PRZYSZLI..... > JEŚLI CHCESZ ZOSTAĆ ŚWIADKIEM....

Zainteresowanie...tylko do chrztu!

(1/12) > >>

Tadeusz:
Pewien "świeżo upieczony" ŚJ podzielił się ze mną (pośrednio  ;D) pewnymi spostrzeżeniami.

Kiedy poznajesz prawdę każdy w zborze wita się z tobą serdecznie, wypytując o zdrowie, samopoczucie, itp.
Każdy w zborze jest chętny do zapraszania ciebie na spotkania towarzyskie, grę w piłkę na boisku, grila, itp.
Nie ma problemu jeżeli powiesz, że nie masz jak dojechać na zebranie, czy głoszenie - zawsze znajdzie się ktoś, kto zaoferuje pomoc.
Kiedy zadajesz pytania, także te dociekliwe, jesteś z życzliwością słuchany i chwalony za wnikliwość.
Kiedy przechodzisz jakiś kryzys - w mgnieniu oka są przy tobie życzliwi współwyznawcy aby cię wspierać.

Czyż to nie piękne!!!  :)

Jest tylko małe ale...
Pojawia się w momencie chrztu. A właściwie krótko po gratulacjach z tym faktem związanych.

Nikogo, poza może kilkoma osobami nie interesuje już twoje samopoczucie. Masz być uśmiechnięty po amerykańsku i koniec! Jeśli nie - twój problem!
Na spotkania towarzyskie owszem, ale do ciebie, każdy przyjdzie na darmową wyżerkę lub coś mocniejszego. Nie zaprosisz - będziesz miał opinię odosobniającego się od towarzystwa braci!
Nie masz jak dojechać na zebranie? To masz problem, bo nagle wszystkim albo nie po drodze, albo mają komplet!
Zadajesz dociekliwe pytania wykraczające poza ramy artykułu ze strażnicy? No to bracie ostro!!! Tu już nie ma miejsca na wątpliwości!!! Jak powiedział jeden starszy:L "Rydwan Jehowy pędzi tak szybko, że albo zaufamy bezgranicznie niewolnikowi, albo giniemy zmiażdżeni jego kolami"!!! W najlepszym wypadku: "poczekaj na Jehowę w tej kwestii"
Przechodzisz kryzys- też są przy tobie błyskawicznie współwyznawcy. Ale już nie po to, żeby pomóc. O nie! Na komitecik zapraszają.

Czy warto więc się spieszyć z chrztem?
Czy nie lepiej korzystać z wolności i przywilejów statusu "zainteresowany"?

A wy, niewychowani "w prawdzie" tylko doń przystępujący, jakie macie odczucia w tym temacie?

Roszada:
Też znałem takich, którzy mówili, że ŚJ przed chrztem zapraszali ich na kawkę, sami wpadali często i gęsto, a po chrzcie..., prawie im powiedzieli, teraz sam szukaj nowych, takich do kawkowania i sam do nich wpadaj. :(

Widzieli z tego, że ich przyjaźń była udawana i tylko do czasu. :-\

Baran:

--- Cytuj ---Masz być uśmiechnięty po amerykańsku i koniec! Jeśli nie - twój problem!
--- Koniec cytatu ---

Dobre. Ha,HA
Cała prawda, w tym poście :(

Ja nazywam takich zainteresowanych "gwiazdami". I w systemie stworzonym przez TS lepiej taką gwiazdą pozostać na zawsze. Będą cię bombardować miłością nawet jak będziesz "grzeszył". ;D

Tadeusz:
To był przykład interesownej przyjaźni  ;D
Kochamy cię, żeby cię wciągnąć do korpo  :D
Ale później - radź sobie sam!
I pamiętaj... Wciągaj w ten sam sposób następnych jeleni  ;D
A oni następnych...i następni następnych...
I tak to się kręci już 100 lat  ;D

gerontas:
Choć ja nie byłem zainteresowanym w sensie takim jak pyta Tadeusz, natomiast dostrzegam jak ŚJ odmiennie traktują nowych zainteresowanych od tych, którzy już są ochrzczeni. Wszyscy interesują się zaineresowanym, rozmawiają z nim przed i po zebraniu, pomogą takiej osobie nawet finansowo, pomalują mieszkanie, itd...
Dzieje się tak dlatego, że w organizacji jest silna presja na zdobywanie nowych do zboru. Jak się tak zastanowić nad życiem ŚJ, to jest one głównie skupione na głoszeniu, odwiedzinach, studiach biblijnych i szkoleniu głosicieli w tych dziedzinach.
Kiedy w zborze mówi się o pomocy słabym, to głównie nieczynnym. Po to by zaangażować ich z powrotem do udziału w służbie. Przez to ŚJ nie mają czasu na okazywanie miłości swoim współbraciom. Cała ich energia poświęcona jest na rozwój organizacji.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej