BYLI... OBECNI... > BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie

Odeszliście ze zboru i co proponujecie w zamian?

(1/238) > >>

PoProstuJa:
Witam Forumowiczów

Trafiłam na tę stronę przez przypadek, szukając materiałów ze strony jw.org.
(Choć myślę, że to jednak nie aż taki przypadek, tylko celowe działanie osób, które założyły tę stronę mającą swoją nazwą udawać oficjalną stronę ŚJ).

Jestem Świadkiem Jehowy i mam pytanie do tych osób, które odeszły ze zboru: co proponujecie w zamian?

Poczytałam kilka wątków na forum i mam ogólny ogląd tego co się na tej stronie dzieje. Mogę Wam napisać o swoim pierwszym wrażeniu - może kogoś zainteresują spostrzeżenia "świeżynki"?

Otóż spostrzeżenie mam takie, że forum to zrzesza ludzi, którzy raczej (powiedzmy w 95%) są przeciwnikami ŚJ. Jeżeli ktoś napisze post w stylu: "przestałem być ŚJ, porzuciłem tę sektę" itp., to jest tu witany jako "swój" wraz z gratulacjami, że porzucił to "bagno" czyli zbór ŚJ.
I już by się wydawało, że tu będzie taka sielanka i grupa wsparcia dla tych "wyzwolonych" od zboru... ale nie! Okazuje się, że pomiędzy "wyzwolonymi" toczą się regularne bitwy słowne i jatki. A przecież powinniście się wspierać i tworzyć zjednoczoną rodzinę!

Ale czy to możliwe żeby doszło tu do prawdziwego zjednoczenia? Chyba nie... bo jak widzę, to sporo osób deklaruje, że są ateistami, agnostykami albo wolnymi chrześcijanami nigdzie nie zrzeszonymi. Jedyne zatem co Was tu łączy, to niechęć/nienawiść do wspólnego wroga czyli ŚJ.

No i powiedzmy, że wejdzie tu jakaś "zagubiona dusza" - nastolatek, zniechęcony ŚJ i chce zobaczyć co mu zaproponujecie w zamian za odejście ze zboru. I co zobaczy? Zobaczy, że NIC mu nie zaproponujecie. No bo sorry... jeżeli ktoś tu pisze, że po przeczytaniu szeregu mądrych ksiąg doszedł do wniosku, że apostoł Paweł był odstępcą (czy kimś w tym stylu) i że Jezus to też nie bardzo mu się widzi... To o czym tu dyskutować?

A teraz może napiszę parę słów o sobie. Jestem ŚJ od kilkunastu lat i nigdy tej decyzji nie żałowałam. Nie byłam wychowywana w tej religii, a rodzina była przeciwna mojemu przystąpieniu do ŚJ.
Zauważyłam, że sporo dzieci wychowywanych w prawdzie buntuje się w nastolęctwie i odchodzi od zboru, bo uważa, że coś straciły z życia. Ja nigdy takiego problemu nie miałam, bo nigdy nie uważałam, że cokolwiek tracę zostając ŚJ. Gdybym uważała, że coś tracę, to bym do tej religii nie przystąpiła - proste. Gdybym TERAZ uważała, że będąc z niej coś (bardzo istotnego) tracę, to bym od niej odstąpiła - i to bez żadnych dylematów, bo nikt z mojej rodziny nie jest Świadkiem.

Nigdy nikomu nie pozwoliłam wejść sobie na głowę, mam twardy charakter. Chciałam iść na studia i poszłam. I nic nikomu do tego! Tylko jeden brat starszy mi powiedział, że zauważył, że ludzie po studiach siedzą później tak cicho na zebraniach i się nie udzielają. Wysłuchałam go grzecznie i mimo jego luźnej uwagi poszłam na studia. Nikt mi tego nie zabronił, a ja byłam szczęśliwa, bo poszłam na kierunek, który zawsze mnie pasjonował.

Jest tylko jeden minus mojego wykształcenia - sporo ludzi ma przy mnie poczucie niższości. Ale takie poczucie niższości mieli też koledzy/koleżanki z klasy w podstawówce i liceum, bo zawsze miałam najlepsze oceny. Tak więc jestem przyzwyczajona do tego, że inni mogą mieć przy mnie kompleksy, choć zrozumiałam to dopiero teraz (kiedyś bardzo mnie zabolało, gdy moja najlepsza koleżanka z ławki bardzo ucieszyła się, gdy dostałam gorszą ocenę od niej ze sprawdzianu). Nie wywyższam sie, nie epatuję "wiedzą", a i tak ludzie kompleksy mają.
Kiedyś myślałam, że to ze mną jest coś nie tak i bardzo mnie to smuciło, ale na szczęście już chyba zrozumiałam ten cały mechanizm.

Padają tu zarzuty, że Świadkowie pokazują siebie tylko w cukierkowym świetle. To ja napiszę o sobie w szarym i rzeczywistym.
Po pierwsze nie wiem co to jest prawdziwe szczęście. Nigdy go nie zaznałam w dzieciństwie. Namiastkę szczęścia mam przy boku męża. Ale daleko mi do wiecznie podskakującej z radości osoby. Jest wiele dni w których mam prawie że stany depresyjne, czuję się beznadziejnie. I wcale tego przed nikim nie ukrywam. Ale są też super dni. Zależy od wielu, wielu rzeczy, pogody, pory roku...

Po drugie - nie jestem w idealnym małżeństwie. Codziennie się sprzeczam albo kłócę z mężem. Plus jest taki, że w ciągu 1-2 godziny dochodzi między nami do ugody.

Po trzecie - nie jestem fanatyczką i nigdy nie byłam. Unikam fanatyków - także tych w zborze. Jak to wygląda w praktyce: nie chodzę głosić do ludzi w dni świąteczne, zwłaszcza w boże narodzenie, nowy rok itp.
Nie odpowiadam na zebraniach odczytując fragment ze Strażnicy. Po prostu mówię o swoich przemyśleniach, o tym co gdzieś przeczytałam, usłyszalam. Jak nie ma pola do kreatywnych odpowiedzi, to po prostu się nie zgłaszam.
Nie jestem fanatycznym przeciwnikiem osób wykluczonych. Moje motto brzmi: traktuj te osoby tak, żeby chciały wrócić!
Co prawda nie spotykam się z nimi, ale też nie omijam szerokim łukiem na ulicy. Nie mówię im dzien dobry, ale patrzę na nich i uśmiecham się do nich (no chyba, że jest to osoba, która mnie nie lubi - to wtedy na uśmiech ochoty nie mam). Mam wykluczonego sąsiada - jak on coś potrzebuje, to mu pomogę, drzwi otworzę itd.
Spotkałam kiedyś wykluczonego kolegę z dawnej pracy i nawet z nim porozmawiałam, bo byłam bardzo ciekawa dlaczego odszedł od organizacji. Na koniec miło się z nim pożegnałam i życzyłam powodzenia.
Aha, mam jeszcze jedną wykluczoną osobę z dalszej rodziny - czasem z nią rozmawiam przez telefon, czasem pogadam na mieście, choć jakichśtam schadzek nie urządzamy :)

Ponadto jako niefanatyk nie rozmawiam z innymi tylko o Biblii :) O religii w szkole/pracy rozmawiałam tylko z osobami, które zadały mi takie konkretne pytanie typu: "W co wierzysz; dlaczego nie obchodzisz tych świąt" itd.

Ponadto jako niefanatyk mam dość specyficzne spojrzenie na pionierów - zwłaszcza tych co nie dojedzą, nie dośpią byle iśc do służby... Zawsze wtedy takiemu mówie: człowieku, twój organizm nie jest ze stali! Zajedziesz się takim trybem życia! Zdrowie przede wszystkim, a wtedy będziesz miał siłę i na głoszenie i na inne sprawy".

No i też jako niefanatyk rozumiem to, że nie każdego uszczęśliwia bycie w zborze. Wtedy mówię mu wprost: co się będziesz tu męczył/a - odejdź od zboru i tyle. Po co masz żyć takim fikcyjnym życiem? Powtarzałam tak nawet jednej osobie z rodziny i ona w końcu odeszła od zboru, a ja szczerze mówiąc odetchnęłam z ulgą, bo ta osoba akurat zatruwała mi wcześniej życie :)

Zresztą co do fanatyków - prędzej czy później albo się wypalają albo odchodzą ze zboru... dlatego się ich boję i unikam.

