Średnio w każdej grupie był jakiś starszy. Skoro ich był 3-4 w zborze, to prawie każda grupa miała swego anioła stróża.
Teoretycznie tak.Nie wiesz jednak,jak to czasami w praktyce bywało.Otóż zdarzało się tak,że taki brat starszy nie mógł być obecny i nie miał kto przewodzić zebraniu.Naprędce wyznaczano kogoś,kto duchowo najbardziej się do tego nadawał,np.lektora i na nim spoczywał obowiązek dopilnowania wszystkiego,czyli żeby był odczytany studiowany materiał,stosowne wersety,żeby udzielane odpowiedzi były na temat i to wszystko w przewidzianym czasie zebrania.
Niestety,specyfika takich zebrań sprzyjała "rozgadywaniu się" niektórych (zwłaszcza sióstr) i czasami rozmowa schodziła na dziwne tory.To właśnie było zagrożenie dla organizacji: jeśli ktoś specjalnie wyznaczony i przeszkolony nie powstrzymał w porę tych zapędów i w ramach komentarzy padały "niebezpieczne" stwierdzenia,to mógł być to przyczynek do tworzenia się grup o odstępczych poglądach.
W salach królestwa nie ma takiego zagrożenia,bo starszych jest kilku i zawsze jest ktoś pod ręką na zastępstwo,poza tym w sali jest nieco bardziej oficjalnie i odpowiedzi są ściślej związane z czytanym tekstem.Nie ma takiego gadulstwa na luzie,jak w domach.