Jak doszło do tego, że zaczęliśmy się wybudzać i co sprawiło, że odeszliśmy od świętej org.?
Nie dlatego że byliśmy grzesznikami, nie dlatego, że byliśmy "słabi duchowo", że nie chciało nam się działać w zborze, ani nawet nie dlatego, że mieliśmy swoje "przemyślenia".
Robiliśmy dla org. wszystko na co było nas stać. Świadkowska rodzina była z nas bardzo dumna. Mój świeżo 'nawrócony' z katolicyzmu na świadkizm ojciec chodził jak paw. Klepaliśmy biedę i wszyscy wokoło musieli nas wspierać, żebyśmy nie zdechli z głodu, ale i tak każdy się cieszył, że zna i współpracuje z młodym małżeństwem pionierów. Wszystko było takie różowe dopóki nie zaczęliśmy mówić bliskim nam osobom co nas boli. Ale po kolei.
Przełomem w naszych umysłach było spotkanie zaaranżowane w naszym domu przez Wicenciaka. Przyjechał ze swoim koleżką niby to przypadkiem, ale pod krawatami, niby to na pogaduszki przyjacielskie, ale z teczkami spreparowanych dowodów przeciwko nam. Gdybyśmy wtedy byli świadomi co się święci, to byśmy skurczybyka nagrali i to byłby hit roku. Ale na tamten czas jeszcze były z nas nieopierzone pelikany i pokorne owieczki mówiące na spowiedzi prawdę i tylko prawdę. Dzisiaj bym kopnęła w zad i kazała spieprzać z mojego domu. Nie mam wystarczająco mocnych nerwów, żeby opowiadać ze szczegółami o tej rozmowie, poza tym opublikujemy list ze skargą na Wicenciaka wysłany do Nadarzyna, ale powiem tak: Michał Wicenciak to kłamca, manipulator, wyniosły despota, ma manię prześladowczą, jest nieludzki, podstępny i oziębły. Wyrywał nasze słowa z kontekstu i dopasowywał je pod swoje wyimaginowane oskarżenia i robił to za przyzwoleniem starszych z Wołowa. A ci prześwietni najpierw naszą sprawę wyjaśnili z nami i była ona zamknięta, po czym za naszymi plecami zaczęli ją rozwiązywać znowu od początku, każdy chyba na własną rękę, aż przyjechał wielmożny Wicenciak i przypieczętował ją absurdem na amen. Banda tępaków i patałachów. Przez takich ludzi mam teraz zmarnowane życie. Nie chce mnie znać moja mama, ojciec jakby mógł to by mnie żywcem rozszarpał, rodzeństwo się nie odzywa. Siostrzenica, bratanica i bratanek pewnie teraz myślą, że ciotka zwariowała - nie mam pojęcia co im opowiadają o mnie ich rodzice. Przecież była ciocia i nagle zniknęła z naszego życia. Opinię mam zepsutą chyba w 10 zborach. JA SIE PYTAM: KTO ZA TO ODPOWIE?
Wicenciak doprowadził podstępem do tego, że zdjęto Maćka ze starszego. Ja też zrezygnowałam z pionierowania i ze szkoły teokratycznej, po czym wyprowadziliśmy się z Wołowa do Kalisza. Wtedy już moja rodzina traktowała mnie bardzo oschle, na dystans, tylko jak musieli. (Czemu? Nie wiem do tej pory). A szkoda, bo teraz jesteśmy blisko, a oni na przekór mają nas gdzieś. Nikt nam nie wierzy. Myślą, że to nasza wina, że jesteśmy buntownikami, zatwardziałymi grzesznikami. A jeszcze raczyliśmy się zająć pedofilią w org.! Skandal! Mam żal, że osoby, którzy nawet w kodzie genetycznym mają zapisane, że mają mnie kochać bezwarunkowo nie wierzą mi. Mają mnie za wroga. A ja przecież tylko mam inne poglądy, to nie znaczy, że należy mnie nienawidzić, zwalczać, czy traktować jak umarlaka. Wszystko zaczęło się psuć przez Wicenciaka, który zwęszył smród i postanowił spuścić nas w kanale jak dwa gówna. To on sprawił, że zaczęliśmy myśleć i wszystko sprawdzać czy to, co podaje nam na tacy org. pokrywa się z faktami. Bo czyż przedstawiciel Wszechwładnego Boga Jehowy tak by postąpił? Okazuje się, że organizacja ma na sobie krew niewinnych dzieci, jest winna ludzkich dramatów, rozbija rodziny. Wszystko czynione w imię Jehowy Boga, który prawdopodobnie nawet nie ma tak na imię. Myśleliśmy długo, czy warto opuszczać org. i przez to stracić najbliższych. Widocznie warto.