I jeszcze na koniec co do moich obserwacji - myślę, że największy problem ze swoją tożsamością w zborze mogą mieć faktycznie osoby, które były wychowywane przez fanatycznych rodziców ŚJ. I wtedy się nie dziwię, że ktoś porzuca zbór, bo ta religia kojarzy mu się z rodzicami. Ale jednocześnie ubolewam nad tym, że kojarzy mu się głównie z rodzicami... bo gdyby miał szansę tak poznawać nauki biblijne w zdrowym rodzinnym środowisku, to może inaczej by spoglądał na wiele spraw... Może, bo to nigdy nie wiadomo...
Ja miałam to "szczęście", że podejmowałam samodzielnie decyzję o chrzcie bez jakiejśtam otoczki emocjonalnej typu przeżycia religijne z dzieciństwa (rodzice katolicy, średnio praktykujący). I chyba mam to szczęście, że jestem baba z mocnym charakterem i nie dam sobą manipulować przez nikogo. Grzecznie wysłucham, ale swoje zdanie powiem i to bez ogródek.
I może dlatego z tym podejściem nie czuję się pokrzywdzona przez organizację ŚJ (może inni co mają słabszy charakter dali sobie wejść na głowę innym?)

Ale się rozpisałam...
To życzę wszystkim "wyzwolonym" powodzenia i szczęścia na drodze którą obrali

 Miło mi będzie, gdy spotkam się z Waszej strony z rzeczowymi ale miłymi komentarzami, a jeśli będą niemiłe (czego również się spodziewam), to jeszcze bardziej się utwierdzę w przekonaniu, że mało kto znajdzie tu takie wsparcie jakiego potrzebuje









Przebudzony:
Również jestem osobą stosunkowo świeżą na tym forum, niemniej postaram się w miarę możliwości odpowiedzieć ze swej strony na część postawionych przez Ciebie pytań :)
"Co proponujecie/esz w zamian ?" mogło równie dobrze paść z ust apostołów, gdy Jezus zaproponował im pójście za  nim. Wszak nie każdemu Żydowi łatwo byłoby opuścić czysty, wspaniały kult praktykowany w potężnej, starożytnej świątyni pełnej kapłanów i przepychu, udając się w nieznaną przyszłość za świeżo poznaną osobą. Apostołowie dokonali jednak tego wyboru i jak Nowy Testament pokazuje - był to najlepsze co mogło ich w ziemskim życiu spotkać. Oczywiście późniejszy zbór musiał z powodów czysto praktycznych przybrać pewną strukturę organizacyjną (jak chociażby urzędy starszych czy diakonów, spotkania po domach), niemniej to nie Organizacja sama w sobie była celem ich dzialalności chrześcijańskiej, lecz wysiłki w celu krzewienia Ewangelii i ogłaszania Dobrej Nowiny o Chrystusie Jezusie, ich Panu i Zbawicielu.
Jak z pewnością wiesz, chrześcijaństwo jest obecnie podzielone na wiele odłamów, wiele z nich legitymuje się odmiennymi od reszty dogmatami, u wielu z nich można także dostrzec otwartą wrogość wobec innych grup (czego niechlubnym przykładem są również niestety Świadkowie Jehowy, pokątnie nazywając takich "światusami", zaś oficjalnie ładując ich do wora "Religii Fałszywej - Babilonu Wielkiego"). Chrześcijańskości nie da się jednak zamknąć w określonym budynku, lub Organizacji. To coś, co przenika człowieka do szpiku kości, nadaje sens jego życiu, motywuje go do działania ku chwale Chrystusa i naszego Ojca. Bycie członkiem danej grupy chrześcijańskiej, nie czyni nas z marszu prawdziwymi naśladowcami Chrystusa, podobnie jak nienależenie do żadnej organizacji, nie blokuje nam możliwości bycia wartościowymi dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś dyscyplina narzucana nam przez grupę (jak to ma niestety miejsce w Towarzystwie Strażnica) nakazuje nam postępować w określony sposób, nie ćwiczy to naszych władz poznawczych, ani naszego chrześcijańskiego sumienia.
Wiele jest spraw zarówno z historii Organizacji Świadków Jehowy, jak i kwestii czysto doktrynalnych, których poznanie wpływa na sposób postrzegania Towarzystwa Strażnica przez przeciętną "drugą owcę". Odkąd tylko zacząłem badać Biblię i publikacje Organizacji, zawsze bolała mnie lekkość, z jaką odebrano nam Przymierze z naszym Bogiem, ustanawiając "Pamiątkę" świętem jedynie dla wybrańców. Później dowiedziałem się o zabraniu mi Chrystusa Jezusa jako pośrednika moich modlitw (co również zarezerwowano dla grupy tzw. pomazańców). Naturalną koleją rzeczy jest, iż człowiek musi pogodzić się z utratą bliskich, zdrowia, później także życia. Nie do pomyślenia jest jednak możliwość odebrania człowiekowi Boga i więzi z jego Synem, a w miejsce tej więzi ustanowienie złotego cielca w postaci Organizacji - zmiennej i zimnej. Definiującej i podporządkowującej sobie każdy aspekt naszego życia. Oceniającej stan duchowy poszczególnych członków przez pryzmat ilości godzin wyrobionych w służbie oraz liczbie zaliczonych zebrań i zbiórek w miesiącu. To nie jest chrześcijańskość - to jest korporacjonizm.
To forum, jak każda społeczność ludzka, pełna jest różnego rodzaju ludzi. To prawda, że występują tu osoby o diametralnie różnych poglądach na wiele spraw (sam przeglądałem to forum jako gość przez dłuższy okres czasu). Myślę jednak (i wypowiem się tutaj za część tych osób, niech mnie skarcą jeżeli jestem samozwańczy), iż lwia część tutaj obecnych szczerze wierzy w to, że istnieje Bóg w niebiosach, zaś Chrystus Jezus jest Jego Synem i naszym Zbawicielem. Wszak to jedno zdanie w zasadzie obejmuje całą istotę życia chrześcijańskiego i naszej przyszłej nadziei. Możemy nie zgadzać się w mniejszych bądź większych kwestiach natury doktrynalnej. Ale sens i nadzieja płynąca z Pisma Świętego żyje w naszych sercach nie mniej żarliwie, niż miłość do Organizacji widoczna w sercach Świadków Jehowy.
W kwestii zaś zarzutu iż, 95% obecnych tutaj to przeciwnicy Świadków Jehowy...czy rozmawianie o rzeczach, których nie usłyszy się na Sali Królestwa można nazwać wrogością ? Powiedziałbym raczej, iż to dodatkowy kanał informacyjny dla każdego, kto chciałby dowiedzieć się o Organizacji więcej, niż jest w stanie przeczytać z literatury drukowanej przez Towarzystwo. Sędzia, który słucha zeznania tylko jednej strony, z pewnością nie zasługuje na miano dobrego sędziego ;)
Mam nadzieję siostro, że wyjaśniłem Ci kilka nurtujących Cię spraw. Inni z pewnością zrobią to lepiej i dokładniej. Niezależnie od Twoich poglądów i stosunku do nas, niech Bóg Ci błogosławi. 

