BYLI... OBECNI... > DZIECIŃSTWO I DORASTANIE WŚRÓD ŚJ...
Konfrontowanie się z problemami w rodzinach
(1/1)
Ekskluzywna Inkluzywność:
Pytanie głównie, a może i wyłącznie do wychowywanych w prawdzie. Jak wyglądało w waszych rodzinach rozwiązywanie konfliktów międzyludzkich, przepracowywanie problemów, przyznawanie się do błędów, przepraszanie i cała reszta komunikacji?
Co zauważyliście po latach?
Czy są waszym zdaniem jakieś typowo świadkowskie postawy i zachowania w tym względzie?
Niebieski_czajnik:
Hej. U mnie w domu ojciec był byłym świadkiem a matka aktywnym świadkiem. Moim zdaniem, nie tylko u mnie w domu, u śj z trudem przychodzi przyznanie się do winy. W domu matka nigdy nie przyznała się do błędu ani nie przepraszała. I tak z biegiem lat to samo obserwuję dzisiaj. Oczywiście nie zawsze u każdego występuje taka zależność ale raczej śj niechętnie przyznają się do winy szczególnie jeśli rozmawiają z bliskimi z poza zboru. Chyba przywykli, że to oni mają rację. W końcu jako jedyni mają monopol na dostęp do boga.
Sebastian:
co prawda NIE urodziłem się "w prawdzie", ale trafiłem tam jako nastolatek i przeżywałem nastoletnie miłości więc dysponuję wspomnieniami o tym co dziewczyny opowiadały o swoich rodzicach
jedna z nich znalazła prosty patent aby ułatwić swemu tacie przyznawanie się do błędów: "niedoskonałość" :)
gdy chciała coś wytknąć swemu ojcu zaczynała od słów "jesteś (jak wszyscy) niedoskonały i dlatego..." i dopiero po tych słowach przedstawiała swoje postulaty...
ojcu było łatwiej przyznać się do błędu bo miał otwartą teokratyczną furtkę "niedoskonałość" i nie bał się utraty autorytetu...
Nawigacja
Idź do wersji pełnej