Cześć Wam
Za kilka dni minie dwa lata odkąd nie jestem Świadkiem Jehowy. W ciągu tych dwóch lat wiele się zmieniło w organizacji, ale też wiele się zmieniło w życiu moim i mojej rodziny. Odejście z organizacji pomogło mi w ułożeniu sobie normalnego życia poza organizacją. W końcu dostrzegam prawdziwy "nieświadkowski" sens życia, mogę cieszyć się po swojemu moim własnym życiem, mogę się cieszyć tym co robię. Nigdy nie byłem fanatykiem podczas pobytu w organizacji więc może dlatego było mi łatwiej przejść "na drugą stronę armagedonu" ale i tak miałem problem z tym, żeby wybrać się na koncert heavymetalowy bo bo w głowie tkwiła taka świadomość, że ktoś się o tym dowie i od razu rozmowa ze starszymi zboru.
Dzisiaj będąc w przededniu drugiej rocznicy odejścia z organizacji mogę śmiało powiedzieć, że to było genialne posunięcie z mojej strony, podam ku temu kilka argumentów:
- Relacje z najbliższą rodziną znacznie się poprawiły.
- Bez wyrzutów sumienia i bez jakichkolwiek obciążeń mogę śmiało studiować swoją ukochaną informatykę.
- Bez ograniczeń mogę rozwijać swoją pasję związaną z informatyką.
- Nie muszę w końcu chodzić po domach i "nawracać ich".
- Mogę się spotykać z kim chcę.
- Mogę w końcu słuchać swojego ulubionego heavy metalu i ukochanego Rammsteina bez obaw, że ktoś na mnie doniesie do starszych zboru.
- Mogę w końcu chodzić na koncerty heavy metalowe, kilka dni temu byłem na koncercie Rammsteina w Chorzowie i bawiłem się bardzo dobrze. A wczoraj kupiłem bilet na kolejny koncert Rammsteina w Warszawie za rok.
To kilka punktów, niektóre być może z lekkim przymrożeniem oka, ale wszystkie są prawdziwe. Każdy z tych punktów powoduje, że moje życie dopiero po wyjściu z organizacji nabiera wielu barw. I nawet jeśli Świadkowie Jehowy stwierdzą, że nie karmię się ze stołu Jehowy ale ze stołu demonów to ja na to odpowiem, że to oni wszędzie doszukują się demonów a w szczególności tam gdzie ich nie ma.
Na koniec mała niespodzianka, zdjęcie z koncertu Rammsteina w Chorzowie, które udało mi się zrobić