 

M:
Witaj na naszym forum, bardzo się cieszymy, że do nas przypadkiem trafiłaś :). Tak się rozpisałaś, to ja też się rozpiszę.

Mam nadzieję, że nikt Cię tutaj niemiło nie potraktuje, choć oczywiście za wszystkich nie ręczę. Jest to forum otwarte i spotkasz tu nie tylko byłych Świadków Jehowy, ale również obecnych (choć wątpiących), a nawet osoby, które Świadkami Jehowy nigdy nie byli, ale interesują się tą tematyką. Jedną z podstawowych rzeczy co do których chyba wszyscy się zgadzamy jest fakt, że "jedność" zaprowadzana siłą jest niezdrowa i nieracjonalna. Dlatego też dochodzi czasem wśród nas do różnicy zdań, czy nawet mniejszych bądź sprzeczek większych - bo jesteśmy inni. Ale koniec końców staramy się szanować zdanie drugich, mimo iż może być odmienne od naszego (choć zgodnie z powyższym - to też nie musi być regułą ;)). Z drugiej strony musisz uczciwie przyznać, że w zborach ŚJ też bywa różnie i też czasem dochodzi do różnic zdań czy nawet większych konfliktów. Wydaje mi się zatem że nie odbiegamy tu bardzo od normy :).

