Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: " W cieniu Moona" - moje refleksje  (Przeczytany 1156 razy)

Offline Magda

  • Głosiciel
  • Wiadomości: 356
  • Polubień: 450
  • https://www.youtube.com/watch?v=clS6USdnB58
" W cieniu Moona" - moje refleksje
« dnia: 31 Lipiec, 2019, 20:19 »
Pisze w tym wątku bo muszę się komuś zwierzyć, wyrzucić to z siebie. Jest takie powiedzenie , że prawda was wyzwoli. Wiedza o sekcie, w której się było daje poczucie wyzwolenia i odzyskania kontroli nad swoim życiem. Lepiej się dowiedzieć i poznać prawdę, niż w niej tkwić mimo nawet wątpliwości. oczywiście są powody dla których niektórzy nadal w niej tkwią.
Znam taką jedną osobę, mimo rozłamu mimo ewidentnych oszustw , matactw i kłamstw wciąż tam tkwi. Piszę tę stronę o Moonie , żeby pomóc innym , żeby otworzyli oczy.

Ale właściwie chciałam o czymś innym. Po przeczytaniu " W cieniu Moona" zrozumiałam jak bardzo sekta nienawidzi samodzielnego myślenia, jak bardzo niszczy jednostkę. Zawsze jej wizerunek na zewnątrz jest najważniejszy. Kościół Zjednoczeniowy jest wręcz kwintesencją obłudy i hipokryzji. Opowieść Nansook Hong wyciąga ją na wierzch i nie pozwala przejść nad nią obojętnie.

Będąc w sekcie zawsze miałam odczucie, że Prawdziwa Matka Hak Jan Han zasługuje na szacunek, podziwiałam ją za to , że urodziła 13 dzieci.  Jej zdjęcia były otaczane szczególną czcią. Zdaje się , że dodawały otuchy w chwilach trudnych misjonarkom, które były z dala od swoich rodzin. To ona bardziej może niż sam Moon była dla nich duchowym wsparciem. Ja również miałam do niej jak by to rzec sentyment. Prawdziwa Matka stoi teraz na czele Federacji Pokoju. I jest wciąż aktywna. Nie dziwi to jeśli wziąć pod uwagę fakt , że walczy o uznanie w podzielonym Ruchu (nomen omen) Zjednoczeniowym.

Ten szacunek "umarł' gdy przeczytałam " W cieniu Moona".

Chciałabym Wam opisać tylko jeden z wątków, który daje jednak obraz życia i zakłamania sekty.

Aranżowane małżeństwo (błogosławieństwo) stanowi centrum nauczania Moona. Miłość małżeńska powinna być nieskalana, doskonała i ma przynieść na świat doskonałe dzieci.

Cz. 1. Początki

Nansook Hong

Urodziła się w Korei. Była posłusznym dzieckiem posłusznych wyznawców Ruchu. Prawdziwym dzieckiem zrodzonym z zaaranżowanego przez Moona małżeństwa. Uczęszczała do szkoły Ruchu. W szkole tej znajduje się też szkoła baletowa "Little Angels", stworzona przez Moona. Jego duma. Zespół daje występy na całym świecie. Był również obecny w Polsce. Szkoła jest otwarta również dla dzieci, których rodzice nie są członkami sekty Moona. Niemniej jednak to oni stanowią tam większość. Często wizytowana przez liderów "kościoła" a nawet samego Moona. Panują w niej dość surowe zasady i dyscyplina, ale nie odbiega w tym tak bardzo od innych koreańskich szkół. Nansook obowiązywały jednak też reguły sekty, czyli całkowite podporządkowanie jej przywódcy i bezrefleksyjność. Oczywiście rodzina przestrzegała wszystkich surowych reguł sekty. Od dziecka znała tekst ślubowania i przyjmowała za fakt, że Moon jest mesjaszem ludzkości a Koreańczycy narodem wybranym. Wiedziała też, że kontakty z płcią przeciwną są całkowicie zakazane. Seks przedmałżeński w sekcie Moona jest absolutnie niedopuszczalny i traktowany jako największy grzech. Nawet po błogosławieństwie zasada mówi że należy wstrzymać się od seksu przez 3 lata. Teoretycznie żeby dostąpić błogosławieństwa trzeba być w sekcie 3 lata i mieć troje dzieci duchowych. Tyle teoria. W takim duchu wychowywana była Nansook. W szkole uczęszczała na lekcje fortepianu i umiała coś niecoś grać.

Hyo Jin

Urodził się jako pierwszy syn "mesjasza", mający w przyszłości objąć jego tron i królestwo. Prawdziwe dziecko. Od dzieciństwa traktowany jak książę. Jednakowoż jego rola w życiu była rozpisana, miał być posłusznym synem i przejąć przywództwo "kościoła" w odpowiednim czasie. Spadkobierca "Królestwa Bożego" z oddanymi wiernymi. Miał wszystko oprócz uwagi i miłości rodziców zbyt zajętych ustanawianiem "Królestwa" i spełnianiem mesjańskiej misji. Otoczony luksusem i niańkami wyrastał na samolubnego narcyza i nieszczęśliwego faceta w jednym. Zmuszony do przeniesienia się do Stanów Zjednoczonych, gdzie z misją udał się Moon czując się obco w szkole , wyobcowany kulturowo i religijnie zaczął stwarzać problemy. Stał się bitny i nieźle radził sobie wojując pięścią. Jako nastolatek przyniósł do szkoły broń "dla żartu" . Został ze szkoły wyrzucony. Ojciec przeniósł go do innej. Z nauka jednak nie szło mu najlepiej. Szybko popadł w uzależnienie od narkotyków, przedmałżeński (zakazany!) seks z licznymi kobietami i hazard. Krócej mówiąc typowa "czarna owca" w rodzinie. Cóż jednak począć gdy owca jest synem mesjasza? Miał wszelkie zadatki na złego męża. Przez wyznawców tak czy siak traktowany jak "bóstwo". Wielu pierwszych wyznawców z radością oddałoby mu swoją córkę!!! I z radością patrzyło na jej nieszczęście? Swoją pozycję wykorzystywał do nieskrępowanego niczyimi zaleceniami życia.


C.d.n.


jeśli coś wydaje ci się zbyt piękne, żeby było prawdziwe to jest to zbyt piękne, żeby było prawdziwe
https://www.youtube.com/watch?v=H_a46WJ1viA
https://www.youtube.com/watch?v=UoavV7D74BU