gotowa.
Z przetapianiem - to dla odważnych było, albo raczej dla słabych i materialistów - jeśli to był kiedyś przedmiot służący do fałszywego kultu - należało się go pozbyć, wzorując się na Koryntianach i pamiętając o tym jak Jehowa nakazał spalić wszystkie łupy z wygranej przez Izraelitów walki (nie pamiętam teraz której) a kto sobie coś przywłaszczył, ten potępion był, amen. No więc co? Bardziej kochasz złoto, czy Jehowę? Bardziej pragniesz pieniędzy z przetopienia złota, czy zadowolenia Jehowy?