Sam zastępczą służbę wojskową odbębniłem w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku. Nie miałem przez dwa lata (1983-1985) ŻADNEGO przeszkolenia wojskowego, chociaż zostałem wezwany do odbycia tej służby, a nie zgłaszałem się sam do niej (rządził wtedy gen. Jaruzelski). Wezwany zostałem do Urzędu Wojewódzkiego, a nie do WKU. Jedynym śladem "wojskowości" tej służby było to, że pierwszego dnia miałem złożyć w kadrach szpitala dowód osobisty i książeczkę wojskową, w których dokonano wpisu, służba rozpoczęta z dniem... Później na koniec to samo. W dowodzie i książeczce wpisy były ze szpitala, a nie z WKU, pewnie z upoważnienia wojska.
Pracowałem wpierw pół roku w transporcie szpitalnym (zaopatrzenie), a później prze póltora roku w aptece szpitalnej. Rozwoziłem po oddziałach szpitalnych płyny infuzyjne, glukozę itp. oraz środki opatrunkowe i czystościowe. Mieszkałem w domu i tam też żywiłem się. Mam 15 min od domu szpital. Praca była 8 godz. bez niedziel i wolnych sobót (wtedy było ich mniej niż dziś). Pieniędzy dostawaliśmy tylko tyle ile starczy na żywność, a zakładali że każdy gdzieś mieszka więc niech rodzina płaci za czynsz. Nawet miło wspominam ten okres.
Inni koledzy podobnie. Jedni lepiej drudzy gorzej: kuchnia, magazyn żywnościowy, kuchnia mleczna, transport, sterylizatornia, pralnia, oddziały (najgorsza praca). Jeśli ktoś miał np. zawód elektryka, hydraulika to pracował w swym zawodzie w szpitalu. Był np. księgowy i wylądował w księgowości, a leśnik miał pod opieką wszystkie trawniki, drzewka, krzewy. Był to okres junty Jaruzelskiego. Nie wiem czemu również w tym czasie Towarzystwo sprzeciwiało się takiej służbie. W tym samym czasie służył ze mną jeden ŚJ (wykluczyli go za przyjęcie tej służby, bo nie chciał pójść do więzienia za jej odmowę) oraz jeden chrześcijanin sobotni, który w WKU powiedział, że odmawia służby wojskowej, ale chętnie przyjmie służbę zastępczą i umożliwili mu ją. Ten ŚJ został po odbyciu służby i rocznym okresie 'napiętnowania' przyjęty do zboru.