Czyli albo zgodnie z aktualną linią Siły Przewodniej, Mateczki Partii, tfu... Organizacji, albo lepiej wcale? Bo inaczej "zsyłka"?
To po co te zebrania? Jeżeli nie ma tam dyskusji, ścierania się poglądów?
Zebrania są elementem machiny indoktrynacyjnej. Gdy dwa razy w tygodniu jest ci powtarzane w co masz wierzyć to zaczynasz w to wierzyć, nawet jeśli byłoby to coś absurdalnego. A dla tych, którzy już wierzą zebrania podtrzymują indoktrynację. Bez nich ktoś mógłby zacząć dostrzegać absurdy tej organizacji i przejrzeć na oczy, a tak cały czas podtrzymuje się ten błogi stan nieświadomości.
Lloyd Evans (szerzej znany jako Cedars), założyciel strony jwsurvey.org, powiedział kiedyś że w jego przypadku do wybudzenia doszło po przeprowadzeniu się na teren obcojęzyczny. Chodził na zebrania ale nic z nich nie rozumiał, bo nie znał języka. Z czasem efekty indoktrynacji zaczęły ustępować, a on zaczął dostrzegać błędy w doktrynie i wytycznych gdy sam czytał Biblię i publikacje. Tak rozpoczęło się jego wybudzanie, zakończone oczywiście odejściem z organizacji.
Jestem przekonany, że znaczna część Świadków Jehowy, gdyby ich odciąć od zebrań na jakieś pół roku, byłaby gotowa wysłuchać argumentów drugiej strony i przejrzeć na oczy. Niestety organizacja nigdy na to nie pozwoli, nacisk na chodzenie na zebrania jest ogromny. Przyrównuje się to do jedzenia literalnych posiłków, a osoby które opuszczają nawet niektóre zebrania są od razu piętnowane i wywiera się na nie nacisk psychiczny.