Rozumiem, że patrząc z zewnątrz możesz nas postrzegać jako "przeciwników ŚJ" i pewnie coś w tym jest. Jednak zdecydowana większość z nas nie powiedziałaby o sobie - "jestem przeciwnikiem Świadków Jehowy". Prędzej: "jestem przeciwnikiem organizacji" (a część w ogóle nie nazwała by siebie "przeciwnikami"), organizacji która trzyma ludzi w karbach posługując się manipulacjami czy wręcz jawnymi fałszerstwami. Od razu jednak uprzedzę Twoją odpowiedź mówiąc, że prawdopodobnie się z tym nie zgodzisz i jest to naturalne. Jeszcze 2 lata temu sam bym się oburzył gdybym takie rzeczy czytał :). Dopiero z czasem, gdy postanowiłem, że sprawdzę dokładnie swoje wierzenia nabrałem odwagi by w ogóle przyznać, że organizacja może się mylić lub wprowadzać ludzi w błąd. I gdy w końcu zdecydowałem się wnikliwie zbadać poszczególne nauki i wierzenia, to okazało się, że wiele z nich nie ma podstaw biblijnych i tak znalazłem się tu gdzie jestem :).

Przede wszystkim chciałbym Ci pogratulować odwagi i samodzielnego myślenia! Niewielu Świadków Jehowy odważyłoby się zarejestrować na tej stronie, bo wszczepia im się strach przed "odstępcami". A odstępcą jak wiadomo jest każdy, kto nie zgadza się z wykładnią Pisma Świętego podawaną przez "niewolnika". Po drugie gratuluję samodzielnego, krytycznego myślenia i zadbania o własną przyszłość poprzez pójście na studia, choć organizacja jest temu przeciwna. Po trzecie cieszy Twój wstręt do fanatyzmu, bo jak to mówią "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu" ;). Tylko mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że według wytycznych Towarzystwa za kontakt z osobami wykluczonymi grozi Tobie wykluczenie?

Ponieważ jesteś tak odważna to mam dla Ciebie propozycję: przeprowadź wnikliwe studium na temat czy organizacja Świadków Jehowy faktycznie jest organizacją od Boga, tą jedyną, prawdziwą. Takie studium może się dla Ciebie skończyć wyłącznie dobrze, bo jeśli jesteś w prawdzie to przecież prawda obroni się sama, a Ty wyjdziesz z tego z silniejszą wiarą. A jeśli się okaże, że jesteś w błędzie, to też plus dla Ciebie, bo wtedy będziesz mogła zacząć szukać prawdy. Jest tylko jeden haczyk - musisz pozwolić sobie na czerpanie wiedzy nie tylko z publikacji Towarzystwa Strażnica (choć moim zdaniem w nich samych, jak i też w samej Biblii można znaleźć wystarczająco argumentów by podjąć dobrą decyzję). Oczywiście organizacja przestrzega przed materiałami "odstępców", ale te materiały to często zbiory cytatów, informacji ze świata i danych statystycznych, których prawdziwość możesz łatwo zweryfikować. Jest wiele tematów, nad którymi warto się pochylić. Jeśli chcesz podjąć wyzwanie to daj znać, a wymienię Ci kilka z tych, które na mnie osobiście zrobiły duże wrażenie.

No i na koniec odpowiem jeszcze na pytanie, które postawiłaś w tytule wątku: co proponujemy w zamian? Na to pytanie każdy z nas odpowie pewnie inaczej, ale ja powiem tak - proponujemy wolność. I nie chodzi tu o wolność typu "róbta co chceta", ale taką zgodną z Galatów 5:13: "Wy, bracia, rzecz jasna zostaliście powołani do wolności; tylko nie używajcie tej wolności jako bodźca dla ciała". Ponieważ nie byłaś Świadkiem Jehowy od urodzenia to nie muszę Ci tłumaczyć co możesz robić nie będąc w zborze. Ale w takim razie przekornie zapytam - co daje Ci organizacja, czego nie masz sama w sobie lub nie jesteś w stanie osiągnąć? Żyć w zgodzie z biblijnymi standardami lub moralnością możesz nie przynależąc do żadnej religijnej organizacji. Dodatkowo nie będąc z żadną taką organizacją związaną uwalniasz się z całej sieci reguł i wytycznych, które dana organizacja na człowieka na kłada. Świadkowie Jehowy z biegiem lat nawymyślali tych regułek baardzo dużo (polecam lekturę książki Paście trzodę Bożą wydanej przez Świadków Jehowy). Wiele z nich tylko na pierwszy rzut oka ma pokrycie w Biblii, jednak przy bliższym zbadaniu upada niczym domek z kart. Od Świadka Jehowy wymagane jest całkowite posłuszeństwo organizacji i jej regułom. Wychodząc z niej człowiek czuje ulgę, bo nie czuje się już oceniany przez drugich, opuszcza go poczucie winy na które cierpi wielu Świadków z powodu "nie robienia wystarczająco dużo". Z drugiej strony po wyjściu wcale nie musisz pozbawiać się wiary w Boga czy zasad moralnych, których się nauczyłaś. Podsumowując: odrzucasz rzeczy negatywne, a zostawiasz sobie te dobre - same korzyści :).

