Według 1 Koryntian 5:11-13 nie należy przestawać z kimś, kto narusza fundamentalne zasady, a 'mieni się bratem', czyli pozostaje w obrębie zboru chrześcijańskiego. Gdy zostanie z niego usunięty, nie podlega już jego jurysdykcji, co wyraźnie wynika z wersetu 12 i 13: "Bo czy to moja rzecz sądzić tych, którzy są poza zborem? (...) Tych tedy, którzy są poza nami, Bóg sądzić będzie". Zbór nie sprawuje już nad nimi żadnej władzy, nie powinien więc podsycać wobec nich nienawiści ani ich szykanować, lecz po prostu traktować jak ludzi z narodów, czyli tak jak traktujemy listonosza, ekspedientkę, sąsiada czy przechodnia na ulicy, tzn. z szacunkiem należnym każdemu człowiekowi. Jezus nawet do Judasza powiedział "przyjacielu" (Mateusza 26:50), a przecież jedynym grzechem wielu wyrzuconych ze zboru jest to, że starali się zachować niezależny sposób myślenia oraz korzystać z sumienia i danej im przez Boga wolności. Widać CK nie ma zamiaru zmienić swego stanowiska w tej kwestii, bo co by powiedzieli wszyscy ci, którzy doznali niewysłowionych udręk psychicznych wskutek zerwania naturalnych więzi ze swymi najbliższymi. Tylko 'miecz', który noszą władze świeckie, może przeciąć to pasmo krzywd, i wszystko wskazuje na to, że prędzej czy później prawnicy wezmą ten problem na warsztat, jako że kwestia praw człowieka urasta w dobie obecnej do nadzwyczajnej rangi.