Fajnie , ze znalazlas w madrosc w naukach chrzescijanskich . Na mnie rowniez robia wrazenie , poniewaz pokazuja sposob radzenia sobie z przypisanym do naszego gatunku egoizmem i agresja .
Jednak , oprocz Jezusa i jego uczniow zyli i zyja rowniez inni madrzy ludzie na swiecie ....
Nauki Siddarthy Gautamy rowniez robia wrazenie , chociaz nie roszcza sobie pretensji do boskiego natchnienia ...
Tu mala probka :
Umysł jest jak malarz. Umysł wytworzył złożenia. Wszystkie istniejące światy są obrazami namalowanymi przez umysł.
Każdy jest panem samego siebie, jest dla siebie oazą. Każdy powinien przede wszystkim zachować kontrolę nad sobą.
Miłość w przeszłości jest tylko wspomnieniem. Miłość w przyszłości jest tylko oczekiwaniem. Prawdziwa miłość żyje w teraźniejszości.
Prawda jest niewyrażalna i nie do ogarnięcia. Ona ani istnieje, ani nie istnieje. Ta niewyrażalna zasada stanowi podstawę różnych doktryn wszystkich mędrców.
W naturze ludzi głupich leży smutek i wpadanie w depresje, jeżeli coś im się nie uda, oraz zadowolenie i egzaltacja, gdy rzeczy rozgrywają się zgodnie z ich oczekiwaniami. Mądrzy potrafią przejść w równowadze przez trudne i przyjemne chwile.
Bądź dla siebie latarnią, która oświetla twą drogę i nie poszukuj światła poza sobą.
Pzdr.
Listonoszu, każdy może wierzyć w to co mu pasuje. Budda mądrym człowiekiem był, ale to czy postępowanie według jego nauk przynosi szczęście, to tego akurat nie wiem i mnie średnio przekonuje.
Żeby dojść do swoich mądrości człowiek ten przez 7 lat był ascetą i to nawet w pewnym momencie takim skrajnym, jedzącym własne odchody. Siedział i medytował.
Tak to sobie można żyć jak ktoś nie ma rodziny, nie chodzi do roboty... to niech sobie siedzi i medytuje... ale z prawdziwym życiem mi się to nie kojarzy.
W tej religii w pełni mogą się realizować mnisi buddyjscy, którzy też całymi dniami siedzą i medytują. Ale ja z natury nadruchliwa jestem
Budda na wiele lat zostawił swoją rodzinę - żonę i syna, żeby dochodzić do swoich mądrości. A po latach wpadł do nich w odwiedziny na tydzień żeby zapoznać ich ze swoimi naukami. Ale normalnymi stosunkami rodzinnymi tego nazwać nie można.
Co ciekawe Budda nie pozostawił po sobie żadnych pism, tylko nauki przekazane uczniom - a wiemy, że przekazy ustne ulegają zniekształceniom.
Ponadto nie przekonuje mnie Nirwana jako stan, w którym człowiek nie ma żadnych pragnień - i to największy cel do którego buddysta dąży. A ja nie sądzę, aby taki stan mnie uszczęśliwiał.
Nauki Buddyzmu o niekrzywdzeniu innych niewiele się też różnią od 10 przykazań danych Mojżeszowi jakieś 1000 lat przed Buddą.
Reasumując- chętnie posłucham różnych mądrości, ale swój rozum też mam i zamierzam go używać.
Lep różnych religii czy filozofii już na mnie nie działa.