W 2005 roku spotkałam na terenie kobietę, której zadałam pytanie - o co zapytałaby Pani Boga, gdyby to było możliwe? Okazało się, że jej córeczka straciła słuch i kobieta była tym rozgoryczona... Gdy wychodziłyśmy z sis z tego bloku, tamta mała dziewczynka podeszła do nas z bukiecikami kwiatów... Poryczałam się bo nie umiałam jej nawet podziękować
Tydzień później trafiłam na ośrodek pionierski i poznałam ludzi, którzy świetnie migali. Zaczęła się nauka. To był dla mnie znak od Boga. Trwało to trochę. Długo w moim życiu przewijały się osoby głuchonieme i tłumacze SJ... Dzieki tym doświadczeniom wiem, że głusi rzadko rozumieją tekst pisany. Ich umysły funkcjonują tylko w języku migowym...
Oczywiście gdy okazało się że SJ tłumaczą dużo materiałów na języki migowe i brajla, byłam zachwycona... Słyszałam też, że w Polsce to najbardziej owocny teren...
Ale... Ja już nie wierzę w org i widzę zagrożenie. Moja koleżanka niedawno pochwaliła mi się, że jej syn wygłosił pierwszy wykład na zebraniu dla niesłyszących. I wtedy uświadomiłam sobie, że ci ludzie są tacy bezbronni! My możemy śmigać w Internecie, czytać książki i pisać na forum. Ten język jest dla głuchych i niewidomych niezrozumiały. Gdy dotrą do nich migający SJ to podadzą pięknie przygotowaną truciznę pseudo biblijną...
A co Wy o tym myślicie?