PS. W trakcie gdy pisałem ten post, swoją odpowiedź wysłał Przebudzony. Dodam więc tylko, że zgadzam się z przedmówcą w tym co napisał :).

Fantom:
Witaj

Wydaje mi sie,że wpadłaś tutaj aby upewnic się,że jesteś po tej właściwej stronie,bo u nas są kłótnie i nie mamy nic do zaoferowania po wyjściu z organizacji.
 Przytoczę cytat: ''Lepiej być samotnym w Bogu,niż tkwić w błędzie pośród tlumów.
lepiej być odrzuconym przez ludzi za mówienie prawdy,niż uznanym za trwanie w kłamstwie.''
 Jeszcze niedawno broniłem jako wykluczony wiekszość nauk towarzystwa.Nowe światla,ktore nie są moim zdaniem i wielu innych osób oparte na biblii spowodowały odrzucenie tego wyznania jako jedynego wybranego u Boga.
 Ja i wiekszośc z nas tutaj szanujemy wszystkich glosicieli,żal nam jest ich i dlatego tego typu fora maja pomóc tym osobom zacząć mysleć samodzielnie,a nie pod dyktando CK.
 Jestem przeciwnikiem CK,ale nie pałam nienawiścią.
 Samo to,że jesteś tu z nami jest zagrożeniem dla Twoich poglądów.Czy jestes na tyle silna duchowo?Czy wpadłaś tu tylko po to ,aby wytknąć to,że nic nie możemy dac w zamian?
 Nic nie napisalaś czy zgadzasz się ze zmieniającymi światlami.Nie robi to Tobie różnicy?czy rzeczywiście Twoje osobiste zrozumienie bibli pokrywa sie z tym czego naucza CK?Czy analizowałas nauki CK?czy raczej przyjmujesz je w ciemno,bo to jest przeciez kanał łączności?
 Są tu osoby,ktore odeszły od organizacji i przez to ich wiara sie wzmocniła.
 Jest tu wiele ciekawych wątków.Trochę czasu zajmie Tobie zapoznanie się z nimi.Powiem krótko:wiekszość osób po zapoznaniu po uważnym czytaniu o historii,doktrynach słabnie duchowo i po czasie opuszcza organizację.
 Tu jest jak w MATRIXIE,dostaniesz pigułkę i jesteś po drugiej stronie.Odkryjesz,że żylaś w zmanipulowanym świecie.
 Jeszcze jedno:czy nigdy przez tyle lat nie trafiłaś na żadne fora?wCZEŚNIEJ NIE SZUKAŁAS MATERIAŁÓW z jw..org?


Safari:
Czesc Poprostuja.

Skąd takie przekonanie u Ciebie, ze powinna panować wśród nas jedność i ze powinniśmy zaproponować cos w zamian?

Moge odpowiedzieć tylko za siebie: Lubię różnorodność wśród exow, spojrzenie innych osób na dana kwestie (odmienne od mojego) uczy mnie tolerancji, poszerza moje horyzonty, czasem irytuje a postów niektórych osób nie czytam.😊

Co do proponowania czegos w zamian, co to Twoim zdaniem miałoby być? Każdy sam znajduje swoją drogę. I nie jest to latwe. Moim zdaniem natomiast warte wysiłku. Poznać siebie i zdecydować kim chce być i co pragnę robić.

Nie jestem przeciwnikiem SJ i nie nienawidzę ich. Kocham moja rodzinę, która jest SJ - odrzucam natomiast system przekonań który nakazuje im stosować wobec mnie ostracyzm. Tu nie mam pobłażania - system przekonań promowany przez Watchtawer rozbija rodziny. Wiem z doświadczenia.

Poprostuja. Jesli chcesz byc SJ - badz nim. To Twoje prawo by wybrac to, co wg Ciebie jest dla Ciebie najlepsze.

JA CHCIAŁABYM MIEC TAKIE SAMO PRAWO - ODEJŚĆ BEZ KONSEKWENCJI BYCIA ODRZUCONYM PRZEZ RODZINĘ. WTS tego prawa odmawia tym, co odeszli - jednocześnie żądając wolności wyznania i tolerancji dla swoich wyznawców od innych.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej