TOWARZYSKIE POGADUCHY > NA WESOŁO

Dobry dowcip

(1/51) > >>

Krystian:
Ateista po śmierci trafił do piekła. Puka do bram, otwiera diabeł w
gajerze od Armaniego, woń Hugo Bossa...
- Dzień dobry, zapraszam Pana, oprowadzę po naszym piekle. Tutaj są
sypialnie, tu natryski, sauna, solarium, jakuzzi, można korzystać do
woli.
Ateista zdziwiony, nie wie, o co chodzi.
Wchodzą do następnego pomieszczenia. Długi stół, najlepsze alkohole,
fura żarcia, chętne dziewczyny się kręcą, ludzie balują... ateista czuje,
że musi być jakiś hak.
Następne pomieszczenie - biblioteka ze wszystkimi książkami, jakie na
świecie wydano, diabły pilnują ciszy, ludzie w skupieniu czytają.
Ateista nie wie, o co chodzi.
Kolejny lokal - kotły, ludzie w smole się prażą, nieludzkie wycie,
diabły widłami popychają tych, którzy chcą uciec. Ateista nie
wytrzymał:
- Panie Diable, ale o co chodzi, tu impreza, tu czytelnia, a tu kotły, smoła...
- A nie, na tych niech pan nie zwraca uwagi, to katolicy, jak
wymyślili, tak mają.

Terebint:
Ksiądz, rabin i baptystyczny pastor spotykali się dwa, trzy razy w tygodniu na pogawędki.

Pewnego dnia ktoś z nich rzucił hasło, że głoszenie ludziom Bożego Słowa nie jest w cale takie ciężkie. Prawdziwym wyzwaniem byłoby nawrócenie niedźwiedzia. Od słowa do słowa, no i cała trójka postanowiła przeprowadzić eksperyment. Każdy z nich miał pójść do lasu i spróbować nawrócić niedźwiedzia.

Tydzień później cała trójka spotkała się ponownie by zdać relacje pozostałym:

Ksiądz z ręką na temblaku, bandażami na głowie i opierając się na kulach rozpoczął swoją relację:
"Poszedłem do lasu by znaleźć to zwierzę. Gdy już go zobaczyłem zacząłem czytać mu katechizm. Ta bestia nie chciała jednak słuchać i machnęła mi łapą prosto w twarz po czym rzuciła się na mnie. Długo nie myśląc chwyciłem za wodę święconą i,
...niech będą pochwaleni wszyscy święci, niedźwiedź stał się potulny jak baranek. W przyszłym tygodniu biskup ma mu udzielić pierwszej komunii."

Kolejnym był pastor. Siedząc na wózku inwalidzkim z ręką i dwoma nogami w gipsie oraz kroplówką u boku duchowny zaczął swą opowieść:
"Cóż bracia, jak wiecie my nie kropimy lecz zanurzamy! Poszedłem więc do lasu i spotkałem niedźwiedzia. Wówczas zacząłem mu czytać ze Świętej Księgi, to jest ze Słowa Bożego. Lecz to zwierze nie chciało mieć ze mną nic do czynienia. Jak go więc złapałem I zaczęliśmy się tarzać to w jedną stronę to w drugą, przez jedno wzgórze i drugie aż dotarliśmy do potoku. Jak go nie złapałem, zanurzyłem i ochrzciłem jego włochatą duszę. Wtedy on stał się jak baranek i resztę tygodnia spędziliśmy na społeczności, mając ucztę duchową na gruncie Słowa Bożego."

Gdy pastor skończył spojrzał wraz z księdzem w dół na rabina, który leżał na łóżku szpitalnym. Będąc cały zabandażowany, mając nogę na wyciągu i będąc podłączonym do specjalistycznej aparatury monitorującej rabin spojrzał w górę na swoich kompanów i rzekł:
"Zanurzenie to jeszcze nic! Spróbujcie obrzezać tę włochatą bestię!"   ;D

UWAGA AWARIA:
 8-)

Nadaszyniak:
(mtg): Idzie sobie ''człeczyna'' i na jednej nodze ma skarpetę, a na drugiej nie, po pewnym czasie policjant go zatrzymuje i mówi:
-i co zgubiłeś ? - pyta policjant
-nie,znalazłem - odpowiada facet.

Ostatni Mohikanin:
Siedzi babcia z dziadkiem na ławce w parku. Nagle dziadek mówi : " Puściłem jesiennego bąka". " A jaki to jesienny Bąk" pyta babcia, na co dziadek odpowiada : " Taki z kasztanami".

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej